Być martwym. Jak to jest -- być
martwym? Można być martwym jak dziadek Azulon. Martwym na cacy. Cierpkim i
zimnym, pustym jak wydrążony pień. Można być martwym jak matka. Ciemna to
śmierć, smród nierozwiązanej tajemnicy. Można też być martwym jak ojciec,
Władca Ognia Ozai. Bezbronnym, uwięzionym cieniem samego siebie.
Można być martwym jak Zuko. Jak
mój ukochany, jedyny brat. Martwym pustką po wszystkich członkach rodziny, po
honorze, którego nigdy nie było. Martwym przez to, co się stało. Przez to, co
może się stać.
Można być też martwym jak ja.
Albo nie można.
87 AG VI 14 • MAGIA OGNIA • perfekcja i potęga • błękitny ogień, błyskawice, zianie ogniem • młodsza siostra • imię Azulona, krew Ozaia • przerażająca i inspirująca • skazana za zbrodnie przeciwko Narodowi
Ognia • bohaterka Narodu Ognia • Azula
always lies • wpływy i manipulacje • szaleństwa i halucynacje • rządza
władzy, krwi i uwagi • kometa, która rozerwała ją na strzępy • pragnienie wolności • sprytna, przewidująca, zawsze dobrze poinformowana • born lucky? • wybrana przez ojca do sprawowania władzy • zaprojektowana przez los do przeistoczenia się w upiora • leczona w placówce zdrowia psychicznego • czy kiedykolwiek byliśmy dziećmi? czy kiedykolwiek
mieliśmy prawo wyboru? • blizny wypalone pod skórą • zawsze po swojemu • dziesięć lat • nie tylko ty podróżujesz po innych światach, stryju
__________________________________________________________________________________
[Naprawdę, niczego więcej już od życia nie chcę. <3]
OdpowiedzUsuńukochany i najlepszy brat, Zuko
[Pani na zdjęciu jest taka... mroczna, czyli idealna. :D A byłam bardzo ciekawa wizerunku Azuli i muszę przyznać, że jest super! Jak z resztą cała karta.]
OdpowiedzUsuńKitana
[Azula zawsze mnie przerażała, nawet po tym, gdy stała się szalona.
OdpowiedzUsuńPrzyszłam jednak pochwalić kartę, bo choć krótka, to jednak bardzo klimatyczna.]
Terian
Odpowiedź na pytanie czy Zuko chciał odnaleźć Azulę była złożona i wymagała poruszenia dużej ilości zagadnień z przeszłości, do których nie pragnął z własnej woli nigdy powracać. Znał swoją siostrę i wiedział, że trzymanie jej na siłę w pałacu przyczyniłoby się do tego, że jej zdrowie psychiczne uległoby jedynie pogorszeniu; nie znosiła rozkazów i nakazów, zawsze słuchała tylko i wyłącznie ojca, a odkąd ten siedział zamknięty w celi, to nad Azulą nikt nie sprawował rzeczywistej kontroli. Zuko mógł udawać, że jest inaczej, ale właściwie po co? Jego młodsza siostra od blisko dziesięciu lat nie dała znaku życia, a chociaż do pałacu często docierały informacje o jej domniemanym miejscu pobytu, tak Władca Ognia jedynie machał na posłańców ręką utrzymując, że to na pewno „fałszywy alarm”. Wiedział, że to nieprawda, że gdyby tylko chciał, to mógłby ją odnaleźć, ale co potem? Skazałby ją za ucieczkę i wtrącił do celi, by następnie móc odwiedzać swoją najbliższą rodzinę w więzieniu już do końca życia? Zuko czerpał dziwne pokrzepienie z myśli, że jego siostra jest wolna i żyje gdzieś z dala od pałacu, że nauczyła się funkcjonować z poczuciem, że tron nigdy nie będzie należał do niej. Oczywiście istniała bardzo duża szansa, że przez te lata po prostu zbierała siły i pewnego dnia napadnie na niego wraz ze swoją wielotysięczną armią, aczkolwiek odnosił wrażenie, że to nie do końca do niej pasuje. Już nie. Dlatego pozwolił jej na wolność.
OdpowiedzUsuńObserwowanie jak ich ojciec każdego kolejnego miesiąca coraz mniej przypomina samego siebie było zjawiskiem naprawdę przytłaczającym i – co najdziwniejsze – wcale nie tak przyjemnym, jak Zuko sobie wyobrażał. Ozai przeistaczał się w człowieka znudzonego, pozbawionego woli walki, chociaż jeszcze bardziej okrutnego i złośliwego niż za czasów swoich rządów, albowiem w tym momencie ubliżanie strażnikom i służbie przynoszącej mu jedzenie było jedyną rozrywką, na jaką mógł liczyć. Rzecz jasna najbardziej upodobał sobie krytykowanie Zuko, który bezmyślnie dalej odwiedzał go w podziemiach w tajemnicy przed innymi, czasem tylko i wyłącznie po to by z sadystyczną radością napawać się widokiem osłabionego człowieka, który zrujnował mu życie. Poczucie żalu i niewyjaśnionej nostalgii odchodziło z każdą następną wizytą, a szacunek malał wraz ze wszystkimi naiwnie wypowiadanymi przez Ozaia słowami. Być może był ojcem, którego niegdyś darzył zaufaniem, w którego wpatrzony był jak w obrazek i którego rozkazy uznawał za świętość, jednak w tym momencie wszystko stawało się być powoli echem zamierzchłej przeszłości. O dziwo, gdy pałali do siebie obustronną nienawiścią, mieli jakby więcej tematów do rozmów, chociaż Zuko głównie słuchał pozwalając Ozaiowi na otworzenie ust do kogokolwiek innego niż pleców pilnującego go dzień i noc strażnika.
– Żyjesz w zakłamaniu – powiedział podczas jednej z wizyt, obracając w dłoniach naczynie z parującą herbatą – Uważasz mnie za potwora, a idealizujesz swoją matkę, Zuko. To doprawdy niesprawiedliwe!
– Co masz na myśli? – zapytał, podnosząc wzrok.
– Nareszcie zainteresowały cię moje słowa – Ozai roześmiał się złośliwie – Mogłem już dawno przywołać ten temat, może wtedy nasze rozmowy bardziej przypominałyby... rozmowy, a nie monolog – zauważył, wzruszając ramionami – Nie żeby mi zależało.
– O matce, co chciałeś powiedzieć o mojej matce? – nalegał Zuko, podchodząc do krat, na których zacisnął palce.
– O Ursie? – zastanowił się Ozai, jakby nie pamiętając, że o niej wspomniał. Widząc rosnącą irytację syna uśmiechnął się jednak i pokręcił głową, by następnie kontynuować: – Wierz lub nie, Zuko, ale ta kobieta miała dla ciebie i Azuli tyle samo uczuć ile ja do... ciebie.
Usuń– Mówisz nieprawdę – odparł Zuko, odpychając się od krat.
– Zastanów się, synu. Jesteś koronowanym Władcą Ognia od dziesięciu lat i nie uwierzę, że twoja matka o tym nie usłyszała – odparł, a uśmiech zniknął z jego twarzy – Odwiedziła cię kiedykolwiek? Napisała list? Dała znak życia? – wymieniał, jakby z tryumfem w głosie – Nie. A teraz jedyną osobą posiadającą informację o jej możliwym miejscu pobytu jest Azula. Wszystko przeciwko tobie, cóż za ironia.
W momencie, w którym Ozai kończył picie herbaty Zuko znajdował się już w połowie drogi do swojej pałacowej sypialni. Każda rozmowa z ojcem przygnębiała go w taki sam sposób, więc dlaczego dalej to ciągnął i uparcie przychodził do piwnicy pozwalając temu człowiekowi na karmienie go kłamstwami? Rzecz w tym, że podczas dzisiejszej konfrontacji Zuko dostrzegł w ojcu pewną zmianę, która skłoniła go do zastanowienia się czy na pewno i tym razem wypowiadane słowa były jedynie fałszywym majaczeniem znudzonego człowieka. Istniał tylko jeden sposób, aby się o tym przekonać, choć Zuko wcale nie czuł euforii na myśl o ponownym spotkaniu ze swoją siostrą. Wiedział również, że musi załatwić tę sprawę po cichu, gdyż w innym wypadku mogą go posądzić o spiskowanie ze zdrajczynią i ukrywanie jej miejsca pobytu. Nawet władca absolutny musiał się pilnować w pewnych sprawach, a on naprawdę nie chciał ryzykować utraty tronu tylko i wyłącznie przez fanaberię odnalezienia matki. Żeby to jednak zrobić, musiał najpierw odszukać Azulę.
Odkąd nakazał stryjowi chwilowe zamknięcie herbaciarni w Ba Sing Se oraz przyjechanie tutaj w celu tymczasowego sprawowania władzy minęły dokładnie dwa tygodnie. Zuko podróżował po okolicznych wioskach zbierając informacje na temat domniemanego pobytu swojej siostry, o której ludzie słyszeli przeróżne straszliwe plotki. Dzieciaki utrzymywały, że pobyt Azuli w wiosce pokrył się wraz ze zniknięciem kilku zwierząt hodowlanych, więc chodziły wśród miejscowych słuchy, że księżniczka Narodu Ognia składa krwawe ofiary złym duchom. Inna teoria mówiła, że dziewczyna poszukuje demona Soseji, który lubił przybierać formę wiejskich stworzeń, by nie wzbudzać podejrzeń w ludziach, których nękał. Jeszcze inna głosiła z kolei... cóż, znacznie bardziej niedorzeczne rzeczy, więc Zuko odnosił wrażenie, że znalazł się w martwym punkcie i może polegać tylko i wyłącznie na samym sobie. To przekonanie doprowadziło go do celu.
Azula musiała wiedzieć, że ją obserwuje, zawsze przewyższała go sprytem oraz umiejętnościami, więc na pewno nie pozwoliłaby mu na swobodne podejście się, nawet po tylu latach, podczas których mogła nie mieć możliwości szkolenia się. Nie zauważył jednak w jej zachowaniu zbyt dużych zmian, tak samo jak w wyglądzie, bo mimo tego że wydoroślała i wyglądała znacznie poważniej, to gdyby ktoś nałożył teraz na jej głowę diadem i przyprowadził do pałacu, Zuko odniósłby wrażenie, że od ich ostatniego spotkania nie minął nawet dzień. Dlaczego więc czuł taki paskudny ścisk w żołądku na myśl o tym, że zaraz ponownie przed nią stanie? To były wyrzuty sumienia, ale z całych sił próbował zanegować tę myśl.
– Musimy porozmawiać – powiedział, ściągając z głowy kaptur płaszcza, gdy rozmowy przy ognisku przycichły, a on postanowił wykorzystać okazję. Kilka par oczu skierowało się w jego stronę, jednak on patrzył tylko i wyłącznie na nią – Zapewniam cię, że przychodzę w pokoju – dodał spokojnie, pochylając głowę i układając ręce w geście przywitania ludzi Narodu Ognia.
Zuko nieufnie wpatrywał się w towarzyszy Azuli, którzy wyglądali jakby mieli odsiedzieć dożywotni wyrok w więzieniu na Wrzącej Skale, ale uciekli stamtąd pozbawiając przy tym życia kilkunastu strażników oraz wszystkich innych napotkanych po drodze. Jego siostra otaczała się niegdyś tylko elitarnymi jednostkami, a całą resztę nazywała brudnym pospólstwem, dlatego zdziwił się lekko na widok jej nowych znajomych, którzy na dodatek przywitali go w tak miły i uprzejmy sposób. Za zwracanie się w ten sposób do Władcy Ognia można było trafić do aresztu, aczkolwiek Zuko nie odnosił wrażenia, by którykolwiek z nich przejął się podobną karą, więc jedyne co mógł zrobić, to zignorować ich przytyki. Nie były to pierwsze i ostatnie, które usłyszał, właściwie było mu obojętne co na jego temat sądzą podrzędne szumowiny pozbawione honoru, nie wiedział tylko dlaczego musiał powstrzymać się przed chęcią wyrzucenia Azuli, że nie powinna zadawać się z takimi ludźmi. Może i był jej starszym bratem, ale w praktyce żadne z nich nigdy by go w ten sposób nie nazwało.
OdpowiedzUsuń– Rozmawiałem z... pewną osobą – powiedział, a kilka głów odwróciło swoje zaciekawione spojrzenia w jego stronę. Zuko wzdychając przycisnął kciuk oraz palec wskazujący do nasady nosa, a następnie dodał, trochę bardziej nerwowo: – Czy możemy pomówić na osobności?
– Jesteśmy jak rodzina! Nam też możesz powiedzieć wszystko, co tylko chcesz – zarechotał jeden z mężczyzn przy ognisku, a inni zawtórowali mu, jednocześnie potwierdzając słowa kolegi. Zuko nieznacznie uniósł brew ku górze, a następnie znacząco spojrzał na Azulę. Czy to był idiotyczny żart, czy jego siostra naprawdę spędziła tyle czasu wśród tych niebezpiecznych ludzi, że nawet w formie dowcipu mogła określić ich mianem rodziny? Nie podobała mu się ta sytuacja, ale wiedział, że musi bardzo ostrożnie dobierać słowa, by jej przypadkiem nie zirytować i nie zmarnować szansy na odnalezienie ich matki.
– Chcę się czegoś dowiedzieć – wyjaśnił, z trudem zachowując spokój – Doszły mnie słuchy, że jesteś w posiadaniu informacji, które mogłyby mnie zainteresować.
Celowo operował jak najmniejszą ilością szczegółów, jakby z obawy, że nowi znajomi Azuli będą chcieli wykorzystać w jakiś sposób jego słowa. Sprawa nie była bowiem błaha, chodziło tutaj o wygnaną Lady Ursę, która mogła przyczynić się do popełnienia ogromnego przestępstwa względem swojego Władcy, a ich dziadka. Oczywiście nie to interesowało Zuko najbardziej, ale nie ukrywał, że podobna informacja zaburzyła nieco sposób jego postrzegania matki, bo zapamiętał Ursę jako kobietę dobrą, przyjazną oraz empatyczną, czyli zupełnie odmienną od swojego męża.
– Władco Ognia – ironicznie rzucił mężczyzna, do którego Azula zwróciła się imieniem Maar – Informacje kosztują.
– Pomożesz mi, czy jedynie marnuję tutaj swój czas? – rzucił zirytowany Zuko, powoli tracąc cierpliwość. Wiedział, że nie powinien był pozwolić na poddawanie się nerwom, ale pragnął czym prędzej naciągnąć kaptur, odwrócić się i zniknąć w zaroślach, by przez kolejnych dziesięć lat nie natknąć się już na Azulę. Czego on się właściwie spodziewał? Że siostra przyjmie go z otwartymi ramionami, a następnie spędzą kilka godzin na wspólnym rozmawianiu o przeszłości i żałowaniu, że wszystko przebiegło tak a nie inaczej? Był głupcem, jeśli sądził, że ich relację da się jeszcze naprawić, aczkolwiek chociaż wzbraniał się przed tą myślą, to rzeczywiście przez krótki moment w czasie swojej wędrówki tutaj zastanawiał się, czy może nie stanie twarzą w twarz z dojrzalszą, logicznie myślącą kobietą, w której na nowo zobaczy swoją siostrę. Najwidoczniej po tylu latach był nadal tak samo naiwny oraz bezmyślny, jak wtedy, gdy postanowił zaufać jej podczas zdobywania Ba Sing Se.
Zuko z właściwą już sobie niepewnością wpatrywał się w Azulę, jakby nie wiedząc, czego właściwie może się po niej spodziewać. W momencie ich rozstania jego siostra zmagała się z poważnymi problemami na tle psychicznym, więc nie można było być pewnym, że jej choroba nie posunęła się przez ten czas, skutecznie odbierając jej zmysłowi resztkę trzeźwości, jaka tam jeszcze pozostała. Normalna Azula stanowiła już mieszankę wystarczająco nieprzewidywalną, więc właściwie niezależnie od wszystkiego powinien mieć się na baczności. Chęć porozmawiania z matką była jednak silniejsza niż cokolwiek innego, choć to pragnienie zaczynało go w pewien sposób przytłaczać.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, nadal byli dokładnie tacy sami. Ona - ironiczna, uprzejma w swój charakterystycznie chłodny sposób, ignorująca większą część wypowiedzianych przez niego słów, jakby były zupełnie nieistotne i on - niecierpliwy, wyrachowany, zirytowany zaistniałą sytuacją, która niebezpiecznie się przeciągała. Był już niemal na granicy wytrzymałości, chcąc nakazać Azuli zaprzestanie tego teatrzyku, bo wymienianie grzeczności nigdy nie leżało w ich naturze, ale w porę zacisnął zęby. W końcu, jak sama powiedziała, wszedł w gniazdo wypełnione ludźmi, którzy go nienawidzili. Było to rzecz jasna niezwykle logiczne, bo z kim innym Azula mogłaby się zadawać, jak nie z osobami dzielącymi jej specyficzne poglądy oraz opinie? Rozzłoszczony tą myślą nie dostrzegł w jej pytaniu ostrzeżenia, a raczej informację, że nie jest tutaj miłe widziany.
— Ty mnie do tego zmusiłaś, siostro —odparł równie cicho, niemal identycznym tonem. Przenikliwe spojrzenie pełne niewypowiedzianych na głos myśli, które między sobą wymienili, trwało raptem kilka sekund, gdyż niespodziewanie ktoś wydał niemy sygnał do podjęcia walki. Zuko zmarszczył czoło i warknął w jej stronę: — Zdradziecka jak zawsze.
Sięgnął do tyłu chwytając za rękojeści podwójnych mieczy, bez których podróżowanie nie wchodziło w jego przypadku w grę. Maczety stanowiły jednak niestety jedyną formę obrony Zuko, oczywiście poza magią, bo tym razem w wyprawie nie towarzyszył mu nawet Druk. Być może samotne wędrowanie po kraju wciąż wypełnionym zwolennikami jego ojca było nierozsądne, jednak irracjonalność stanowiła jedną z przewodnich cech Zulo często determinującą jego zachowanie.
— Nie pragnę z wami walczyć — powiedział, przesuwając skupionym wzrokiem po twarzach otaczających go ludzi. Wypowiedziane słowa nie zdawały się wywrzeć jednak na nikim żadnego wrażenia, gdyż już po chwili gorący, mieniący się żółcią i czerwienią ogień zaczął buchać ze wszystkich stron. Rozpętała się walka, w której Zuko od samego początku skazany był na porażkę, a oni mieli tego świadomość. Wykorzystali fakt, że Władca Ognia skalany blizną sam nigdy nikogo nie skaże na taki los. Wykorzystali jego honorowość objawiającą się w niemożności zaatakowania wystawionej w pierwszym szeregu dziewczynki mającej nie więcej niż jedenaście lat. Przede wszystkim jednak wykorzystali jego naiwność, że będzie w stanie porozumieć się z Azulą, która zniknęła gdzieś w tłumie, przez co nie mógł jej dostrzec w kłębach kurzu wznoszącego się w powietrze przez szurające po podłożu stopy. Żałował, że zniknęła, bo odkąd utracił możliwość pokonania jej w ostatnim agni kai, co jakiś czas nachodziło go pragnienie dokończenia tamtego pojedynku. Zwłaszcza teraz, gdy niezrozumiałe uczucie zdradliwego sztyletu wbijanego w plecy zawładnęło jego ciałem odbierając mu resztkę siły i skupienia.
[ No cześć. Może wątek? Z Zuko mam już watek i wyszło na to iż Azula i Radhika znają sie z dzieciństwa wiec...]
OdpowiedzUsuńRadhika
Pokonali go, naprawdę go pokonali! Który to już raz okazywał się być równie bezsilny oraz zwyczajnie słaby wobec grupki czyhającej na jego życie ludzi? Nie był w stanie zliczyć ilości nieskutecznie przeprowadzanych zamachów, przez które nieudolnie, choć niekiedy bardzo kreatywnie, próbowano odebrać mu życie. Otrucia, porwania, szantażowanie, listy z pogróżkami, to wszystko składało się na jedną wielką całość ciągle przypominającą mu o tym, że część ludzi w jego narodzie nie jest w stanie zaakceptować go jako władcy pomimo upływu tak wielu lat. I najpewniej nigdy nie będzie, niezależnie od tego, co by zrobił. Tylko dlaczego nie? Co czynił nie tak poza tym, że nie był swoim ojcem? Chociaż może tylko to wystarczyło?
OdpowiedzUsuńOtrzymał niepowtarzalną okazję ku temu by móc nareszcie zadać to pytanie, w końcu ponownie został uwięziony przez pragnących jego pozbawionej korony głowy, ale nie mógł łudzić się, że uzyska sensowną czy zadowalającą odpowiedź rozwiewającą wszelkie wątpliwości. Właściwie, mimo usilnie podejmowanych prób, nie był w stanie zrozumieć ich motywacji, szybko okazało się bowiem, że mają w planach coś zgoła innego niż rychłe zamordowanie go, co przyjął z oczywistą, choć umiejętnie skrywaną ulgą. Tortury nie napawały go optymizmem, nie był masochistą, ale być może otrzyma wystarczającą ilość czasu na wymyślenie skutecznego planu ucieczki. Musiał się stąd wydostać, nie mógł pozostawić kraju bez władcy, swojego nienarodzonego dziecka bez ojca, wszystkich swoich pytań bez odpowiedzi. Nie mógł zostawić Azuli zanim się na niej nie zemści za to, że postanowiła go dziś odrzucić.
— Ojciec byłby z ciebie taki dumny — wymamrotał przez zaciśnięte zęby, gdy ponownie się przed nim pojawiła. Nie szarpał się, nie pochylił głowy, wpatrywał się w nich wszystkich z przeraźliwą intensywnością pragnąc zachować resztki godności. Powinni byli okazywać mu należyty szacunek i paść przed nim na twarz w pokłonie, ale on postanowił im wybaczyć ten jawny nietakt, przez co teraz skrępowany siedział na drewnianym, niewygodnym krześle czując na sobie podekscytowanie sadystyczny wzrok kilku zebranych dookoła osób.
Z trudem zachowując
spokój, Zuko tylko na Azulę i wyciągnięty w jej stronę sztylet, w którym odbijały się świetliste płomyki z trzymanej przez kogoś pochodni, był jednak w stanie patrzeć. Ich relacja zawsze opierała się na złości, na wiecznie toczonych walkach, sporach, na niezdrowej rywalizacji—
przypominała jakąś zabawę, w której kolejny ruch przeciwnika mógł okazać się dla gracza śmiertelny bądź w inny sposób boleśnie zgubny. No i teraz... Zupełnie tak jakby w pomieszczeniu nie było nikogo innego poza nimi, tylko bezbronny Zuko i władcza Azula, czyli wizja przyszłości, którą miał zakorzenioną w głowie jako siedemnastoletni uchodźca. Czy naprawdę nie mogła mu wybaczyć wygranej aż tak bardzo, że była w stanie bez zawahania, jedynie na prośbę równie obcego dla nich obojga człowieka, zrobić mu krzywdę?
Podniósł głowę nieco wyżej, w wyraźnie dumnym geście, oczekując na jakikolwiek ruch z jej strony.
— Co chcesz osiągnąć? — syknął nagle, nie mogąc dłużej znieść ciszy, która zaległa wsród zebranych. Parsknął w ironicznie ponurym geście i zmarszczył brwi — Duch księżyca jest mi świadkiem, wszyscy tego pożałujecie! — podniósł głos, a chociaż jego słowa skierowane były do całej grupy, tak nadal potrafił wpatrywać się tylko w jedną osobę.
To musiało się tak skończyć, ale Azula żyła z tą świadomością niemal od urodzenia, a Zuko uparcie nie potrafił się z tym pogodzić.
— Wyznaczyć własną dumę? — parsknął, a na jego ustach pojawił się złośliwy uśmiech — I jak ci to idzie?
OdpowiedzUsuńZuko nie powinien był się z nią drażnić, nie w takiej chwili, ale ani on ani ona nie zachowywali się teraz stosownie do sytuacji. Chociaż właściwie, jak mogło wyglądać to "stosowne zachowanie"? Zuko w założeniu powinien być przerażony gdy Azula przeciągała ten moment w nieskończoność, gdy czuł jak ostrze przesuwa się po jego skórze, gdy jej usta na ułamek sekundy dotknęły jego czoła. Zamiast tego był zirytowany i wściekły, że nie miał możliwości wykonania zadnego ruch, potrząśnięcia nią i przywrócenia do porządku, zupełnie tak jakby wyobrażał sobie, że Azulę można jeszcze uratować.
Spojrzenie Zuko błądziło za skupioną twarzą siostry, mimowolnie postanawiając się jej przyjrzeć zgodnie z niemą wolą księżniczki. Jedynie utwierdził się w przekonaniu, że czas obszedł się z Azulą bardzo łagodnie. W jej oczach dało się dostrzec ten sam obłęd, jaki ukrywał się tam dziesięć lat temu, chociaż teraz skrywała go jakby umiejętniej, być może zdążyła nauczyć się panować nad swoim szaleńczym umysłem, kontrolować własne zachowanie, choć mogły to być równie dobrze wyłącznie jego pobożne życzenia. Oboje zmagali się na codzień z własnymi demonami przeszłości, przez co byli do siebie bardziej podobni niż im obojgu mogłoby się zdawać.
— Nigdy nie brakowało ci kreatywności — zauważył ponuro, przymykając oczy, gdy Azula zniknęła za jego plecami. Szybko okazało się, że miał rację, jednak w porę zacisnął zęby nie pozwalając sobie na nawet najcichszy krzyk bólu. Och nie, nie dostarczy jej tej przyjemności i na pewno nie zapewni pozostałym rozrywki, jakiej niezaprzeczalnie oczekiwali, gdy odrzucili na bok swoje zajęcia i postanowili przyjść popatrzeć na przedstawienie.
Czuł jak zimny pot spływał mu po karku, a następnie wpada za kołnierzyk szaty mieszając się z krwią płynącą stróżkami i łaskoczącą nieprzyjemnie jego kręgosłup. Nie czuł niczego, przynajmniej jeszcze nie teraz, zanim nie zelżał pierwszy szok spowodowany nagłymi cięciami. Azula wiedziała jak i gdzie skierować uderzenia, by zabolało najbardziej, chociaż nie pamiętał już kiedy ostatnio widział ją zadawającą ciosy inaczej niż poprzez magię. Najwidoczniej przebywanie w tym niezwykle barwnym towarzystwie nauczyło ją nowych umiejętności, albo to Zuko nigdy jej tak naprawdę nie doceniał.
— Nawet nie jesteś w stanie spojrzeć mi przy tym w oczy?! — krzyknął, czując jak ostrze wpierw dotknęło opuszka jednego z jego palców, a pózniej gwałtownie wbiło się pod płytkę paznokcia zanim zdążył zareagować. Przez jego na wpół zaciśnięte usta zdołało wydobyć się tylko ciche, gardłowe stęknięcie, chociaż już to sprawiło, że kątem oka dostrzegł na ustach Maara uśmiech. Był dumny z Azuli, zupełnie tak jakby nie spodziewał się, że jego... towarzyszka podróży będzie w stanie zrobić cokolwiek złego swojemu starszemu bratu. Jeśli naprawdę żywił takie przekonanie, to był człowiekiem pozbawionym rozumu oraz podstawowych informacji dotyczących własnego kraju. Zuko i Azula nie byli normalnym rodzeństwem, krzywdzili się nawzajem i próbowali naprawić na własnych zasadach, co ostatecznie okazało się być tragiczne w skutkach i doprowadziło ich do tej właśnie chwili, która w jego umyśle nie pojawiła się do tej pory nawet w formie najgorszego koszmaru.
Zuko czuł jak powoli słabnie, jak momentalnie opuszczają go wszystkie siły, głównie przez rosnącą bezradność spowodowaną niemożnością wykonania żadnego ruchu. Jego ręce związane były tak mocno, że obawiał się, iż w momencie zapalenia sznura nie zdąży się a czas uwolnić i podpali również rękawy swojej szaty, a nie sądził, by ktokolwiek mu wówczas pomógł. Własny żywioł potrafił się czasem obrócić przeciwko magowi. Jedyne co mógł wobec tego zrobić, to zdać się na oprawców, przynajmniej pozornie, gdyż jego umysł dalej pracował poszukując logicznego wyjścia z sytuacji, w którą sam się przecież wpakował. Upór był u nich cechą rodzinnie dziedziczą, co widział teraz również u Azuli krążącej wokół niego i obracającej w dłoniach, iście szaleńczymi ruchami, zakrwawiony sztylet, podczas gdy jednocześnie mamrotała pod nosem zdania nieskierowane w stronę nikogo konkretnego. Znaczy, nie był przekonany czy rzeczywiście dobrze ją zrozumiał, czy nie przesłyszał się, gdy odniósł wrażenie, że Azula rozmawia z ich matką. Czyżby jego siostra miała do czynienia się z halucynacjami? Tknięty tą myślą uniósł brew ku górze, jakby zastanawiając się dlaczego spośród tak wielu ludzi, to akurat Ursa zaprzątała jej głowę. Mimo wszystko zupełnie nagle przestał czuć się osamotniony w swoim pragnieniu rozwiązania ich największej rodzinnej zagadki, która najwidoczniej nie tylko jemu spędzała sen z powiek. Tylko jak miał nakłonić Azulę do współpracy? Zuko nie chciał czekać jednak kolejnych dziesięciu lat, by móc z nią porozmawiać, nie mógł marnować czasu, nawet jeśli całe jego ciało promieniowało bólem, a umysł krzyczał, by uwalniając się z więzów podpalił ją żywcem. Nie był przekonany czy to efekt jego chwilowej złości, czy rzeczywiste pragnienie, jednak żadne z nich nie miało aktualnie okazji by się przekonać.
OdpowiedzUsuń– Pozdrów ode mnie matkę – rzucił chwilę przed tym, gdy ktoś włożył mu do ust kawałek szmaty jednocześnie pozbawiając szansy na dodanie czegokolwiek. W jego wzroku czaiło się jednak wszystko, co w tym momencie chciał przekazać Azuli zanim nie zniknęła pozostawiając go zupełnie samego i zdanego na łaskę mężczyzny przejmującego pierwszą wartę w pilnowaniu księcia. Zuko wiedział, że miałby teraz szansę uciec, ale był zbyt zdesperowany, by od tak porzucić swoją siostrę, która tym razem mogłaby zacząć ukrywać się przed nim znacznie umiejętniej; od dawna był przekonany, że gdyby naprawdę tego chciała, to mogłaby na dobre zniknąć i nikt nigdy więcej niczego by o niej nie usłyszał. Nie mógł na to pozwolić, przynajmniej jeszcze nie teraz, gdy Azula pozostawała w posiadaniu informacji dotyczących Ursy, o ile oczywiście ich ojciec mówił prawdę, co równie dobrze mogło okazać się jednym wielkim tłustym kłamstwem, kolejnym którym Ozai uwielbiał go przecież karmić. Gdyby zrobił to i tym razem... Zuko nawet nie chciał o tym myśleć, wówczas wszystkie jego starania i cierpienie poszłoby na marne, choć na pewno ucieszyło by to byłego Władcę Ognia. Dlaczego po tylu latach nadal ufał słowom swojego ojca?
Nie miał świadomości ile czasu minęło, aczkolwiek pochodnia powoli przygasała, a on już jakiś temu poczuł, że krew przestała spływać po jego plecach, a dłoń nie bolała go już tak bardzo. Był zresztą zbyt rozkojarzy by móc chociaż na chwilę skupić się na bólu, który w tym momencie mógł okazać się pokrzepiający i uwalniający jego umysł od tych wszystkich myśli. Czekał na nią, chociaż skąd właściwie miał pewność, że w ogóle przyjdzie? Musiała przyjść, wierzył w to, potrzebował z nią porozmawiać w cztery oczy, nawet jeśli miała później zamiar sprzedać go za kilka sztuk złota bądź wbić jeden ze swych sztyletów prosto w jego serce. W tym momencie cel nie odgrywał bowiem żadnego znaczenia.
Mimo tego, że Azula zawsze błyszczała w centrum uwagi domagając się atencji wszystkich dookoła, potrafiła również działać niczym cień – bezszelestnie i niewidocznie, chociaż z właściwą sobie brutalnością, którą przejęła po podziwianym ojcu oraz szanowanym dziadku. Zuko często brakowało tej umiejętności, zresztą jak wielu innych, którymi ona mogła poszczycić się już od chwili urodzenia. Samorodny talent magii ognia nie był przecież jedynym, z którym Azula-szczęściara przyszła na świat! Znacznie szybciej od niego przyswajała również informacje i kształciła się w wielu dziedzinach, co kolejny raz udowodniła zjawiając się w pomieszczeniu jakiś czas po tym, gdy pochodnia na dobre zgasła odbierając strażnikowi oraz Zuko jakąkolwiek widoczność. Nie podejrzewał, że zdążyła posiąść wiedzę na temat „gdzie powinna nacisnąć i jak chwycić, by jednym szybkim ruchem skręcić człowiekowi kark”. Do tej pory odnosił bowiem, podparte na dodatek wieloma wydarzeniami, wrażenie że jego siostra nie potrzebowała takich umiejętności, że sama nigdy nie brudziła sobie rąk... chociaż najwyraźniej zdarzało się jej robić wyjątki i łamać kości nawet tym ludziom, których – jak zakładał – znała już od wielu lat. Tylko czemu on się właściwie dziwił? Azula zawsze kłamała. Azula zawsze zdradzała.
OdpowiedzUsuń– Jak śmiesz prosić mnie o zaufanie – rzucił chłodno, gdy wyciągnął prowizoryczny knebel ze swoich ust i przejechał językiem po spierzchniętych ustach. Dopiero wówczas na nią spojrzał, unosząc jednocześnie dłoń i zapalając niewielki płomień, który oświetlił jej twarz – Nie ufam ci i nigdy nie będę, ale... uwolniłaś mnie – z początkowym zawahaniem ponuro stwierdził fakt – Dlaczego?
Wierzył, że musiała mieć jakiś powód, a siostrzaną miłość można było odrzucić bez zastanowienia, już na wstępie. Żadne pozytywne uczucia nie zaistniały między nimi odkąd bawili się razem w pałacowych ogrodach jako dzieci, a Zuko nawet nie łudził się, że kiedykolwiek uda im się powrócić do dawnych czasów. Ba!, on nawet tego nie chciał, to by zaprzepaściło podejmowane przez niego próby mające na celu oddzielenie przeszłości od teraźniejszości, bo tę pierwszą miał paskudny zwyczaj przywoływać we wszystkich momentach swojego życia i rozpamiętywać bez żadnego konkretnego celu.
– Odpowiedz mi! – syknął zniecierpliwiony i gwałtownie szarpnął ją za przedramię, gdy kolejny raz się od niego odwróciła – Nie każ mi wierzyć, że był to gest dobrej woli.
Niegdyś nigdy nie naruszyłby niczyjej przestrzeni osobistej, sam nie lubił przecież, gdy robiono to jemu, tym razem zdawał się zupełnie nie zwracać uwagi na swoje własne przyzwyczajenia oraz zachowania, które mogła zapamiętać. Przez dziesięć lat jego wygląd mógł nie ulec widocznym zmianom, jednak z zachowaniem było trochę inaczej, a Azula musiała w końcu zrozumieć, że nie miała już do czynienia z tym samym słabym chłopakiem, którym niegdyś był jej brat. Władza nauczyła go naprawdę wielu rzeczy, a lata spędzone na doskonaleniu swojego ciała oraz ducha sprawiły, że był teraz w stanie dorównać jej w walce, być może nawet nareszcie okazałby się lepszy. Ta myśl towarzyszyła mu podczas każdego treningu, nawet jeśli był świadom, że może nigdy nie mieć okazji się sprawdzić. Obojętnie bowiem jak zawzięcie próbowałby zaprzeczać – młodsza siostra stanowiła bardzo istotną część jego dawnego oraz obecnego życia, a każda próba odseparowania jej i zapomnienia była z góry skazana na porażkę. Zuko, pomijając rzecz jasna stryja Iroh, nienawidził każdego członka swojej rodziny z osobna za to, jak go potraktowali i za to, jaką drogą postanowili wędrować przez życie. Nigdy nie będzie potrafił im tego wybaczyć.
Brak cierpliwości trzymał się go od zawsze i stanowił główną przywarę jego charakteru, która stawała się dość nieznośna w połączeniu z jego zwyczajową arogancją oraz złośliwością. Azula nie powinna była dziwić się więc jego zachowaniu, zupełnie tak jak on nie powinien był podważać jej czynów, mogąc od razu uznać, że najprościej i najrozsądniej byłoby zrzucić wszystko na jej nieprzewidywalność. Brzmiało to jak stąpanie po najmniejszej linii oporu, jednak Zuko wiedział, że jego siostra taka już właśnie była, w jednej chwili rozcinała skórę na ramieniu swojego brata, w następnej uwalniała jego ręce z węzła, by w kolejnej przyprzeć go do ściany i pozbawić wszelkich złudzeń, że kieruje nią jakakolwiek racjonalność. Ta myśl nie napawała go radością, miał do czynienia z ogarniętą szaleństwem Azulą przez stosunkowo krótki czas, ale już wtedy posiadł cenną świadomość, że w takim stanie bywa jeszcze bardziej przerażająca i jednocześnie intrygująca w swych działaniach, chociaż przyznawał to raczej niechętnie.
OdpowiedzUsuń– Żeby było jasne, nadal ci nie ufam – zaznaczył na wstępie, gdy wycelował w nią palcem – Ale musimy się stąd wydostać i porozmawiać. Obiecuję, że zabiorę ci zaledwie kilka minut – przyznał chłodno, by następnie dodać: – O ile będziesz współpracować.
To akurat nigdy nie było ich mocną stroną, jednak Zuko z jakiegoś powodu postanowił uwierzyć w jej słowa i okazać niemą wdzięczność za pomoc, której z niewiadomego powodu mu udzieliła. Wypowiedziała na głos naprawdę wiele słów, jednak żadne z rzuconych jej uprzejmym głosem zdań nie składało się na odpowiedź na zadane przez niego pytanie, musiał więc uznać swą wolność za kolejny z nagłych kaprysów swojej siostry. Potrafił to zaakceptować, w końcu doszukiwanie się głębszego sensu w podejmowanych przez nią działaniach można było powierzyć jedynie wielkim mistrzom, którzy dorównywali jej sprytem oraz inteligencją, co jednak Zuko przyjmował do wiadomości ze zrozumiałym sceptyzmem.
Opuszczenie obozu zajęło im podejrzanie mało czasu, jak na ucieczkę z domniemanego siedliska największych zbirów w całym Narodzie Ognia. Najwidoczniej nawet zło musiało kiedyś sypiać i cechowało się niedorzeczną ufnością względem jednego stojącego na warcie mężczyzny, któremu w ostateczności nie chciało się nawet unieść ręki w celu ponownego zapalenia pochodni. Zuko nie brał tego za dobry znak i nie przypisywał niczego szczęściu, po prostu udało im się nikogo nie obudzić, bo nie byli amatorami i szaleńcami łaknącymi ponownego złapania... cóż, dobrze, na pewno nie byli amatorami. Co najdziwniejsze, okazało się, że mimo jego pierwotnego wrażenia, współgrają ze sobą niczym sieć pocztowa wielkiego Omashu, przez co dość szybko znaleźli się kilkanaście metrów za obozowym ogniskiem, w lesie stanowiącym jeden z niewielu w całym Narodzie Ognia znanym z raczej ciepłego klimatu, w którym dominowały palmy oraz niskie krzewy. To miejsce wyglądało bardziej jak część Królestwa Ziemi, chociaż na niebie brakowało charakterystycznych dla tamtego rejonu chmur – tutaj księżyc świecił w zupełnej samotności.
– Od kiedy ją widujesz? – zapytał nagle, poprawiając szatę, która spadała mu z ramienia przez rozcięcie w materiale. O dziwo przeszkadzało mu to bardziej niż promieniująca bólem rana – Ojciec o tym wiedział? To miał na myśli, gdy twierdził, że posiadasz informacje na jej temat? – mówił przyciszonym głosem, jakby nadal obawiając się, że wśród zarośli może się ktoś, bądź coś, kryć – W jaki sposób to, że postradałaś zmysły może okazać się dla mnie pomocne!
UsuńZłość wezbrała w nim powodując, że zacisnął dłonie w pięści i niczym warknięcie wypuścił powietrze zalegające w jego płucach. Czyżby naprawdę przebył cały ten dystans na marne? Był głupcem, że posłuchał Ozaia, był głupcem, że dał zwieść się jego słowom i uwierzył w to, że niestabilna psychicznie Azula może mu w jakiś sposób pomóc. Szybko uświadomił sobie jednak, że sam to na siebie sprowadził, więc nie powinien był wyżywać się na otoczeniu, niezależnie od tego, z kogo się składało.
– Wybacz mi. Nie powinienem był tego mówić – rzucił nagle po krótkim zastanowieniu, znacznie spokojniej i łagodniej, jakby rzeczywiście chciał ją w ten sposób przeprosić. Prawda była taka, że czuł się połowicznie winny za stan jej umysłu, chociaż wszyscy utrzymywali, że nie ma ku temu żadnych powodów, że Azula sama to na siebie ściągnęła. Być może, ale on jej przed tym nie obronił, a to czyniło go najpewniej najgorszym starszym bratem na świecie, nawet jeśli wprawdzie nigdy nie dostał szansy, by być dla niej kimś takim.
Zuko w milczeniu podążał za Azulą zastanawiając się jednocześnie dlaczego jego słowa były w stanie zirytować ją z taką łatwością, skoro dawniej potrafił wyrzucić z siebie rzeczy znacznie gorsze i bardziej nieprzemyślane, a ona dalej uśmiechała się złowieszczo, cmokając w politowaniu nad jego głupotą. Teraz straciła na pewności, a on to widział, chociaż Azula z całych sił starała się ukazać wyjaśnienie swojego zachowania w pozornie niebezpiecznym otoczeniu, po części zupełnie tak jakby wiedziała coś więcej i potrzebowała pozostać uważna. Zuko również stał się więc czujniejszy, chociaż gdy odruchowo sięgnął do tyłu pragnąc chwycić za miecze, uświadomił sobie, że te nadal leżały gdzieś w obozie, najpewniej przejęte przez jednego ze zbirów i służące za wykałaczki. Ta myśl nieco go przygnębiła, był do swoich maczet naprawdę przywiązany, aczkolwiek wiedział, że Azula prędzej by go wyśmiała i zmiażdżyła złośliwym przytykiem niż okazała współczucie, więc nie poruszył tematu. Nadal mieli swoją magię, która musiała wystarczyć im do obrony przed... czymkolwiek, co kryło się w zaroślach.
OdpowiedzUsuń– Obchodzi cię – przyznał po chwili, wzruszając przy tym ramionami, czego nie miała jednak możliwości zobaczyć – Inaczej byś mi odpowiedziała, bo jaką by to właściwie zrobiło różnicę? Boisz się i wściekasz na myśl, że gdy powiesz mi w końcu, że widujesz naszą zaginioną od dawna matkę, to uznam cię za pozbawioną zmysłów. Oszalały umysł to słaby umysł – wytknął jej – A ty najbardziej na świecie nie chcesz pokazywać innym, że jesteś słaba.
Analizowanie jej zachowania być może powinien był zostawić na później, jednak niecierpliwie pragnął wyjaśnienia kilku spraw, niezależnie od tego, czy Azula uważała ten moment za dobry czy zły na przeprowadzanie podobnych rozmów. W ich przypadku dobry moment nigdy nie nachodził, ale zdarzały się okazje – takie jak ta – gdzie nie można było uciec od konfrontacji, co Zuko rzecz jasna pragnął aktualnie wykorzystać. Nie tylko jednak plan jego siostry okazał się nie przebiegać tak gładko, albowiem w zadaniu kolejnego pytania przeszkodziły mu słowa Maara skrytego wśród niewysokich drzew. Zuko wpierw ze złością spojrzał na Azulę, jednak jej słowa częściowo go uspokoiły, zupełnie tak jakby wierzył, że nie ma szansy, by za chwilę kolejny raz zmieniła zdanie, a następnie jednym płynnym ruchem nie odcięła jego głowy od reszty ciała. Wiedział przecież, że mimo wszystko byłaby do tego zdolna.
– Zabiję cię, zabiję! – wrzasnął Maar, dalej niemal na oślep strzelając wiązkami ognia. Głównie w Azulę, chociaż ta wykonywała zwinne uniki poruszając się z tak ogromną gracją oraz szybkością, że Zuko przestał wierzyć, iż przez ten czas nie zawracała sobie głowy treningami. Mogłoby się nawet zdawać, że jako samouk poprawiła technikę oraz styl, bo teraz nie stali nad nią żadni mistrzowie, których rad musiała – bądź przynajmniej powinna – słuchać. W każdym razie, była dobra, naprawdę dobra, czyli dokładnie taka, jaką Zuko ją zapamiętał. Nie miał jednak zamiaru pozwolić jej na samotną walkę, nie byłby sobą, gdyby odpuścił szansę zmierzenia się z tym człowiekiem, poza tym byłoby to raczej niehonorowe posunięcie, gdyby zrzucił całą robotę na swoją siostrę.
Po chwili cały las rozbłyskiwał już czerwono-pomarańczowym oraz błękitnym ogniem, a liście oraz igły drzew żarzyły się sprawiając, że w innej sytuacji, można byłoby śmiało uznać, że otoczenie zrobiło się nagle niezwykle piękne. Ogień nadal był jednak tak samo imponujący jak i niebezpieczny, dlatego Zuko starał się okiełznywać posyłane przez Azulę oraz Maara ciosy – spędził w pobliskiej wiosce trochę czasu i obawiał się, że nawet jedna nieostrożnie rzucona w leśną ściółkę iskra mogłaby pochłonąć las i przedostać się dalej, do spokojnie śpiących w swych domach ludzi.
– Ile czasu znasz moją siostrę, że naprawdę uwierzyłeś w jej obietnice? – zapytał oschle, gdy mężczyzna znów nazwał Azulę kłamliwą żmijoropuchą. Zuko skoczył do przodu tworząc ścianę z ognia i zmuszając tym samym Maara co cofnięcia się o kilka kroków. Wtedy Azula przejęła inicjatywę, a mężczyzna upadł na ziemię kaszląc przeraźliwie w kłębach duszącego, wznoszącego się ku niebu dymu, widok był doprawdy żałosny, gdy chwytając się podłoża wojownik usiłował odczołgać się z dala od swoich przeciwników.
Usuń– Zostaw go – rzucił Zuko, kładąc rękę na ramieniu Azuli – Mamy teraz wolną drogę.