czerwca 02, 2015

Nightmare


Pesimistic, morbid, moody, sarcastic and looks hot in black
Every gothic's boy wet dreamd



Mai








27 LAT | MISTRZYNI BRONI MIOTANEJ | NARÓD OGNIA

Dla wszystkich jest jedynie skorupą pozbawioną uczuć czy własnego zdania - nawet osoby, które spędzają z nią najwięcej czasu, widzą w niej jedynie nieskomplikowaną osobę gotową odciąć komuś palce z odległości stu metrów. Wydaje im się, że w Mai nie ma nic - jej cała osobowość zamyka się na braku temperamentu, znudzeniu i obojętności, a jej cenność zamyka się na umiejętnościach walki, które można dowolnie wykorzystywać, bo Mai jest bezgranicznie posłuszna. Bo Mai nie ma własnego zdania, bo nigdy się nie buntuje, bo nigdy nie podniosła głosu czy się sprzeciwiła. Bo Mai nie obchodzi nic, co jej nie dotyczy bezpośrednio, ale jest trochę jak lojalny salonowy piesek, którym można się pochwalić przed publicznością. Przynajmniej tak jest traktowana przez wszystkich - przez własnych rodziców, niegdyś również przez księżniczkę Azulę. Nikogo nie próbuje wyprowadzić z błędu, chowając się za swoją zwykłą, kamienną maską, nieprzenikliwą dla otoczenia. Nauczono ją być idealną córką - cichą, niesprzeciwiającą się, perfekcyjną do granic możliwości i taką gra od wielu lat. Niewielu udało się ją wyprowadzić z równowagi przez ten czas, za dobrze opanowała rolę, którą jej narzucono w życiu.
Problem w tym, że gdy zbyt długo udajesz, zaczynasz wierzyć w kłamstwo, które wytworzyłaś na rzecz innych. Wewnętrzne uczucia, które wbrew powszechnej opinii posiadasz, zaczynają wymierać, zastąpione przez beznamiętność. Cichy opór wobec własnego losu, który nosisz w sobie od dawna, powoli poddaje się autorytetowi żmudnej pracy i życia wymuszającemu bezwzględne posłuszeństwo. Niechęć do ranienia innych, więc twoje shurikeny zawsze trafiają jedynie w ubranie, zanika ze względu na marazm, który cię opanowuje. Zaczynasz tracić cząstkę swojego człowieczeństwa, którą ukryłaś wewnątrz siebie - tę samą, którą tak łatwo zranić, gdy się tylko spróbuje. Sama już nie wiesz, kim jesteś. I tylko jedna rzecz trzyma ją jeszcze na powierzchni. Tylko jedna osoba. Ta sama, którą niegdyś była gotowa przyprowadzić przed tron Lorda Ozai, gdzie czekała ją pewna śmierć, ta sama, która dała jej odwagę, by choć raz w życiu zawalczyć o coś tylko dla siebie. Ta sama, która nałożyła na jej palec pierścionek zaręczynowy stający się zapowiedzią wiecznej obietnicy miłości, mimo że zawsze będzie kochał swoje sekrety bardziej niż kiedykolwiek pokocha ją.
Wszystko się zmienia. Kiedyś była córką apodyktycznego gubernatora Omashu skupionego tylko i wyłącznie na karierze politycznej, teraz jest piętnowana mianem córki szaleńca, który pragnie przywrócić Lorda Ozaia na tron. Kiedyś była najbliższą towarzyszką księżniczki Azuli, teraz jest określana mianem tej, która obróciła się przeciwko niej. Kiedyś wszyscy znali jej imię dzięki tytułowi najlepszej wojowniczki Narodu Ognia i budziła pełen strachu respekt, teraz ludzie widzą tylko przyszłą władczynię, którą podziwiają i uwielbiają, chociaż jej jedynymi przyjaciółmi są shurikeny i sztylety. Podobno wyblakła i szara aura, perfekcja, beznamiętność, apatia, znudzenie, sarkazm - a jednak maska skrywa więcej.

53 komentarze:

  1. [Mai, Mai, Mai. <3 Och, jak ja ją uwielbiam! To zdjęcie miałaś chyba ostatnio, prawda? Mówiłam ci już, że jest cudowne? Bo jest!]

    Kayeko

    OdpowiedzUsuń
  2. [Nareszcie. <3
    Jutro zacznę wątek.]

    najukochańszy Zuko

    OdpowiedzUsuń
  3. [Mai wyszła idealnie, tak samo jak ostatnio. Zdjęcie też jest świetne. Życzę zatem ciekawych wątków i zapraszam do Feuna.]

    Feun

    OdpowiedzUsuń
  4. [Historia ciekawa nie powiem. Zapraszam na wątek do Surji]
    Surji

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Aria chciałaby się z nią zmierzyć :D ]

    OdpowiedzUsuń
  6. Pałac królewski w stolicy Narodu Ognia sprawiał niepokojące wrażenie, jakby nigdy nikogo w nim nie było. Ogromne pomieszczenia z prowadzącymi do nich szerokimi korytarzami, główna sala tronowa, a także przylegający do budynku ogród w rzeczywistości tętniły jednak życiem, chociaż gruby mur oddzielający teren od reszty miasta skutecznie uniemożliwiał osobom trzecim rzucenia chociażby przelotnego spojrzenia. Nie było w tym niczego dziwnego i niestosownego, każdy monarcha odgradzał swój dom od poddanych, chociaż główne wejście było otwarte dla każdego, kto tylko zapragnął audiencji. Głównie nimi Zuko wypełniał swój czas – spotykał się z ludźmi, wysłuchiwał płaczliwych potrzeb i starał się znajdywać rozsądne wyjaśnienie nękających ich problemów, chociaż nie zawsze było to łatwe. Kiedyś nienawidził towarzystwa, niezależnie od tego jakie było, wzbraniał się przed rozmowami, a jego myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół jego własnego dobrobytu i pragnień. Odpowiedzialność związana z rządzeniem najpotężniejszym państwem na świecie miała jednak ogromny wpływ na jego charakter, oczywiście pozytywny, bo ze zgorzkniałego i ponurego księcia banity stał się racjonalnie myślącym władcą, który w końcu przejął pełną kontrolę nad swoim życiem. Nie był nikomu podporządkowany, to inni musieli słuchać się jego, chociaż nauczył się już, że wykorzystywanie swojej pozycji wyłącznie w celu rozkazywania innym może uczynić z niego drugiego Ozaia, a tego nie chciał nie tylko on sam, ale też kraj wciąż zbierający się po klęsce sprzed kilkunastu lat. I dzięki bogom za tą porażkę, bo w innym wypadku bezwzględna dyktatura utrzymałaby się, a na tronie zasiadałaby jego młodsza, psychodeliczna siostra, której miejsce pobytu nie było aktualnie nikomu znane. Zuko zdał sobie sprawę z przykrej zależności, że każda osoba, na jakiej kiedykolwiek mu zależało, ostatecznie go opuściła. Jego matka, która nie była wystarczająco silna, by walczyć za nich wszystkich, jego stryj, który uznał, że bratanek doskonale poradzi sobie sam z władzą, jego przyjaciele, którzy wiedli teraz dorosłe życie – każdy w innym zakątku świata, a nawet jego narzeczona. Kłócili się z Mai często, ona później znikała, by móc przemyśleć swoje i jego racje, ale ostatecznie zawsze wracała, bo miała świadomość, że potrzebowali się nawzajem, a chcąc nie chcąc i tak byli na siebie skazani. Nie dlatego, że na jej palcu błyszczał skromny pierścionek, a dlatego, że... cóż, tak już po prostu musiało być, przemawiała za tym ich historia, bieg zdarzeń, los oraz uczucia, które za każdym razem budziły się w nim na jej widok. Kiedyś powiedział, że nigdy nie jest szczęśliwy, ale było to okropne kłamstwo, bo na widok Mai na jego ustach zawsze pojawiał się uśmiech. Gdy więc dziewczyna nie wróciła do pałacu któryś dzień z rzędu wiedział, że musi ją znaleźć, bo nie zniesie kolejnej samotnej nocy, narady, posiłku czy nawet spaceru, gdy nachodziła go ochota na wyjście do miasta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza tym zaczął się nieco martwić, chociaż Zuko lepiej niż ktokolwiek inny zdawał sobie sprawę z faktu, że Mai potrafi o samą siebie zadbać, a wciąż odbywane treningi były tego świadectwem. Najlepsi mistrzowie ze wszystkich krajów chylili czoła przed jej umiejętnościami w miotaniu bronią, a on nie mógł czuć większej dumy, że przyszła władczyni Narodu Ognia nie będzie kolejną cichą monarchinią, której jedyną umiejętnością okaże się być planowanie bali oraz opieka nad dziećmi. Ślub zbliżał się wielkimi krokami, bo dłuższe zwlekanie miało niewiele sensu, chociaż doradcy nalegali, by poczekać jeszcze trochę i przekonywali go coraz bardziej kreatywnymi argumentami. Zuko był jednak pewien swojej decyzji i miał w planach ustalenie wraz z Mai konkretnej daty, nawet jeśli ich oboje przerażała odrobinę perspektywa ostatecznego przypieczętowania ich związku. Musiał być jednak stuprocentowo pewien, że ona chce tego dokładnie tak samo jak on, chociaż jej częste samotne wycieczki wcale nie napawały go optymizmem. Ta była szczególna, bo nie mógł znaleźć Mai ani w jej rodzinnym domu, ani w kwiaciarni ciotki, ani nawet w sklepie z bronią, w którym mistrz rzemiosła wykonywał wszystkie jej akcesoria. Zdawałoby się, że Mai przepadła, ale Zuko udało się podsłuchać rozmowę jej ojca z matką, w której mężczyzna radował się, że jego córka nareszcie znalazła dla siebie miejsce poza tym „okropnym pałacem”. Był to wniosek odrobinę zastanawiający, więc Zuko nie mógł zbyt długo zwlekać i udał się na obrzeża stolicy, gdzie z kapturem naciągniętym na głowę zaczął przemierzać niemal puste ulice. Nie dostrzegł żadnych ludzi, chociaż był pewien, że do jego uszu dobiegają strzępki rozmowy oraz śmiechy, na dodatek znajome, jednak brzmiące bardzo dziwnie, bo... niespotykanie. Gdy jego wzrok padł na dwie rozmawiające postacie wiedział już dlaczego. Jego Mai śmiała się! Na dodatek w stronę innego mężczyzny! Zuko zacisnął ręce w pięści, by następnie czym prędzej odsunąć się od niskiego płotu z chęcią powrotu dokładnie tą samą drogą, którą przyszedł.

      Zuko

      Usuń
  7. Zuko spojrzał na Mai spode łba, nie dając po sobie poznać oburzenia, które wzbudziła w nim swoim szczeniackim zachowaniem niegodnym wojowniczki. Szaty, które w tym momencie miał na sobie, nie były misternie wykonanym dziełem nadwornego krawca, a kupionymi w naprędce szmatami u wędrownych handlarzy przejeżdżających przez okolicę. Nie oznaczało to jednak, że Mai miała jakiekolwiek prawo do niszczenia ich, zwłaszcza, że zrobiła to tylko po to, by zwrócić uwagę Zuko i rozzłościć go, jakby ironiczne wypowiedzenie jego królewskiego tytułu nie wystarczyło. Nie odpowiedział jej od razu, po prostu nieznacznie wzruszył ramionami i odwrócił wzrok, który na chwilę skrzyżował się z zaskoczonym spojrzeniem siedzącego na podwórzu mężczyzny. Wyglądał na prostaka, na dodatek takiego, który nie reprezentuje sobą niczego więcej poza zadziornym uśmiechem i komentarzami poniżej jakiegokolwiek poziomu, więc Zuko zupełnie nie rozumiał co Mai robiła w jego towarzystwie. Samą rozmowę mógłby jakoś przełknąć, ale ten śmiech! Dziewczęcy, perlisty i pełen szczerego rozbawienia śmiech, którego nie dane było mu usłyszeć od tak dawna, że najpewniej zdążył już zapomnieć jego brzmienia. Nieumiejętność uszczęśliwienia własnej kobiety była sprawą dość haniebną, przez co prócz złości Zuko poczuł również nieprzyjemny ścisk w żołądku podyktowany swego rodzaju wyrzutami sumienia. Bo co jeśli ich małżeństwo rzeczywiście nie było dobrym pomysłem? Co jeśli faktycznie to wyłącznie przywiązanie decydowało o jego wyobrażeniach związanych z ich wspólną przyszłością? Problem w tym, że podobne wątpliwości przemawiały na ogólną niekorzyść ich pokręconego związku, chociaż Zuko do pewnego momentu tłumaczył przed samym sobą każdy argument przeciw ślubowi. Być może znów okazał się być ślepy i naiwny, zupełnie tak jak w przypadku każdej innej osoby, na której kiedykolwiek mu zależało.
    – Mógłbym zapytać dokładnie o to samo – odparł beznamiętnie – Nie dawałaś znaku życia od kilku dni, więc zacząłem się niepokoić. Najwyraźniej niesłusznie, gdyż jak widzę zdołałaś zapewnić sobie rozrywkę oraz schronienie na czas pobytu poza pałacem. Godne podziwu, doprawdy, bo sądziłem, że nie jesteś już w stanie niczym mnie zaskoczyć... – przyznał, ostatnie słowa wypowiadając szczególnie złośliwym tonem. Zuko nie posądzał Mai o zdradę, bo wiedział, że miała w sobie zbyt dużo dumy oraz honoru, by wykonała tak wątpliwy moralnie krok, ale nie zmieniało to faktu, że jej ciągłe ucieczki oraz kłótnie zaczynały go męczyć. Wiedział, że była kobietą wartą cierpliwości i poświęcenia, ale czy ona mogła odwdzięczyć mu się tym samym? Skąd mógł mieć pewność, że po kolejnej błahej kłótni Mai nie postanowi zniknąć z jego życia na zawsze i zostawi go samego – upokorzonego, zranionego i z narodem, który potrzebuje dwójki przywódców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Co tym razem zmusiło cię do ucieczki? Ktoś źle ci podał śniadanie, nie pościeliłem po sobie łoża, zagubiłaś shurikeny wśród wyjściowych szat, pałacowy ogród nie jest w stanie sprostać twoim oczekiwaniom względem spacerów, czy to jeszcze coś innego? – zapytał, a następnie położył obie dłonie na rękojeściach maczet wystających z pochwy u jego prawego boku – Przepraszam, musisz zrozumieć, że czasem się gubię w rzeczach, które w danym momencie doprowadziły do tego, że się zdenerwowałaś – dodał, chociaż w jego słowach nie można było usłyszeć skruchy. Czuł jedynie złość przemieszaną z wciąż rosnącą niepewnością, bo rozdarcie pomiędzy chęcią wzięcia jej w ramiona, a odwróceniu się i samotnego powrotu do pałacu było zbyt silne. Naprawdę nie wiedział co robić, chociaż nie potrafił darować sobie złośliwych uwag oraz beznamiętnego wyrazu twarzy, którego sama go nauczyła. Niegdyś siłą wyciągnąłby ją z podwórza i doprowadził do bezpośredniej, bardzo głośnej konfrontacji, jednak teraz? Miał na głowie zdecydowanie zbyt wiele problemów i czuł się okropnie z myślą, że jego ukochana zamiast stanowić jego podporę stawała się coraz większym ciężarem. Oczywiście nie oznaczało to, że Zuko miał zamiar od tak zrezygnować z pracy nad ich związkiem, bo wbrew wszystkim myślom jego uczucia do Mai były prawdziwe i przerażająco silne, ale nie miał zamiaru zmuszać jej do pozostania u jego boku. Nie tym razem, nie gdy wiedział, że ona niekoniecznie pragnie tego samego.
      – Wróć do mnie, gdy będziesz gotowa. Powinniśmy porozmawiać, Mai – powiedział w końcu, tym razem nie nadając swojemu głosowi konkretnego tonu. Naprawdę nie chciał się z nią kłócić, zwłaszcza przy postronnym obserwatorze, który... niespodziewanie zniknął z pola widzenia, gdy Zuko znów przekrzywił głowę wpatrując się w podwórze. Nieznacznie zmrużył oczy w podejrzliwym geście, a jego ręce przestały swobodnie spoczywać na mieczach, teraz były na nich zaciśnięte aż zbielały mu knykcie.

      beznamiętny (ale kochający!) Zuko

      Usuń
  8. Zuko zmarszczył brwi, gdy usłyszał jej oskarżenie, początkowo chcąc zaprzeczyć i wyjaśnić oczywistą niedorzeczność. Po chwili zwątpienia zrozumiał jednak, że Mai miała rację, gdy mu to zarzuciła, chociaż nie znała nawet połowy historii, która kryła się za jego słowami. Spotkania z doradcami stanowiły najgorszą część obowiązków, z jakimi zmuszony był zmagać się Zuko, bo chociaż teoretycznie władza spoczywała tylko i wyłącznie w jego rękach, tak tradycją było, że każdy monarcha zmuszony był do posiadania zaufanego grona ludzi pomagających mu w podejmowaniu decyzji. Rzecz w tym, że w ciągu tak wielu lat praktycznie nigdy nie skorzystał z tego przywileju – robił co chciał, bo zaufaniem mógł obdarzyć jedynie samego siebie, a podejmowane przez niego decyzje rzadko kiedy niosły za sobą negatywne konsekwencje. Nauczył się już tego i owego, doradcy stanowili jedynie ozdobną część pałacu, gdy wyciągali pieniądze z królewskiego skarbca lub odpisywali na dyplomatyczne listy. Poza tym bardzo lubili wtrącać się w jego prywatne życie i uparcie przekonywali go, że małżeństwo z Mai to zły pomysł, chociaż Zuko wymyślał coraz to nowe odpowiedzi mające na celu zostawienie go w spokoju. Najpierw tłumaczył się tym, że znalazł kobietę idealną do przejęcia władzy, później próbował ich przekonywać, że małżeństwo z ziemską księżniczką wcale nie przyczyni się do poprawy stosunków między państwami, później zrozumiał jednak, że żadne z powyższych nie przynosi żadnych efektów. Jedyne co mógł zrobić, to ignorować wszelkie próby nakłonienia go do zmiany zdania, chociaż ostatnia sytuacja przebiegła odmiennie do pozostałych, gdyż Zuko znajdował się na granicy wytrzymałości i pragnął jedynie spokoju. Gdy więc doradca Sho podsunął mu pod nos kolejny list do króla Kueia proszący o audiencję w związku z zamążpójściem po prostu przytaknął, potwierdził, że żadnego ślubu z Mai nie będzie, bo to oczywiste, że powinien ożenić się z królewską córką. Gdy jednak ucieszony mężczyzna opuścił jego komnatę Zuko podarł list i podpalił własnym ogniem, a następnie zaczął zastanawiać się, czy gdy na kolejnej obradzie podsunie propozycję usunięcia wszystkich doradców z pałacu, to spotka się to z oburzeniem, czy złością. Miał możliwość zrobienia tego, chociaż naprawdę nie sądził, by była to rozsądna decyzja biorąc pod uwagę, że doradcy dzierżyli w swych prywatnych zasobach trzydzieści procent armii Narodu Ognia, na której utrzymanie łożyli. Poza tym wśród dziesięciu zadufanych w sobie i beznadziejnych staruchów znalazło się też miejsce na kilka kompetentnych osób, którym faktycznie zależało na dobru kraju, a ich rady okazywały się nieocenione.
    Mai powinna już zrozumieć jednak, że wszystko co Zuko do nich mówi jest albo ironiczne albo złośliwe, bo niejedną godzinę poświęcili na wymienianiu się uwagami dotyczącymi głupoty tych ludzi. Poza tym, choć jak widać było to zwyczajnie niedorzeczne pragnienie, odnosił wrażenie, że dziewczyna zna go już na tyle dobrze, by nie musieli odbywać podobnych tej rozmów – przez tyle lat uczył ją zaufania do samego siebie, a ona wciąż nie potrafiła mu tego zaoferować. Z drugiej strony on również najwidoczniej wcale jej nie znał, chociaż wpatrując się w jej pełne niewyjaśnionego żalu oczy, dotykając gładkiej skóry na jej policzku, a następnie przyciskając ją do swojej piersi... wiedział, że mógłby jej to wybaczyć. Rzecz w tym, że Mai nałogowo dostarczała mu kolejnych powodów do zwątpienia, a pojawienie się na horyzoncie grupy osób na czele z Nihao było kolejnym tego świadectwem. Zuko odsunął się od dziewczyny i ściągnął ze swojej głowy kaptur, bo kamuflaż okazał się być zbędny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Czekaliśmy na to tyle czasu – powiedział podekscytowany mężczyzna, który zrównał się krokiem z przyjacielem Mai – Władca Ognia Ozai musi odzyskać należne mu miejsce na tronie!
      – W imię czego?! Kolejnej wojny, która sprawi, że cały świat skończy w ogniu? – krzyknął Zuko, przechodząc kilka kroków i tym samym zasłaniając dziewczynę. Był to mimowolnie opiekuńczy odruch, bo w walce radziła sobie przecież doskonale – Porzućcie nadzieję, że pozwolę wam się o tym przekonać.
      Ruch New Ozai Society nie był złożony z mistrzów magii ognia oraz władania bronią, aczkolwiek należało liczyć się z nim przez wzgląd na ilość osób, które wciąż popierały poprzedniego władcę i bezmyślnie pragnęły jego powrotu na tron. Zuko nie potrafił tego zrozumieć, nawet nie chciał próbować, bo jemu samemu rządy ojca kojarzyły się tylko i wyłącznie z niewyobrażalną tyranią, której należało jak najszybciej zapobiec. Niektórzy nie potrafili na to patrzeć w ten sposób, tęsknili za dyktaturą, strachem oraz cierpieniem, bo ślepo wierzyli, że dzięki takiej polityce Naród Ognia jest najpotężniejszym krajem na świecie, co bardzo mijało się z prawdą. Zuko widział życie innych ludzi, sam przez jakiś czas nim żył, więc wiedział, że powrót Ozaia oznaczałby koniec pewnej ery, którą budował Aang. Nie można było do tego dopuścić, nawet jeśli oznaczało to, że Zuko będzie musiał zamordować każdego członka buntowniczej frakcji gołymi rękami i bez niczyjej pomocy. Problem w tym, że zmęczenie odbierało jego ruchom na płynności, szybkości oraz celności, przez co walka z kilkunastoma mężczyznami, zazwyczaj stanowiąca znikomy problem, teraz praktycznie wycieńczyła go już po kilku ruchach. Ogień, którym miotał, stracił na sile, więc sięgnął po miecze obezwładniając część z atakujących. Jednocześnie starał się obserwować Mai, chociaż nie potrafił dostrzec jej w tumanach kurzu, które wzniosły się ku górze maskując widoczność każdemu, kto tylko zwabiony zamieszaniem wybiegł z domu. Nawet Zuko stracił na czujności, przez co nie zauważył, gdy Nihao zaszedł go od tyłu i uderzył w głowę.

      cierpiący z miłości (lol2) Zuko

      Usuń
  9. Był przekonany, że coś mu się śniło, chociaż obrazy pojawiające się w jego głowie zdawały się być rozmazane oraz dobiegające z oddali. Widział w nich swoją matkę, wuja, przyjaciół oraz Mai, chociaż nie był w stanie niczego do nich powiedzieć; nie mógł się nawet ruszyć, podczas gdy oni oddawali się rozmowom we wspólnym gronie. Zdawało się, że zupełnie nie zauważają jego obecności, tak jakby był niewidzialny, tak jakby nie chcieli go zauważać, chociaż z całych sił starał się nie pozwolić swojemu umysłowi na karmienie go podobnymi myślami. To była dość intrygująca sprawa, bo niespodziewanie zdał sobie sprawę z tego, że to nie jest do końca sen, skoro potrafi przerwać obraz na własne życzenie i dopowiedzieć do niego w myślach jakiś komentarz. Jednocześnie nie był jednak w stanie otworzyć oczu ani poruszyć żadną częścią ciała, jedyne nad czym sprawował w tym momencie kontrolę, to jego własny umysł, chociaż i ten zdawał się działać trochę wbrew niemu. Koszmary zaczęły nękać Zuko dobrych kilka miesięcy temu, gdy Azuli udało się uciec z aresztu domowego, chociaż nie był do końca pewien jaki jego siostra może mieć z tym związek. Przynajmniej do czasu, gdy motywem przewodnim jego snów nie zaczął być idący śladem córki Ozai, którego wredny śmiech dzwonił mu w uszach niemal bezustannie, gdy chociaż na chwilę pozostawał w samotni, w zupełnej ciszy. Ochrona w więzieniu została zwiększona trzykrotnie, ale czy to naprawdę mogło powstrzymać byłego Władcę Ognia przed ucieczką? Zuko miał nadzieję, że tak, ale niczego bardziej na świecie nie bał się niż pomyłki w tej kwestii. Ozai był nieprzewidywalny, tak samo jak jego poplecznicy, przez których wylądował w tym miejscu z raną głowy... Przynajmniej takie odnosił wrażenie, gdy bodźce z zewnątrz powoli zaczynały do niego dobiegać, a jego ramię zaczęło się dziwacznie trząść w akompaniamencie czyjegoś stanowczego głosu. Dopiero wówczas zdołał otworzyć oczy i poderwać się do pozycji siedzącej, przez co niemal zawył z bólu spowodowanego leżeniem w bezruchu na twardej podłodze przez dobrych kilka godzin. Zanim więc odwrócił się, by spojrzeć na Mai, dotknął dłonią rany na głowie, która na całe szczęście nie krwawiła, chociaż bolała niemiłosiernie, zaczął się więc mimowolnie zastanawiać, czym Nihao go uderzył.
    – Przyszłaś dokończyć dzieła? – mruknął niemrawo, jakby zaspanym głosem, a następnie pstryknął palcami, by pomiędzy nimi pojawił się niewielki płomień. Jego oczy nie przyzwyczaiły się jeszcze do ciemności, a czuł potrzebę rozejrzenia się po pomieszczeniu, w którym go zamknięto, choć gdy już to zrobił miał ochotę się gorzko roześmiać. Przypominało to jakiś składzik pełen niepotrzebnych rzeczy, bo nawet „cela”, w jakiej go zamknięto chybotała się przy każdym ruchu, dzięki czemu wydostanie się zajęło mu zaledwie kilka sekund. Odnosił wrażenie, że ktoś miał tutaj być z nim, pilnować go i ponownie położyć do snu, gdyby przypadkiem się ocknął, ale alkohol porozlewany na podłodze świadczył o niekompetencji wyznaczonej do zadania osoby. Na całe szczęście dla Zuko, chociaż był już przyzwyczajony do porwań, napadów, gróźb i tym podobnych, oczywiście w głównej mierze za sprawą New Ozai Society, z którym tym razem miał zamiar rozprawić się raz na zawsze. Nawet jeśli będzie musiał ściąć ojcu Mai głowę na głównym placu, bo nie miał żadnych wątpliwości, że to właśnie ten człowiek – mogący być w przyszłości jego teściem – odpowiada za dzisiejszą sytuację. To nie był przypadek, a Zuko zaczął zastanawiać się, czy jego narzeczona naprawdę brała w tym wszystkim udział, czy została użyta jako pionek w tej niebezpiecznej i chorej grze zwolenników tyrana. Rzecz w tym, że Mai nie była taka, ona nie pozwalała sobą pomiatać i niemal zawsze wiedziała o wszystkim co się dzieje, więc dlaczego dzisiaj miałoby być inaczej? Może jej złość spowodowana jego głupim komentarzem była na tyle silna, że postanowiła pomóc ojcu w wykonaniu planu? A teraz poczuła wyrzuty sumienia i postanowiła mu pomóc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Naród Ognia jest wdzięczny za twoją pomoc, twoje czyny nie zostaną zapomniane – powiedział w końcu, gdy stanął na nogach. Była to standardowa formułka, którą raczono żołnierzy wracających z bitew, posłańców wiozących dyplomatyczne dokumenty, czy też medyków opiekujących się rodziną królewską – Zapomniane nie zostanie również to, że twój najlepszy przyjaciel niemal zrealizował plan zamordowania mnie, najpewniej wymyślony przez twojego ojca, więc nie jestem skłonny uwierzyć, że o tym nie wiedziałaś. Jak mogłaś, Mai?
      Ostatnie słowa wypowiedział już znacznie spokojniej i bez nerwowego tonu, którego nie potrafił powstrzymać. Kochał ją i naprawdę pragnął jej wybaczyć, nawet coś tak okropnego jak pomoc w zamachu na jego życie, ale ta świadomość zaczęła go przerażać... Powinien być bezwzględny wobec wszystkich, niezależnie od swoich uczuć i przekonań. Jeśli Mai naprawdę myślała, że w jego życiu jest cokolwiek czy ktokolwiek ważniejszy od niej, to powinna była poznać teraz jego myśli. Nie miała jednak takiej możliwości, a sam Zuko niechętnie by się z tego zwierzył, bo nigdy nie uchodził za ckliwego bądź romantycznego, zresztą ona nigdy tego od niego nie wymagała. Nie zauważył nawet kiedy jego ukochana zaczęła mieć większe potrzeby, kiedy zapragnęła by poświęcał jej więcej uwagi i kiedy zrozumiała, że związanie się z władcą może odebrać jej szansę na normalność. Zawsze uważał, że właśnie tego oboje pragnęli – rozsądnych rządów, zaprowadzenia ładu, naprawienia społeczeństwa otumanionego przez wojnę, a także jednocześnie zaplanowania wspólnej przyszłości, w której oboje zestarzeliby się u swojego boku, być może kłócąc się nawet bardziej zawzięcie niż za młodu. Chociaż może tak naprawdę to były tylko jego marzenia?

      bardziej emo niż Mai Zuko

      Usuń
  10. Był w tak głębokim szoku, że jedynym dowodem na to, iż ta sytuacja faktycznie wynikła był piekący ból na policzku oraz jego odchylona przez siłę uderzenia głowa. Kilkukrotnie zamrugał oczami, by następnie dotknąć dłonią twarzy i jednocześnie wolno spojrzeć na Mai, dalej nie do końca rozumiejąc co się właściwie stało. Uderzyła go. Uderzyła go! Gdy ta świadomość przeniknęła do umysłu Zuko najpierw ogarnęła go wściekłość, rosnąca wręcz furia, przez którą pomiędzy jego dłońmi zaczęła wzrastać temperatura, jednak po kilku sekundach wymownego milczenia zrozumiał, że mógł sobie na to zasłużyć. Mai była najwidoczniej tego samego zdania, gdyż nie przerwała wypowiadania na głos kolejnych słów, zupełnie tak jakby nic się nie stało, tak jakby jej zachowanie było czymś zupełnie naturalnym. Często uciekała się do przemocy fizycznej – shurikeny niejednokrotnie przecięły jego ciało oraz ubrania, gdy rozwścieczona chciała zdobyć jego uwagę, ze trzy razy rzuciła w niego talerzem podczas wspólnego obiadu, ale nigdy nie uderzyła go w twarz. Nigdy nie pokazała mu w tak dosadny sposób, jak bardzo bolą ją jego bezmyślnie wypowiadane słowa.
    – Oczywiście, że dam radę – powiedział bez cienia zawahania, ponownie głosem tak lodowatym, jak nieprzenikniona tundra zajmująca część Północnego Plemienia Wody – Nie jestem amatorem, nie pozwolę się znów obezwładnić.
    To nie był pierwszy raz kiedy Mai go ratowała, chociaż Zuko zdawał się o tym bezustannie zapominać. Wpakowywał się w kłopoty z taką częstotliwością, jakby los odgórnie skazał go na ciągnące się pasmo porażek oraz problemów, ale ona zawsze była przy nim, by wyciągnąć w jego stronę pomocną dłoń. Najpierw w Ba Sing Se, gdy nie wydała go księżniczce Azuli, nawet jeśli było to główne zadanie, z którym przyjechały do miasta. Później w więzieniu, gdy zbuntował się dołączając do Avatara, by nauczyć dzieciaka magii ognia, a w wyniku kilku błędnie podjętych decyzji został zamknięty na Wrzącej Skale. Kolejny raz, gdy trafili w sam środek pułapki zastawionej przez New Ozai Society. I dzisiaj znów, w bardzo podobnej do poprzednich sytuacji, gdy przez swoją głupotę oraz poharatanie emocjonalne nie był w stanie pozostać w pałacu dając się ponieść potrzebie odnalezienia Mai. Och biedny Narodzie Ognia, jesteś rządzony przez władcę, który nie potrafi nawet zadbać o samego siebie!
    – Jak według ciebie powinienem to wszystko odebrać? – zapytał nagle, powstrzymując ją przed wyjściem z pomieszczenia – Uciekasz ode mnie zostawiając na stoliku ten cholerny pierścionek, a później widzę cię śmiejącą się z obcym mężczyzną, którego przedstawiasz mi jako przyjaciela. Resztę historii dopowiedz sobie sama, bo inaczej wcale byś nie musiała ratować mojego zdradzieckiego tyłka. I na litość Avatara Mai, nigdy więcej nie nazywaj mnie waszą wysokością!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez kilka sekund wpatrywał się w nią z jawną irytacją, by następnie obejść pomieszczenie i przerzucić sobie przez ramię pas z mieczami, które z oczywistych względów zostały mu odebrane przed zamknięciem. Mógł polegać na swojej magii, bo tymczasowa utrata przytomności pozwoliła mu – co ironiczne – na odzyskanie sił, ale nie miał zamiaru zostawiać swoich maczet na przechowanie buntownikom. Poza tym odnosił wrażenie, że zupełnie by się nie wzbraniał, gdyby miał szansę poderżnąć któremuś z nich gardło, chociaż nie chciał, by dziewczyna musiała na to patrzeć. W tym momencie nie był nawet pewien, czy chce aby patrzyła na niego, ale nie potrafił dłużej zwlekać z wypowiedzeniem na głos słów, które od wyjścia z pałacu towarzyszyły mu bezustannie.
      – Powiedz mi, powiedz mi czy uważasz, że nasze wspólne plany na przyszłość mają jakikolwiek sens – rzucił nagle, a następnie chwycił ją za ramiona i przytknął do ściany w taki sposób, że nie mogła wykonać żadnego ruchu – Jeśli nie, to jesteś wolna, Mai. Możesz zrobić ze swoim życiem co tylko chcesz, a ja obiecuję nie niepokoić cię już nigdy więcej. Ale jeśli jakąś część ciebie pragnie pozostać przy moim boku, ze wszystkimi nieodłącznymi tego wadami oraz przeciwnościami, to będę o ciebie walczył dopóki tylko starczy mi sił.

      oprzytomniały Zuko

      Usuń
  11. Zuko nigdy nie brał nawet pod uwagę zmiany miejsca zamieszkania, bo choć pałac będący jego domem przywodził na myśl wiele negatywnych wspomnień, tak stanowił jednocześnie tło dla jednych z tych najlepszych. Tutaj bawił się z Azulą, gdy żadne z nich nie zawracało swoich dziecinnych głów toczącą się za murami wojną, tutaj spędzał czas ze swoją matką zanim ta nie przepadła, tutaj odniósł swoje największe zwycięstwo i tutaj ogłoszono go nowym Władcą Ognia. Pałacowe korytarze nigdy nie były jednak łaskawe dla jego związku z Mai, bo większość ich wspólnych wartych zapamiętania przygód zadziała się w zupełnie innych miejscach – w Ba Sing Se, gdy pocałował ją po raz pierwszy, czy też w Republic City, gdy odważył się poprosić ją o rękę w najmniej romantyczny sposób, na jaki tylko było go stać. Ale czy to nie dawało im szansy? Szansy na zbudowanie dla siebie domu w tym miejscu, na stworzenie nowych, dobrych wspomnień, których będą trzymać się do końca życia. Zuko nie był pewien jak zapatruje się na to Mai, bo gdy przyciskał ją do ściany i starał się dostrzec cokolwiek w jej spojrzeniu miał wrażenie, że ma szansę ponownie dostać w twarz. Nie lubiła, gdy naruszało się jej przestrzeń osobistą, a co dopiero tak gwałtownie i niespodziewanie, a on doskonale o tym wiedział – nie mógł jednak dłużej zwlekać z tym pytaniem. Każda komórka ciała bolała go na myśl o tym co może usłyszeć, więc gdy w końcu odezwała się... gdy wypowiedziała na głos te słowa, zrozumiał jak wielkim głupcem był, że w nią zwątpił. Nie dane było mu jednak chociażby spróbować wytłumaczyć swojego zachowania, by Mai nie odnosiła dalej idiotycznego wrażenia, że jego złość była spowodowana zwyczajnym śmiechem, bo Nihao najwyraźniej nie brał udziału w alkoholowej libacji mającej miejsce za ścianą. Zuko odsunął się od dziewczyny i skinął głową w jej stronę, tym razem nie miał zamiaru tracić Mai z oczu, gdyż tylko walcząc u swojego boku byli niepokonani. Poza tym jego ruchy nadal mogły tracić na zwinności, gdy przypominał sobie o pulsującym bólu głowy, który rozchodził się na całe jego ciało. Musieli współpracować.
    – Masz szansę się poddać – powiedział Zuko, wychylając przed siebie jeden z mieczy – Zejdź nam z drogi, a obiecuję cię oszczędzić.
    Nihao zaśmiał się na te słowa, a następnie ruszył do przodu wyciągając zza pleców swoją broń. Nie był to miecz najlepszej jakości, aczkolwiek ruchy wykonywane przez mężczyznę świadczyły o jego dobrym obyciu z podobną tej bronią, co czyniło go godnym przeciwnikiem. Nie oznaczało to jednak że niemożliwym do pokonania, chociaż pomieszczenie, w którym się znajdowali, było zdecydowanie zbyt małe, by można było swobodnie posługiwać się w nim magią ognia. Nihao zdawał się jednak nie zwracać na to uwagi, gdyż na zmianę z przecinaniem powietrza ostrzem miecza korzystał z ognia, którym celował jednak bardziej w Zuko niż Mai, najwidoczniej wciąż mając na uwadze ich „przyjaźń”. Niezaprzeczalnie mieli więc nad nim przewagę i mogliby wygrać, by później zaciągnąć go do pałacowego więzienia, gdyby tylko Nihao nie pokierował wiązką ognia na drewnianą część konstrukcji budynku, gdy Zuko uchylił się przed atakiem. Nie zauważyli tego od razu, zbyt pochłonięci dalszą walką, chociaż w momencie, w którym ogniem zajął się również sufit dym zaczął stopniowo wypełniać całe pomieszczenie. Zuko momentalnie cofnął się dopadając wyjścia od drugiej strony, nie chcąc dłużej tracić czasu na Nihao, którego ataki Mai nadal musiała odpierać mimo praktycznego braku widoczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Mai! Tu jest wyjście – krzyknął, chwytając ją za ramię. Dokładnie w tym samym momencie jedna z belek wydała dziwny, przypominający strzał dźwięk, a następnie upadła zwalając Nihao z nóg i przygniatając go swoim ciężarem – Naprawdę powinniśmy już iść... – dodał Zuko, ostrym tonem, gdy usłyszał krzyki i wołania dobiegające z pomieszczenia obok. Nie czuł żadnej litości dla tego mężczyzny, martwił się jedynie o swoje i Mai bezpieczeństwo. Odrobinę mocniej zacisnął palce na jej wrażliwej skórze, chociaż oskarżenie o siniaki przyjmie na klatę, ważne było jedynie wydostanie jej stąd całej i zdrowej. Być może nie doszła jeszcze do tej konkluzji, ale była najważniejszą osobą w jego życiu, a trudności z funkcjonowaniem napotykał już w momentach, w których znikała na zaledwie kilka dni. Potrafił zrozumieć to, że mogła zechcieć pomóc Nihao, ale wówczas on będzie musiał zrobić to samo, dla niej.

      nie tak uroczy jak ona Zuko

      Usuń
  12. Gdyby ktokolwiek powiedział mu, że stanowi obiekt westchnień oraz pożądania chociażby jednej pałacowej służącej, to najpewniej mocno by się tą rewelacją zdziwił. Szybko doszedłby jednak do wniosku, że tym co może pociągać w nim kobiety jest władza, bo przecież która nie chciałaby pławić się w luksusach, rozkazywać innym i zasiadać na tronie? To nie jego aparycja lub charakter, bo kto byłby w stanie każdego dnia budzić się obok człowieka z tak paskudną blizną, kto chciałby wysłuchiwać jego wiecznych narzekań, kto byłby w stanie to wytrzymać? Być może Mai, ale nawet ona miała swoją granicę wytrzymałości, zupełnie tak jak i Zuko, gdy zaczął zastanawiać się, czy jej wyznanie miłości będzie wystarczającym czynnikiem potrzebnym do uratowania tego związku. Związku, o którym ludzie nie mieli pojęcia. Zuko patrzył na Mai zupełnie inaczej niż inni – dla niego nie była wątłą, bladą dziewczyną bez charakteru, a najpiękniejszą kobietą na świecie, której fascynująca nienawiść do świata nie mogła równać się z niczym innym. Nie była nudna, potrafiła być zabawna, lubił rozmawiać z nią o wszystkim i o niczym, a każdą spędzoną z nią sekundę jego umysł traktował jak największą przyjemność. Nikt inny nigdy nie był w stanie dać mu tyle co ona, choć jednocześnie nikt nigdy tyle od niego nie brał, nikt nie był w stanie go tak zawodzić i uszczęśliwiać jednocześnie. Puścił ją, niechętnie i z grymasem na twarzy, bo posłużyła się możliwie najgorszym i najbardziej bolesnym szantażem, na jaki tylko było ją stać. Puścił ją jednak nie dlatego, że bał się końca, ale dlatego, że zraniła go tym ciosem, gdy zagrała najmniej honorową kartą w celu ratowania swojego kłamliwego przyjaciela. Wybrała Nihao, na dodatek porównując go do Azuli.
    – Brakuje słów, którymi mógłbym ci teraz cokolwiek odpowiedzieć – mruknął jedynie, obserwując jak w kilku zwinnych ruchach Mai przedostaje się do leżącego na ziemi mężczyzny. Nie pomógł jej, chociaż prawdopodobnie powinien był to zrobić, jedynie oparł się o drzwi w ten sposób, że dym miał szansę ucieczki, a następnie poczekał aż Nihao zostanie wyciągnięty spod belki. Ich spojrzenia się skrzyżowały i wyrażały identyczną niemal złość, chociaż tym razem to Zuko miał przewagę, przez co to on odwrócił głowę pierwszy, by następnie wyjść z pomieszczenia. Mai sobie poradzi, zresztą w tym momencie nie potrafił skupić się na niczym innym, jak na znalezieniu wyjścia z tego konstrukcyjnie zawiłego budynku, w którego głównym korytarzu znajdowało się kilka par drzwi. Które prowadziły na zewnątrz? Zuko uznał, że nie ma czasu bawić się w otwieranie każdych, więc skierował ogień na jedyne okno, które pod wpływem uderzenia rozpadło się na milion kawałeczków. Świeże powietrze wdarło się do pomieszczenia pozwalając mu odetchnąć kilkukrotnie zanim wyszedł na zewnątrz czekając na Mai. Pojawiła się na końcu korytarza, a tuż za nią kilku mężczyzn próbujących ją zatrzymać, oczywiście niezbyt skutecznie, bo w wyniku swojego pijaństwa ciężko było im się uchylać przed lecącymi ostrzami. Zuko skoczył do przodu tworząc ścianę z ognia, dzięki czemu zatrzymali się w pół drogi, a oni mogli swobodnie opuścić budynek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiał być nieprzytomny przez dobrych kilka godzin, bo na zewnątrz było już zupełnie ciemno, a księżyc wysoko górował nad miastem. Czym prędzej musiał więc dotrzeć do pałacu, gdyż pewnym było, iż doradcy oraz służba zdążyli dawno zauważyć jego zniknięcie i być może wszcząć akcję poszukiwawczą. Wielokrotnie powtarzał im, by nigdy nie siali paniki, gdy zniknie na kilka godzin, ale nie potrafił się im dziwić, przecież odkąd przejął władzę dokładnie szesnaście razy ktoś próbował targnąć się na jego życie. Był to prawdopodobnie nowy rekord, a Zuko nie potrafił zrozumieć dlaczego niektórzy tak bardzo pragnęli zrzucić go z tronu, dlaczego uważali go za takiego złego i niegodnego rządów.
      – Idziesz ze mną? – zapytał nagle, patrząc na Mai – Możesz zostać i pomóc przyjacielowi – dodał, bez cienia złośliwości w głosie, a następnie ruszył przed siebie. Nie miał na sobie przebrania, był ubrany w przybrudzone oraz podarte szaty, a jego twarz pokryta była sadzą, czuł się niemal tak, jakby ponownie spacerował ulicami Ba Sing Se jako wygnany siedemnastolatek. Zraniony, nieszczęśliwy i samotny, bo chociaż Mai była przy nim, chociaż powiedziała na głos tamte słowa... coś było nie w porządku i pierwszy raz od dawna nie miał zamiaru tak po prostu odpuścić, by ponownie ją do siebie przyjąć. Mai sądziła, że dla niego zawsze najważniejsze będą sekrety, ale prawda była taka, że to ona nie potrafiła określić swoich priorytetów.

      im-never-happy Zuko

      Usuń
  13. Nie był do końca pewien co się z nim dzieje. Od kilku miesięcy nie był sobą – otumaniony, wyzbyty z wszelkich emocji, wiecznie zmęczony i niechętny do robienia czegokolwiek. Wstawał z łóżka jedynie z obowiązku, uśmiechał się tylko wówczas, gdy wymagała tego od niego uprzejmość (lub złośliwość), jego przemowy pozbawione były dawnego polotu i charakterystycznie brzmiącego zaangażowania... Zupełnie tak jakby zamienili się z Mai miejscami, bo obecnie to ona nie stroniła od dotyku, krzyku i ogólnej, choć nadal skąpej, uczuciowości, podczas gdy Zuko po prostu jej na to pozwalał za bardzo obawiając się chwili, w której na zawsze znikną ze swoich żyć. To nie było przywiązanie, to było prawdziwe uczucie, najpewniej jedyne jakie był w tym momencie w stanie odczuwać całym swoim sercem oraz umysłem. Rzecz w tym, że czasem spędzenie życia z ukochaną osobą nie było dobre, przynosiło jedynie ból i zmartwienie, zupełnie tak jak w ich przypadku. Zuko doskonale pamiętał czasy, w których przebywanie przy Mai czyniło go spokojnym i szczęśliwym, a nie – tak jak teraz – przygnębionym oraz zranionym. Tylko że skoro naprawdę tak mocno ją kochał, to czy nie powinien był walczyć do samego końca, niezależnie od swojego samopoczucia oraz możliwych przeciwności losu? Musiał dać jej jeszcze jedną szansę, był jej to winien, więc gdy zmusiła go do zatrzymania się i odpowiedzenia na pytanie odpuścił sobie ironiczny komentarz, jedynie milcząc przez dłuższą chwilę, gdy próbował odczytać intencje, które zawarła w swojej wypowiedzi. Jej słowa zawsze miały drugie dno.
    – Tak – powiedział w końcu, kiwając głową – Ufam ci, Mai, mimo wszystko... naprawdę ci ufam, ale nie możesz tego wykorzystywać i nie możesz testować mojej cierpliwości – Zuko uniósł wolną dłoń, by pogładzić ją po policzku – Kocham cię i zawsze będę, jesteś moją narzeczoną, ale jeśli jeszcze raz mnie zawiedziesz, to będę zmuszony pozwolić ci odejść. Jedyne o co proszę, to o próbę... zrozumienia moich działań. Wszystko co robię, robię dla naszego wspólnego dobra i liczę, że zachowasz się tak samo.
    Mówiąc to przyciągnął ją do siebie i objął, bo nie mógł dłużej znieść tego ufnego wzroku, którym go obdarzyła. Gdyby tylko wiedziała...
    ***
    W pałacu rzeczywiście został wszczęty alarm, więc na widok całego i zdrowego Władcy Ognia wchodzącego swobodnie do pomieszczenia doradcy i służba niemal jednocześnie odetchnęli z ulgą, wypuszczając zalegające w płucach powietrze. Nie dane było im jednak nacieszyć się spokojem, gdyż Zuko ku zdziwieniu wszystkich kazał przywołać do siebie głównego generała, który – gdy okazało się już, że Władca jest bezpieczny – opuścił stanowisko i musiał zostać zatrzymany i zawrócony do pałacu w połowie drogi do domu.
    – Panie, chciałeś mnie widzieć – odezwał się, skłaniając lekko głowę, również w stronę Mai, która zajęła miejsce obok Zuko. Nie była to formalna sala narad, czy tronowa, a zwyczajne pomieszczenie, w którym rodzina i przyjaciele monarchy mogli swobodnie spędzać czas i się relaksować. W tym momencie właśnie to było im potrzebne, bo Zuko i tak nie sądził, by był w stanie zmrużyć dzisiaj oczy.
    Odłożył na niski blat stolika trzymany w dłoniach kielich, a następnie oparł głowę na zaciśniętej pięści, w nieco lekceważącym geście.
    – Wydaję natychmiastowy nakaz pojmania Ukano, byłego naczelnika Omashu przekształconego w Nowe Ozai, który dzielnie i honorowo służył poprzedniemu Władcy Ognia, a który dokonał dzisiaj zamachu na moje życie, przez co zmuszony jestem skazać go na karę śmierci.

    Zuko, któremu mam ochotę przyjebać

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie rozumiał dlaczego generał nadal stał w tym samym miejscu zamiast od razu zabrać się za wykonanie polecenia – mężczyzna z zastanowieniem wpatrywał się na zmianę we Władcę Ognia i Mai, chociaż wyraz jego twarzy nie zdradzał niepewności, był wręcz stoicko spokojny, gdy oczekiwał nadchodzącej burzy, którą jego rozmówcy mieli za chwilę rozpętać. Z jednej strony Zuko nie powinien był się dziwić, że Mai zdążyła wyrobić sobie wśród poddanych szacunek, aczkolwiek to nadal O N był Władcą Ognia i to do N I E G O należało podejmowanie wszystkich ostatecznych decyzje. Prawdopodobnie pozwolił jej na zbyt dużą swobodę w manipulowaniu jego umysłem.
    Nie czuł jednak zdenerwowania, jedynie zniecierpliwienie, że jego narzeczona postanowiła zainterweniować... tak jakby spodziewał się po niej czegoś innego.
    Ruchem dłoni odprawił generała do wyjścia, dając mu tym samym znać, że rozkaz pozostaje rozkazem i nie ma zamiaru go w chwili obecnej zmieniać, nawet pod naciskiem Mai. Tym razem generał pozwolił sobie na lekkie uniesienie brwi, aczkolwiek niemal od razu skłonił się w geście szacunku, a następnie wyszedł z pomieszczenia odprowadzany czujnym spojrzeniem Zuko, który ponownie sięgnął po kielich. Pociągnął solidny łyk cierpkiego, trochę gorzkiego napoju stanowiącego mieszankę popularnego w Narodzie Ognia alkoholu z czymś bardziej egzotycznym, być może przywiezionym z Królestwa Ziemi. Nie miał jednak czasu na delektowanie się smakiem, bo napięcie wręcz rozsadzające komnatę zaczęło go odrobinę męczyć, tak samo jak wiszące w powietrzu słowa Mai czekające na jakąkolwiek odpowiedź.
    – To nie była jego pierwsza próba zamordowania mnie – przypomniał jej chłodno – Nie czuję się bezpieczny tak długo, jak twój ojciec chodzi wolny po świecie i powinnaś mieć tego świadomość. Rozumiem, że z jakiegoś powodu zależy ci na tym okrutnym człowieku, ale ja nie mogę tak dłużej żyć, Mai, w ciągłym strachu, z nękającymi mnie koszmarami, targany wizjami kraju pogrążonego w chaosie – mówił dalej, spokojnym tonem, nie odwracając jednak głowy w jej stronę – Po prostu m zaufaj, nie rób nic głupiego i pozwól mi wykonywać swoją pracę. Chociaż jeden raz.
    Być może nie mógł tego od niej wymagać, nie gdy nie miała świadomości co kryło się za jego słowami, jednak miał nadzieję, że zdążyła poznać go i zrozumieć na tyle dobrze, że chociaż ten jeden raz postanowi być bierna. Jakaś jego część naprawdę na to liczyła, chociaż wydarzenia ostatnich miesięcy skutecznie udowodniły mu, że nadzieja jest matką głupich i nie warto się jej trzymać. Życie przynosi tylko i wyłącznie rozczarowanie.
    – Obiecaj mi, że nie zrobisz niczego przeciwko mnie, a wówczas ja zagwarantuję ci to samo – dodał poważnym tonem, gdy w końcu na nią spojrzał. Jego wzrok był hardy, pełen niewypowiedzianych ostrzeżeń, choć jednocześnie proszący o chociaż odrobinę zaufania. Zuko wiedział, że mają do czynienia z drażliwą kwestią, która może na zawsze rozdzielić ich drogi lub – jak miał w planach – umocnić ich wspólną.

    depresyjnie beznadziejny Zuko

    OdpowiedzUsuń
  15. Właściwie powinien być jej wdzięczny za to co zrobiła. Zuko od dłuższego czasu nie czuł praktycznie nic – żadnej radości, smutku, przygnębienia, nostalgii, jedynie głęboką pustkę, której nie sposób było czymkolwiek wypełnić. Gdy jednak usłyszał o tym, że Mai zlekceważyła jego prośbę i uwolniła swojego ojca, poczuł jak momentalnie ogarnia go niewyobrażalna furia. To nie była złość, a tak ogromna wściekłość, gniew oraz głęboki żal przemieszany z zawodem, jakiego nie czuł nawet podczas pamiętnego agni kai ze swoim przeklętym ojcem. Nic nigdy nie dostarczyło mu emocji tak bolesnych i przerażających jednocześnie, tak złożonych i determinujących jego zachowanie, że sala tronowa płonęła teraz żywym ogniem odgradzając podest władcy od reszty pomieszczenia. Pierwszy raz odkąd Władca Ognia Ozai został pozbawiony swojej pozycji oraz władzy.
    – Panie, myślę że wpierw powinieneś uspokoić nerwy, a dopiero później podejmować decyzje – zasugerował Wielki Doradca Sho, który jako jedyny odważył się odezwać. Gdy Zuko odwrócił głowę w jego stronę mężczyzna szybko tego pożałował i cofnął się na kilka kroków, gdy poczuł jak ogień oddzielający go od władcy zaczyna nabierać na sile i nieprzyjemnie łaskotać go po twarzy.
    – Nie chcę was tu więcej widzieć, żadnego z doradców, macie się wynieść z mojego pałacu i nie wracać! – rozkazał, mocniej zaciskając palce na podłokietnikach. Wiedział, że być może jutro pożałuje swojej decyzji, ale dzisiaj był zdeterminowany i brnął w przekonaniu, że właściwie nie ma już nic więcej do stracenia. Skoro nie mógł zdobyć respektu i szacunku poprzez prośby, to musi zacząć działać w inny sposób, musi zacząć budzić strach i przerażenie w ludziach, co w przypadku Ozaia odniosło tak ogromny skutek, że do tej pory chciano go przecież posadzić z powrotem na tronie.
    Doradcy opuścili pomieszczenie, do którego kilka sekund później wprowadzono Mai. Strażnicy wymienili niepewne spojrzenia, a następnie powrócili do wyjścia, przy którym stanęli zagradzając ewentualną drogę ucieczki. Ci stojący bliżej tronu spięli się nieco, jakby nie wiedząc, czy mają jakiekolwiek prawo atakować królewską narzeczoną, gdy ta postanowi wykonać nierozważny krok. Gdy rzucała w Zuko talerzami oraz shurikenami, jeszcze kilka miesięcy temu, śmiał się i tłumaczył wszystkim dookoła, że taki już jest jej urok specyficznego okazywania uczuć nawet najbliższym osobom. Teraz, gdyby spróbowała go zaatakować, prawdopodobnie nie wahałby się jej oddać, chociaż nie spodziewał się, by była w stanie zranić go jeszcze bardziej.
    – Zdajesz sobie sprawę co zrobiłaś? – zapytał, a następnie zaśmiał się, wręcz szaleńczo – Nie sądzę, więc pozwól, że ci wytłumaczę. Okazałaś mi brak szacunku, Mai, pozwoliłaś mojemu niedoszłemu mordercy uciec, mimo mojej... mimo mojej wyraźnej prośby o chociaż odrobinę zaufania! – przy wypowiadaniu ostatnich słów krzyczał tak głośno, że echo kilkukrotnie odbiło się po wielkiej, przestronnej sali. Zuko zrobił nagłą przerwę w mówieniu, by przejść kilka kroków do przodu, jednocześnie gasząc rozszalały wręcz ogień zanim ten zdołał dotrzeć do gobelinów i je pochłonąć.
    – Nie jesteś moją narzeczoną, nie jesteś już nawet moją przyjaciółką, w tym momencie jesteś wrogiem Narodu Ognia i zdrajcą – wysyczał gniewnie, gdy gwałtownie ujął jej podbródek zmuszając ją do odwzajemnienia jego spojrzenia – Nigdy więcej nie chcę cię widzieć.

    ehhhhhhhhhh Zuko

    OdpowiedzUsuń
  16. – Już dawno bym go zabił – po pomieszczeniu poniósł się jego stanowczy głos, brzmiący jednak tak obco i ponuro, że nawet strażnicy zmuszeni do ciągłego stania na baczność odwrócili głowy z zaciekawieniem – Ale to nigdy nie było moje powołanie, a lekceważenie próśb oraz decyzji Avatara nie leży w mojej intencji. Bo widzisz – zrobił pauzę, uśmiechając się przy tym krzywo – to nas od siebie różni, Mai. Ja mam honor.
    Zdawał sobie sprawę z tego, że śmierć Ozaia przyniosłaby mu ulgę, ale jednocześnie pogrążyłaby kraj w chaosie. Mimo władzy absolutnej, która spoczywała w jego rękach, nigdy nie pragnął wydawać samosądów i zmieniać wyroków zaaprobowanych przez samego Avatara Aanga, którego jako takim szacunkiem darzyli przecież nawet poplecznicy dawnego Władcy Ognia. Wielokrotnie chciał po prostu zakraść się do podziemi i jednym płynnym ruchem poderżnąć gardło człowiekowi, który zrujnował życie jemu oraz milionom innych ludzi, ale wiele paskudnych czynników skutecznie go przed tym powstrzymywało. Musiał zaufać Aangowi, że ten podjął słuszną decyzję, nawet jeśli się z tym nie zgadzał.
    – Jak bardzo zadufana w sobie jesteś, że nie dostrzegasz moich motywów! Nie potrafisz zrozumieć mojego strachu, nieprzespanych nocy i ciągle nawiedzających mnie myśli, że gdy władzę przejmie ktoś inny, to historia zatoczy koło! – mówił dalej – Twój ojciec próbował zamordować mnie od dnia, w którym zasiadłem na tronie i łaskawie znosiłem jego szaleńcze poczynania właśnie przez wzgląd na ciebie – wyciągnął w jej stronę palec wskazujący – Jesteś moją słabością, zawsze byłaś, ale zrozumienie tego, że nigdy nie będziesz w stanie zaoferować mi bezpieczeństwa, którego desperacko potrzebuję nawiedziło mnie zbyt późno!
    Zuko wyprostował się, a następnie bezradnie wzruszył ramionami. Czuł się jak skończony kretyn i to wcale nie przez to, że zrobił coś złego czy niewłaściwego, a przez to, że tak długo dawał się jej zwodzić i pozwalał na to, by manipulowała jego poczynaniami. Kiedyś sądził, że Mai sprawiała, że był silniejszym, mądrzejszym i lepszym władcą, ale być może prawda była zupełnie inna, być może czyniła go słabym oraz naiwnym.
    – Dałem ci wszystko co mam – powiedział nagle, znacznie ciszej i mniej zawzięcie niż poprzednio – A ty nie mogłaś obiecać mi tej jednej rzeczy, by przekonać się, że wcale nie miałem zamiaru zamordować twojego ojca – powiedział nagle, a po sali poniosło się echo szeptów wyrażających zdumienie. Nie zraziło go to jednak, wpatrywał się tylko i wyłącznie w nią, tak samo tylko do niej skierowane były jego słowa – Ale najwidoczniej wcale nie znasz mnie tak dobrze, jak sądziłem. Najwidoczniej oboje wcale się nie znamy.

    przygnębiony Zuko

    OdpowiedzUsuń
  17. Być może był samolubny, być może każde wypowiadane słowo coraz śmielej odsłaniało jego egoistyczne myśli i przedstawiało go w coraz gorszym i mniej empatycznym świetle. Rzecz w tym, że Zuko doprowadził się do tego stanu właśnie przez to, że nie poświęcał samemu sobie wystarczającej ilości uwagi, przez to, że pomaganie przyjaciołom, naprawianie szkód wyrządzonych przez wojnę i próba przebicia bariery, którą odgradzała go od siebie Mai stało się dla niego sprawami priorytetowymi. Każdego dnia wstawał wcześnie rano z myślą, że musi spotkać się z poddanymi, podpisać kolejną stertę dokumentów, odwiedzić miasto w celu skontrolowania nowych inwestycji, wziąć udział w kolejnej zwołanej przez jednego z doradców radzie... A jednak Mai miała rację, gdy zauważyła, że Zuko mówi tylko i wyłącznie o sobie, przecież już dawno stracił do tego jakiekolwiek prawo, dokładnie w momencie, w którym został mianowanym nowym Władcą Ognia. Och, gdzie były te czasy? Zaledwie kilka lat temu tryskał energią, pomysłami oraz chęciami do piastowania nowej pozycji, teraz był wypalony, zgorzkniały i przygnębiony tym, że nic nie szło po jego myśli, a ucieczka Azuli stała się momentem przełomowym, w którym uświadomił sobie, jak kruche i niestabilne jest królestwo, które zaczął budować. Pełne rys, pęknięć, z rozpadającymi się kolumnami, wypełnione fałszywymi ludźmi szepczącymi mu do ucha obrzydliwie lepko słodkimi komplementami oraz podjudzającymi do działania na ich korzyść zachętami. Tak teraz wyglądało życie Zuko, a ona nadal nie mogła dostrzec źródła jego cierpienia, bo słowa władcom nie przysługują żadne przywileje, jedynym celem życia władcy jest służenie swoim ludziom stanowiły przecież kontrargument na wszystkie jego problemy.
    – Moim jedynym błędem było zaufanie ci – odpowiedział w końcu, odwracając się do niej plecami w geście kompletnego braku szacunku – Ale nie martw się, nigdy więcej nie popełnię tego błędu. Od dzisiaj nie istniejesz zarówno dla mnie, jak i dla Narodu Ognia, chociaż mam nadzieję, że znajdziesz swoją drogę, z dala od pałacu oraz ojczyzny, w której już nigdy nie będzie dla ciebie miejsca – powiedział bez słowa zawahania, głosem machinalnym i wyzbytym z emocji, by następnie odwrócić się w stronę strażników – Zabierzcie ją do komnaty we wschodnim skrzydle i obstawcie każde możliwe wejście, nikt ma nie wchodzić do jej pokoju bez mojego wyraźnego polecenia. Jutrzejszego ranka zawieziecie dziewczynę do portu w Fune i tam zapłacicie za bilet na statek, który sama sobie wybierze.
    Kończąc rozkaz, Zuko przymknął oczy i otworzył je dopiero wówczas, gdy ponownie był w pomieszczeniu zupełnie sam. Z jednej strony miał ochotę krzyczeć, rzucić się na ziemię i uwolnić ogień, który ostatkiem sił udawało mu się opanowywać, jednak z drugiej przypomniały mu się słowa stryja powtarzającego przy każdej możliwej okazji, że kontrolowanie gwałtownych emocji jest cechą charakterystyczną wielkiego władcy. Czy Zuko naprawdę był wielkim władcą, czy po prostu na takiego się kreował, za wszelką cenę chcąc nim być? Zaistniała sytuacja wcale nie sprawiała, że czuł się jako ktoś taki, wręcz przeciwnie, żal i złość kierował również w stronę samego siebie, więc gdy jego wzrok przypadkiem padł na metalowe naczynie, w którym odbijała się jego twarz strącił je gwałtownym ruchem ręki ze stolika.
    Nigdy nie wybaczy Mai tego co zrobiła i nigdy nie wybaczy sobie, że ją do tego zmusił.


    daaaamn ;___;

    OdpowiedzUsuń
  18. Pierwszych kilka dni mógł sukcesywnie nazwać najgorszymi w swoim życiu, ewentualnie zestawić z tymi, które nadeszły po jego wygnaniu i jednoczesnej utracie honoru. Nie mógł spać, jeść, chodził poddenerwowany oraz do wszystkich zwracał się na przemian złośliwym oraz lodowatym tonem. Służba nie uśmiechała się już do niego podczas pokłonów, teraz padali na ziemię za każdym razem, gdy przechodził przez spowity ciemnościami korytarz, tak samo na audiencjach, gdzie każdy proszący o rozmowę zmuszony był do kilkukrotnego przemyślenia wypowiadanych słów zanim te ostatecznie zostaną wypowiedziane w stronę Władcy Ognia. Zuko zaczął uchodzić za nieprzewidywalnego.
    Upływający czas nie przynosił ukojenia, jedynie coraz większe rozdrażnienie spowodowane brakiem wytyczonego celu, który zawsze był mu potrzebny do kontynuowania ciągłego, stabilnego bytu. Najpierw chciał pojmać Avatara, później odzyskać honor, następnie przejąć tron, zbudować Republic City, poślubić Mai, a dalej... dalej na pewno coś by się znalazło, zawsze tak było. W tym momencie nie miał jednak żadnego pomysłu co powinien ze sobą zrobić, a zatracanie się we własnej złości oraz przygnębieniu zdawało się być jedynym ratunkiem przed zupełną utratą kontroli nad szaleńczym umysłem. W takich chwilach, gdy wyrwany z koszmarów budził się z krzykiem, szukał pocieszenia w jej dotyku, słowach oraz obecności, teraz odpowiadała mu jedynie cisza oraz pustka, bo nawet strażnicy po jakimś czasie przyzwyczaili się nie wpadać do jego komnaty skutecznie odróżniając krzyk sennego przerażenia od jakiegokolwiek innego. Dlatego Zuko nie rozmawiał praktycznie z nikim, nie odkąd wygnał Mai, nie odkąd pozbawił doradców wszystkich ich przywilejów, nie odkąd postanawiał ignorować listy przysyłane przez przyjaciół. Wiedział co w nich znajdzie – ckliwe i bezsensowne słowa wyrażające solidarność oraz żal spowodowany zaistniałą sytuacją, o której dowiedzieli się najpewniej od Iroh. Jego stryj zawsze miał zdecydowanie zbyt długi język, a to zaważyło na fakcie, że również z nim Zuko postanowił ograniczyć kontakty. W tym momencie jedyną istotą, do której otwierał usta z własnej woli stał się jego smok, bo choć niektórzy wierzyli w inteligencję tych stworzeń, tak on sam wolał trzymać się myśli, że ma do czynienia z czymś raczej mało rozumnym, przez co zwierzanie się przestawało być takie... żałosne. Nie mógł w końcu oczekiwać żadnej reakcji pełnej fałszywej litości, tak jakby w jakiś sposób sobie na to zasłużył, tak jakby wszystkie zaistniałe porażki nie były tylko i wyłącznie jego winą. Zuko wiedział, że w pewnym sensie sam się przyczynił do swojego nieszczęścia, że być może faktycznie nie potrafił oddzielić władzy od prywatnego siebie, ale... zawsze był przekonany, że to jedno i to samo. Książę Zuko, Władca Ognia Zuko, te tytuły nie bez powodu brzmiały tak właściwie i poprawnie, stanowiły jego istotę, świadczyły o jego powołaniu, wzbudzały należyty szacunek nie do piastowanego stanowiska, a do osoby. Tak właśnie miało być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miesiąc bez Mai znajdującej się w pałacu minął zadziwiająco spokojnie, przynajmniej dla kraju, bo mało kto przejmował się tym, że jego przywódca zmaga się z własnymi problemami. Nikt nie ośmielił się jednak zasugerować poszukania nowej małżonki, chociaż w innych okolicznościach zapewne zmuszony byłby do poznawania innej dziewczyny każdego dnia, a doradcy prześcigaliby się w propozycjach matrymonialnych, najpewniej proponując własne córki. Żadna kobieta nigdy nie dorówna jednak Mai, żadna nie będzie wzbudzała w nim takich emocji, żadnej nigdy nie będzie w stanie powiedzieć kocham cię z tak szczerym i prawdziwym uśmiechem na ustach, jakiego nikomu prócz niej niemalże nigdy nie ukazywał. Pragnął jej powrotu, a tęsknota niemal pochłaniała jego złamane serce od środka, ale wiedział, że musi przezwyciężyć swoje żałosne myśli i czym prędzej zapomnieć. Zapomnieć o miłości swojego parszywego życia.
      Spodziewał się, że nigdy więcej jej nie zobaczy, chociaż sny każdej nocy zawzięcie dbały o to, by twarz Mai nigdy nie opuściła jego umysłu. Myśli Zuko przywoływały coraz to bardziej kreatywne oraz przerażające obrazy, niekiedy korzystając z przyjemnych wspomnień i przekształcając je w coś okrutnie paskudnego. Gdy więc ocknąwszy się zobaczył ją przed sobą odnosił wrażenie, że nadal śni i czym prędzej powinien się obudzić; gwałtowny podmuch powietrza przedostający się z okna i jej delikatny dotyk szybko uświadomiły mu realizm sytuacji. Dopiero jednak wypowiedziane przez Mai słowa sprawiły, że musiał się otrząsnąć z sennego amoku.
      – Co takiego? – wykrztusił niemrawo – Jesteś pewna? – zapytał, nadal trzymając rękę na jej brzuchu, nawet po tym gdy jej dłoń przestała go dotykać. Miał ochotę roześmiać się, przekląć los oraz wszystkie krążące po świecie duchów stworzenia, bo nie wierzył w ironię tej sytuacji! Jeszcze kilka miesięcy temu wziąłby ją w ramiona, a następnie z radością ogłosił całemu królestwu, że na świat przyjdzie ich przyszły władca, ale teraz? Teraz po prostu odsunął się na kilka kroków i przyłożył sobie dłoń do ust, drugą opierając na biodrze, nadal wpatrując się w Mai, jakby z nadzieją, że to może jednak kolejny senny koszmar.
      – Wiesz, że muszę o to zapytać – powiedział nagle, czując dziwną skruchę na myśl o słowach, które następnie wypowiedział: – Czy to na pewno moje dziecko?
      Złość zdążyła minąć i ustąpić żalowi. Już od kilku dni nie zmagał się z dręczącą go myślą „jak ona mogła mi to zrobić?!”, bo najwidoczniej zaczął akceptować i przyjmować do świadomości pewne rzeczy uznając, że nie ma możliwości uzyskania odpowiedzi na niektóre pytania. Dlatego teraz był spokojny, nie wezwał strażników, nie zrobił też jednak niczego, co mogłoby uchodzić za ukazanie jej wsparcia, nawet jeśli jakaś jego część wręcz się do tego rwała. Wierzył, że był ojcem jej dziecka, przynajmniej z jakiegoś powodu chciał w to wierzyć, ale te słowa nie napawały go taką radością, jaką powinny.

      </3 Zuko

      Usuń
  19. Cały świat w jednym momencie zatrzymał się, by następnie zaśmiać Zuko prosto w twarz wypowiadając złośliwie, że właśnie kolejny raz ukazał mu, jak ogromny brak kontroli nad swoim życiem posiada. Dlaczego to nie stało się wcześniej? Zaledwie miesiąc wcześniej, pewny wszystkich swoich uczuć, byłby w podobnym temu momencie najszczęśliwszym mężczyzną w całej stolicy, jak nie w całym Narodzie Ognia! Przecież nie marzył o niczym innym jak o posiadaniu własnej rodziny, stabilnej oraz kochającej, dbającej o siebie nawzajem i ponad wszystko lojalnej, bo tego zawsze brakowało mu najbardziej. Marzył o dziecku, które być może miałby w przyszłości szansę uczyć magii ognia, odpowiedzialności za podejmowane czyny, stopniowego przejęcia władzy nad ich nieco zrujnowanym, ale wciąż pięknym krajem o ogromnym potencjalne czekającym na wydobycie. Chciał przelać na kogoś miłość do Narodu Ognia, zacięcie do władzy oraz istotę honoru. Tylko jak miał to zrobić, skoro widok matki jego dziecka napawał go taką niechęcią przemieszaną z bólem oraz dziwnym poczuciem nieopisanej straty? Straty która nie towarzyszyła mu w takim stopniu nawet na myśl o Ursie. Teraz, patrząc na Mai, widział rodzinę, którą mogli się stać, a która została zniszczona zanim w ogóle zdążyła na dobre powstać...
    Zuko był zły na samego siebie, na nią, na los, nawet na niewinne dziecko, które powinno było przynosić mu ogromną satysfakcję oraz dumę jeszcze przed swoim urodzeniem, a które nagle stało się... dylematem. I jeszcze Mai ośmieliła się wyrazić żal, że zadał najprostsze i najbardziej logiczne pytanie, jakie mężczyzna w jego sytuacji mógł zadać! Nie ufał jej, przynajmniej nie w tym momencie, więc skoro była w stanie sprzeciwić się jego rozkazowi i uwolnić swojego ojca, to co ją powstrzymywało przed znalezieniem sobie innego partnera? Nie miałby jej tego za złe, nie znajdował się na pozycji, która mogłaby umożliwić mu wydawanie osądów na ten temat, złapał się nawet na myśli, że byłoby mu o wiele łatwiej przyjąć do wiadomości, że to nie jest jego dziecko. Tylko czy naprawdę? Bo jeśli tak, to czym wyjaśnić przyśpieszone bicie jego serca i chęć wzięcia ją w ramiona w celu zapewnienia, że wszystko będzie dobrze? Zuko mógł oszukiwać wszystkich dookoła, ale na pewno nie siebie – nadal ją kochał, ale wiedział, że nie może na nowo wpuścić jej do swojego życia na takich samych warunkach jak wcześniej. Będzie zmuszony patrzeć na nią każdego dnia, wymieniać drobne uprzejmości, wypełniać obowiązki względem dziecka, a już sama myśl o tym sprawiała, że miał ochotę krzyczeć. To nie tak miało wyglądać! Gdy skrupulatnie i z marzycielskim zacięciem planował ich przyszłość wyobrażał sobie nową erę królewskiej rodziny pozbawionej problemów, kłamstw, ułud oraz wszystkich innych przymiotników, które zwyczajnie nie pasowały do zdrowej i właściwej międzyludzkiej relacji. Najwidoczniej okoliczności ponownie z niego zadrwiły, który to już właściwie raz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Ja też wcale o to nie prosiłem – sprecyzował, znacznie bardziej nerwowo – Wcale tego nie chciałem!
      Role ponownie wkroczyły na dawny, dobrze znany tor. Ona była spokojna i opanowana, a on nerwowy oraz lekkomyślny w wypowiadanych słowach, zupełnie tak jak teraz, gdy skłamał sam nawet nie wiedząc dlaczego. Naprawdę pragnął by to się w końcu stało, bo nie chciał nazywać matką swojego dziecka nikogo innego poza Mai, jednak cała ta niespodziewana sytuacja sprawiła, że nie myślał już racjonalnie. Był zrozpaczony – historia zataczała koło, a on dopiero teraz to zrozumiał. Mai zostanie siłą zmuszona do pozostania w pałacu, najpewniej wbrew swojej woli, jedynym jej ratunkiem przed pogardą poddanych będzie fakt wychowywania ich przyszłego władcy, a w tym czasie Zuko będzie dalej podejmował złe decyzje w gniewie oraz irytacji, co może uczynić go tyranem gorszym i bardziej niebezpiecznym od Ozaia. Nie chciał do tego dopuścić, pół swojego życia spędził na tym, by nie pozwolić przeszłości na determinowanie jego życia, ale najwidoczniej kolejny raz przecenił swoje możliwości. Przed niektórymi rzeczami nie było ratunku, a ciążące nad głowami fatum szczególnie upodobało sobie jego rodzinę, bo jak inaczej wytłumaczyć całą ich popapraną historię? Inni nie mieli takich problemów, a Zuko zdał sobie sprawę z tego, że to on wciągnął Mai w swoje życie i to przez niego zmuszeni są teraz do borykania się z... nie, nie powinien był nazywać swojego dziecka problemem.
      Dlaczego wróciłaś? Dlaczego mi powiedziałaś? Nie byłoby dla ciebie właściwsze, gdybyś zatrzymała informację dla siebie i rozpoczęła nowe życie z dala od pałacu i ode mnie? – zapytał nagle, gdy przeszedł kilka kroków po pomieszczeniu i zamknął okno, przez które weszła. Nie chciał by strażnicy stojący przy murze byli świadkiem tej rozmowy, zwłaszcza, że nie mieli pojęcia o dodatkowej osobie znajdującej się w jego komnacie. Mai, nawet mimo widocznego wycieńczenia, dalej mogła poszczycić się mianem niesamowitej wojowniczki, zwinnej, cichej oraz nader sprytnej, co czyniło ją najbardziej niebezpiecznym wrogiem lub najcenniejszym sojusznikiem. Obecnie, w jego hierarchii, znajdowała się gdzieś pomiędzy, bo nawet jeśli bardzo chciał by pozostawała mu obojętna, to przecież było to zwyczajnie niemożliwe oraz raczej śmieszne pragnienie. Łączyło ich zbyt wiele, by można od tak o wszystkim zapomnieć, chociaż skazując ją na wygnanie Zuko zdawał się nie mieć z tym żadnych problemów. Kierował się wówczas jednak ogromnym gniewem, a złamane serce skutecznie wpływało na jego zdolność racjonalnego dokonywania osądów, przez co dalej utrzymywał, że nie cofnąłby swojej decyzji. Ludzie musieli wiedzieć, że dla zdrajców Narodu Ognia nie ma litości, że nawet królewska narzeczona nie uchowa się przed gniewem władcy, gdy uczyni coś wbrew jego woli. On mając do wyboru swojego ojca bądź Mai, nie miałby żadnych problemów z wyborem, dlatego z góry założył, że również ona nie będzie zmuszona borykać się z jakimkolwiek dylematem. Był w błędzie.

      Usuń
    2. – Mogliśmy mieć wszystko, Mai – powiedział przyciszonym, wyraźnie zrezygnowanym głosem, gdy oparł się plecami o jedną z drewnianych szaf stojących w pomieszczeniu, a następnie zaplótł ręce na klatce piersiowej – Chciałem żebyśmy mieli wszystko – dodał niemrawo, by następnie uśmiechnąć się pod nosem, jednocześnie kręcąc głową – Nadal nie żałujesz tego co zrobiłaś?
      Był pewien, że zna już odpowiedź na zadane przez siebie pytanie, aczkolwiek chciał usłyszeć co miała do powiedzenia. Nie dał jej wówczas zbyt wiele czasu na wytłumaczenie się, z góry zakładając, że jego wyrok jest bardziej niż właściwy, a Mai powinna czym prędzej opuścić ich ojczyznę. Nie potrafił zrozumieć dlaczego postanowiła zaprzepaścić wszystko co wspólnie budowali na rzecz jakiegoś podrzędnego śmiecia, bo nie potrafił nazwać inaczej jej ojca, który na dodatek zapewne nie okazał córce żadnej wdzięczności po tym niespodziewanym ratunku. Ratunku, na który sobie nie zasłużył, bo powinien teraz gnić w ziemi albo w więzieniu i pokutować za wszystkie winy, których dopuścił się w ciągu ostatnich dziesięciu lat – było tego przecież naprawdę sporo. Już za same zbrodnie wojenne miał trafić na Wrzącą Skałę, jednak przez wzgląd na Mai jego kara była znacznie łagodniejsza i polegała na płaceniu ogromnych datków do królewskiego skarbca. Poza tym pozbawiony został tytułu Wielkiego Gubernatora i nie otrzymał żadnego nowego stanowiska, więc Zuko podejrzewał, że właśnie to zabolało mężczyznę najbardziej – brak jakichkolwiek przywilejów, które za panowania Ozaia były dla niego jak na wyciągnięcie ręki. Brutalnym generałom, wynajmowanym terrorystom, dawnym żołnierzom oraz innym złym ludziom dobrze żyło się za czasów jego ojca, bo potrafił doceniać takie jednostki i wyciągać z nich wszystko co najgorsze, czyli – w jego słowniku – najlepsze. Bo po co komuś honorowi, dobrzy walczący, którzy nie będą atakować kobiet oraz dzieci, na dodatek mają ogromny szacunek do Avatara sprzeciwiającego się złym rządom Narodu Ognia? No właśnie, dlatego takich jednostek nie można było doświadczyć w królewskiej armii, przynajmniej jeszcze kilka lat temu, gdyż reforma wojska była pierwszym podjętym przez Zuko działaniem na rzecz polepszenia jakości życia mieszkańców oraz poprawienia stosunków na arenie międzynarodowej. Wiedział jednak, że to nie wystarczy, że powinien wykazać się znacznie większym poświęceniem, a doradcy nie bez powodu ciągle zachwalali przed nim Księżniczkę Ziemi – jej urodę, talenty, pokorność oraz dobroć, tak jakby miało to Zuko w jakiś sposób zachęcić do obcej mu dziewczyny. Dziewczyny, która i tak nie dorównywała Mai w żaden sposób.
      – Co teraz? – mruknął, bardziej do siebie niż do niej – Pierwszy raz w życiu naprawdę nie wiem co robić i pierwszy raz w życiu nie mogę zaufać twojemu osądowi – rzucił, podnosząc na nią wzrok. Bolały go te słowa, ale już dawno nie powiedział niczego bardziej prawdziwego, a ona również musiała sobie zdawać z tego sprawę, przynajmniej takie odnosił wrażenie. Odbudowanie ich wzajemnego zaufania może być nie tylko rzeczą trudną, ale zwyczajnie niewykonalną, bo Zuko patrząc na Mai już zawsze będzie widział kobietę, która nie potrafiła pokochać go wystarczająco mocno, by w niego uwierzyć. Co było świadomością raczej przygnębiającą, gdy wracał wspomnieniami do czasów, gdy tylko w niej potrafił i pragnął odnajdywać oparcie oraz słuchać rad, które swoim zwyczajowo spokojnym, acz stanowczym tonem szeptała mu dyskretnie do ucha. Tak miało być! Tak powinno być! Zuko odwrócił głowę, nie mogąc dłużej na nią patrzeć, a następnie podszedł do okna, tym razem jedynie w celu objęcia wzrokiem spowitej w ciemnościach stolicy. Jego kraj za kilka miesięcy otrzyma długo wyczekiwanego dziedzica, z którego wszyscy będą się cieszyć, na którego cześć pałac wyprawi kilkudniową zabawę, który ma szansę stać się w przyszłości kimś naprawdę wielkim. Ale jaką im, Zuko oraz Mai, przyjdzie zapłacić za to cenę?

      Usuń
  20. Nie pragnął by ich rozmowa przybrała taki obrót, chociaż jeśli miał być ze sobą brutalnie szczery, to w ogóle nie chciał się odzywać i może właśnie to wyszłoby im obojgu na dobre. Sytuacja wydawała mu się być zdecydowanie zbyt abstrakcyjna i nieprzyjemna, by mógł ze stoickim spokojem zaakceptować wiadomość o zostaniu ojcem poprzedzoną na dodatek nagłym powrotem Mai, od której obecności zaczął się boleśnie, choć niezbyt skutecznie, odzwyczajać. Jej obecność tutaj nie była jednak niczym kojącym, wręcz przeciwnie, chciał czym prędzej zamknąć oczy i upewnić się, że po ich otworzeniu nie będzie dłużej przed nim siedziała. Być może właśnie z tego powodu tak wiele nieprzyjemnych i nieprzemyślanych słów padło z jego ust w odstępie zaledwie kilku sekund. Tak naprawdę nie miał zamiaru tego powiedzieć, nawet gdy umysł ciągle i ciągle podsuwał mu wspomnienia tamtej tragicznej nocy, podczas której dowiedział się o jej zdradzie. Mai już na zawsze miała pozostać w jego życiu kimś ważnym, niezależnie od okoliczności, ale dopiero ich dziecko uświadomiło mu, że będzie zmuszony pamiętać o tym przy każdym spojrzeniu na potomka.
    – Sam już nie wiem – odpowiedział chłodno, jednocześnie mocniej zaciskając palce na rękawach bordowo-żółtej szaty – Nie możesz oczekiwać ode mnie innego podejścia do sprawy, nie po tym co zrobiłaś.
    Wypowiedziane w złości słowa nie zmieniały w żaden sposób faktu, że Zuko na swój sposób... cieszył się z tej wiadomości, chociaż przykre wspomnienia oraz wzbierająca panika skutecznie przysłaniały tą niezbyt silną cechę jego charakteru odpowiadającą za okazywanie pozytywnych uczuć. Po zdradzie Mai Zuko zrozumiał bowiem, że nie może być władcą pobłażliwym, takim który łatwo wybacza krzywdy oraz stara się z każdej perspektywy spojrzeć na dany problem. Właśnie przez takie podejście okazał się być słaby oraz niezaradny, pozwalał na to, by najbliżsi mu ludzie powoli zatapiali nóż w jego plecach, podczas gdy on odpowiadał na to z uśmiechem i pogłaskaniem po głowie. Mai nie mogła liczyć na jego emocjonalne wsparcie i zrozumienie, mogła jedynie korzystać z pomocy polegającej na zapewnieniu dachu nad głową oraz godnego bytu. Nawet nie tylko nie mogła, a musiała, bo nosiła w sobie królewskiego potomka, który w przyszłości będzie mówił do Władcy Ognia tato.
    Zuko próbował sobie wmawiać, że miłosierdzie względem siedzącej na jego łożu kobiety jest spowodowane tylko i wyłącznie faktem posiadania przez nich dziecka. Jak bardzo mijało się to z prawdą wiedziała jednak tylko jego podświadomość, która nakazała Zuko porzucenie tej obojętnej postawy na widok bliskiej omdlenia Mai. Odruchowo, bez zastanowienia, rzucił się w jej stronę i ujął w talii, by przypadkiem nie upadła. Ponowne dotknięcie jej ciała było zjawiskiem niemal elektryzującym, chociaż nie puścił dziewczyny, jedynie pomógł jej w ponownym przedostaniu się na miękki materac łóżka, by mogła swobodnie odetchnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Jak się czujesz? – zapytał nagle, tonem teoretycznie wyzbytym z emocji, w którym dało się jednak usłyszeć nieumiejętnie ukrytą troskę oraz zaniepokojenie – Często się to zdarza? Czym prędzej rozkażę posłać po królewskiego lekarza, nie chcę żeby coś ci się stało.
      Dopiero po wypowiedzeniu tych słów na głos zdał sobie sprawę z tego, że zgodnie z pierwotnym zamiarem nie powiedział „nie chcę żeby dziecku się coś stało”, więc teraz zmuszony był odwrócić głowę by nie dostrzegła jego nagłego zmieszania. Był wściekły na samego siebie za tę chwilę obrzydliwej słabości; nie chciał ukazywać Mai swoich głęboko skrywanych emocji, o których pragnął jak najszybciej zapomnieć, nie chciał również by była świadoma, że mimo upływu czasu oraz ich paskudnej historii pomiędzy, nadal jest dla niego tak cholernie ważna, a także że serce bolało go na samą myśl, iż nigdy więcej nie będzie w stanie ująć jej podbródka i przyciągnąć do siebie.
      – Spójrz do czego doprowadziliśmy... – powiedział w końcu, słabym głosem, a następnie pochylił się i schował twarz w dłoniach. Nie miał w tym momencie na myśli dziecka, tylko tego, że ta chwila wcale nie powinna była tak wyglądać.

      podłamany/zmartwiony Zuko

      Usuń
  21. Odnosił wrażenie, że to nie tyle kwestia tego czy uda im się uratować swój związek, ale czy w ogóle warto było próbować to zrobić. Do niedawna był pewien, że jest w stanie wybaczyć jej wszystko i zaakceptować każdy błąd oraz problem, nad którego rozwiązaniem będą pracować wspólnymi siłami... Mai uświadomiła mu jednak jedną bardzo ważną rzecz, której wcześniej w ogóle nie brał pod uwagę, a która stanowiła przecież jego główną myśl podczas kilkuletniej banicji – ostatecznie może liczyć tylko i wyłącznie na siebie. Nawet stryj opuścił go woląc zajmować się swoimi herbaciarniami zamiast służyć władcy jako jego prawa ręka, a Iroh ciągle utrzymywał, że Zuko doskonale poradzi sobie przecież bez niego. Nie widział zagubienia dwudziestoletniego chłopaka i jego zmagań z pogodzeniem roli przywódcy Narodu Ognia oraz przyjaciela Avatara, który potrzebował jego pomocy przy budowie United Republic of Nations. Miał wtedy u boku Mai, która pomagała mu i wspierała jak najlepiej tylko potrafiła, przez co Zuko zdążył przyzwyczaić się do takiego stanu rzeczy i zaczął wierzyć, że ten utrzyma się już na dobre. Zbyt wiele razy oboje zawodzili się już jednak, nadszarpywali wzajemne zaufanie i doprowadzali do granic wytrzymałości, by ich związek przetrwał coś takiego, wystarczająco byli już bowiem poharatani. Zuko chciał wierzyć, że uda im się przezwyciężyć wszystkie przeciwności losu, jednak obawiał się, iż nawet przy wychowywaniu ich dziecka nie będzie potrafił jej zaufać i powierzyć kontroli nad losem małego dziedzica. Nie mogła jednak o tym wiedzieć, bo wówczas skryłaby się przed jego ambicjami w taki sposób, że na pewno by jej nie znalazł, musiał zatrzymać ją więc przy sobie bez względu na wszystko. Przynajmniej przez kolejnych kilka miesięcy.
    – Oczywiście, że się da, Mai – powiedział nagle, kładąc swoją dłoń na jej i odsuwając od swojej twarzy. Zrobił to jednak tylko po to by w czułym geście zacisnąć na niej swoje palce – Będzie to wymagało ogromnej determinacji, cierpliwości i poświęcenia, ale... nie mamy wyjścia, niezależnie od tego jak dramatycznie to brzmi. Poradzimy sobie.
    Mdliło go na samą myśl o swoim zachowaniu i planach, ale wiedział, że musi sprawić by Mai czuła się w pałacu jak najlepiej. Nie mogła kolejny raz uciec bez słowa, nie gdy mogło zagrażać to ich dziecku oraz jej samej, bo Zuko prędzej czy później będzie musiał ogłosić światu, że jego była narzeczona jest w ciąży. Chciał zrobić krok dalej i odnowić ich zaręczyny, jednak wolał poczekać jeszcze trochę z tą decyzją, by jej przypadkiem nie wystraszyć bądź nie wywołać kolejnej kłótni dotyczącej tego jak bardzo ślub jest w tej chwili niedorzecznym pomysłem. Zuko było już jednak obojętne kogo poślubi, bo w przypadku każdej innej kobiety również byłby raczej oschły i niedostępny w czynach. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie myślał o Mai jak o każdej innej kobiecie, nawet jeśli nie była to do końca prawda. Jego umysł mógł się oszukiwać, ale ciało skutecznie reagowało na jej czuły dotyk, chociaż ścisk w żołądku i znajome ciepło na policzkach nie były w stanie go zdradzić. Mógł więc sukcesywnie udawać przed nią i samą sobą, że prowadzi obrzydliwą grę na jej uczuciach, w której z jego strony nie ma nic prawdziwego, tylko iluzja podszyta chęcią zatrzymania jej w pałacu.
    – Zrobimy tak jak zechcesz, powiemy lekarzowi o ciąży dopiero wówczas, gdy nadejdzie odpowiedni moment. Pamiętaj jednak, że to honorowy i dyskretny człowiek, więc w razie potrzeby nie obawiaj się po niego posłać – wyjaśnił spokojnie, nadal trzymając jej rękę którą mimowolnie zaczął gładzić kciukiem – Musimy jednak wytłumaczyć jakoś twoją obecność w pałacu – przyznał z zastanowieniem – Może zapragnęłaś odkupić swoje winy współpracą na rzecz władcy, a ja miłosiernie na to przystałem? Powinni uwierzyć, a jeśli nie... cóż, nadal liczy się wyłącznie moja decyzja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedział, że wszyscy będą patrzeć na nią podejrzliwie, być może nawet z wrogością, jednak w tym momencie nie zawracał sobie tym faktem głowy wierząc, że służba zdąży przywyknąć. Ludzie poza pałacem nie mieli natomiast pojęcia dlaczego królewska narzeczona opuściła pałac, chociaż na wszystkich tablicach informacyjnych pojawiła się wieść, że Zuko oraz Mai rozstali się w obustronnym porozumieniu i pozostają przyjaciółmi. Zwięźle, beznamiętnie i dyplomatycznie, czyli dokładnie tak, jak miał w tym momencie przedstawiać się ich związek niepodszyty żadnymi uczuciami. Zuko wiedział, że będzie musiał się pilnować, że jego złość i złamane serce muszą być silniejsze niż chęć ponownego otwarcia się na nią, ale im dłużej patrzył na Mai, tym gorzej szło mu wyobrażenie sobie tego wszystkiego i wmawianie, że każda czułość jest częścią niezbyt przemyślanego, ale najpewniej skutecznego planu.
      – Możesz dziś spędzić noc w mojej komnacie, odnoszę wrażenie, że jesteś zmęczona podróżą – powiedział, a następnie podniósł się z łóżka, by usiąść na stojącym przy ścianie fotelu. Zanim zaczęli się spotykać Mai bardzo dbała o swoją prywatność oraz przestrzeń osobistą, więc nie chciał tego naruszać, nie miał już do tego prawa – Gdzie byłaś? Przez ten miesiąc? – zapytał nagle.

      paskudny Zuko

      Usuń
  22. Nie zdziwiło go za bardzo, że Mai zdążyła przejrzeć jego grę zanim ta zdążyła się na dobre rozpocząć. Mimo wszystko był rozczarowany, chociaż sam nie był do końca pewien czym najbardziej – swoją postawą, jej postawą, ich wspólnym podejściem do sytuacji? Być może tym, że na słowa Mai nie potrafił ukryć zdziwienia przemieszanego z dziwną ulgą, jakby słuchanie o pościgu za jego siostrą-socjopatką było dla niego lżejsze do przełknięcia niż myśl o byłej ukochanej układającej sobie życie na nowo z kimś innym. Zuko nie był na tyle empatyczny i wyrozumiały, by pozwolić sobie na tak łatwe odpuszczenie i czerpanie radości z tego, że Mai wiedzie szczęśliwe życie u boku nowego mężczyzny. Nie chciał widzieć jej u boku nikogo innego, nawet jeśli sam miał ją odrzucić, a to sprawiało, że być może nie różnił się tak bardzo od swojego ojca czy Azuli, dla których własne dobro i pragnienia zawsze stały przecież na pierwszym miejscu.
    – Nie jesteś mi nic winna – odparł, uznając to za jedyną słuszną odpowiedź – Jednak jeśli próbowałaś w ten sposób odkupić moje zaufanie, to obawiam się, że będzie to wymagało nieco większego poświęcenia.
    Nie chciał mówić, że odzyskanie go będzie praktycznie niemożliwe, bo oboje o tym wiedzieli. Oboje mieli też wiele powodów, by sobie nie ufać, chociaż on potrafił uczyć się na błędach i po pamiętnej kłótni i rozstaniu sprzed kilku lat wiedział już, że oszukiwanie jej jest złym pomysłem i nie powinien był tego robić. Przynajmniej do dzisiaj, gdy stwierdził, że ma zbyt dużo do stracenia, by jego chłodna i złośliwa szczerość mogła przodować w prowadzonej przez nich rozmowie, wystarczająco zresztą nieudolnej i przygnębiającej zarazem.
    Zuko znów toczył w sobie bolesny konflikt, zupełnie taki jak w Ba Sing Se podczas swojego wygnania, ale teraz nie było obok stryja wraz z jego mądrościami, który mógłby się nim zaopiekować. Nie było już przy nim nikogo, komu mógłby swobodnie opowiedzieć o wszystkich swoich myślach, obawach oraz pragnieniach. I być może Mai znów nazwałaby go egoistą przez to, że pragnie rozmawiać o sobie, ale nie robiło mu to większej różnicy, w końcu w tej jednej kwestii różnili się od siebie jak ogień i woda – on potrzebował wokół siebie innych ludzi, a ona z łatwością i uporem wszystkich odpychała.
    – Śpij, jutro zaczniemy planować co zrobimy dalej – powiedział, gdy wsunął się w fotel i zaplótł ręce na brzuchu. Był Władcą Ognia, ale dla kobiety, której zgodnie z tym co utrzymywał wcale nie kochał, postanowił spędzić noc na niewygodnym siedzisku odstępując jej całe łóżko. Nie uważał tego za poświęcenie, bywały w jego przeszłości dni, gdy sypiał na ulicach chroniąc się przed deszczem pod sklepowymi zadaszeniami, ale wyraźnie przeczyło to jego upartemu przekonaniu, że Mai jest niczym więcej jak zamkniętym rozdziałem. Nawet teraz, nie zamknął od tak oczu, wpatrywał się w jej zmęczoną twarz oświetloną jedynie przez niewyraźne i słabe światło księżyca przedostające się przez niezaciągnięte zasłony. Kiedyś ten widok towarzyszył mu każdego wieczoru i każdego poranka, a on nie mógł sobie wyobrazić lepszej pierwszej oglądanej o poranku rzeczy i bardziej kojącej ostatniej widzianej przed snem.
    Gdy jednak chwilę później również ona uniosła wzrok, a ich spojrzenia się skrzyżowały, Zuko odwrócił głowę i z trudem powstrzymał chęć opuszczenia swojej komnaty. I wcale nie dlatego, że to nienawiść nie pozwalała mu na nią patrzeć.

    Zuko

    OdpowiedzUsuń
  23. Koszmary nękające Zuko pojawiały się z dziwną częstotliwością – czasem nawiedzały go przez kilka nocy z rzędu, by następnie nie pojawiać się dobrych kilka tygodni pozwalając mu na spokojny, niczym niezmącony sen. Tym razem utrzymywały się już dwunastą noc z rzędu, co stanowiło najpewniej rekord, a Zuko obwiniał o wszystko Azulę, Mai oraz własną ckliwość, która z ogromną skutecznością uniemożliwiała jego nerwowym myślom odseparowanie się od okropnej przeszłości. Bo zarówno siostra, jak i narzeczona, teraz nawet i przyjaciele oraz stryj, stanowili coś ulotnego, nieuchwytnego, pozostającego obecnie poza jego zasięgiem, przez co nie powinien był zatracać się w cierpieniu oraz tęsknocie. To właśnie najbliższe mu osoby go zniszczyły, chociaż jednocześnie tylko one mogły przynieść mu ukojenie.
    – Mai, co robisz... – wymamrotał, wybudzając się powoli i powracając do rzeczywistości. W pierwszym odruchu pragnął wstać, jednak wówczas najpewniej oboje wylądowaliby na podłodze, więc pozostał na swoim miejscu i nie odsunął się, gdy jej dłonie zaczęły dotykać jego twarzy, pleców, odsłoniętego karku. Przez lata wspólnie spędzonych nocy Mai wiedziała już jak postępować w takich sytuacjach, ale w jej ruchach nie było rutyny, mechaniczności, przyzwyczajenia, były jedynie czułe gesty, które niezależnie od sytuacji zawsze działały na niego w taki sam sposób. Oddech po nagłym otwarciu oczu uspokoił się, szaleńczo bijące serce powoli dostosowywało swój rytm do jej tętna, a myśli wypełnione złowrogimi sennymi obrazami wyblakły tworząc kolejne nieprzyjemne wspomnienie po burzliwej nocy.
    Nie mógł jej więc odepchnąć, nie musiała go nawet o to prosić. Zuko wciągnął ręce i objął ją w pasie, a jego głowa nadal swobodnie spoczywała na jej ramieniu, zupełnie tak jakby nie istniał między nimi żaden spór pełen bolesnej nieufności i poczucia zdrady. Zupełnie tak jakby cofnęli się w czasie chociaż o jeden miesiąc i dalej mieli przed sobą wizję wspólnie spędzonego życia – nie tylko jako największa para królewska, która kiedykolwiek rządziła Narodem Ognia, ale też szczęśliwa rodzina, której Zuko nigdy nie miał. Teraz, w chwili kolejnej z wielu słabości, wierzył, że być może jednak uda im się to wszystko naprawić, a los mimo wszystko nie wygra i tym razem i nie pozbawi go tej jednej konkretnej rzeczy. Były to jednak marzenia raczej szaleńcze, złośliwie niemożliwe do spełnienia, a on starał się o tym nie zapominać niezależnie od wszystkiego.
    – To było takie realistyczne – powiedział nagle, przerywając ciszę – Mój ojciec. Znów śnił mi się ojciec i jego ucieczka, Mai. Co jeśli okaże się, że któryś z moich snów jest proroczy? – zapytał, chociaż tak naprawdę wcale nie oczekiwał odpowiedzi. Potrzebował podzielić się z nią swoim strachem, zrzucić z ramion chociaż część zalegającego tam ciężaru, boleśnie ciążącego na nich od tak wielu lat. Nawet teraz, gdy wiedział że nie powinien jej zaufać, postanowił zwierzyć się ze swojego największego lęku ukazując tym samym swoją drugą stronę, tą której jako Władca Ognia nie powinien mieć. Czuł zażenowanie oraz ulgę, ale starał się o tym nie myśleć, wsłuchanie się w jej miarowy oddech oraz poddanie się uspokajającemu dotykowi działało niczym najlepszy specyfik na skołatane nerwy.
    Tej nocy nie nawiedził go już żaden inny koszmar.

    Zuko, uważający, że jest piękna, gdy nienawidzi świata

    OdpowiedzUsuń
  24. Odkąd jego ojciec uciekł z więzienia wszystko chyliło się ku upadkowi. Zuko nie był sobą, jego największy strach przeistoczył się w rzeczywistość, przez co grunt pod nogami usypywał mu się z każdym kolejnym wykonywanym krokiem. Prawdopodobnie dlatego tak długo stał w miejscu, nie był pewien co robić i nie chciał podejmować żadnej pochopnej decyzji – listy gończe zostały jednak rozwieszone, orędzie do ludu wygłoszone, liczba strażników spacerująca po pałacu potrojona. Bo nawet bez swojej magii Ozai pozostawał zagrożeniem dla nich wszystkich, a próba odebrania tronu była zaledwie kwestią czasu, Zuko nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Bywały niegdyś dni, w których schodził do podziemnych cel i przeprowadzał z ojcem krótkie, szorstkie rozmowy, raz zdarzyło mu się nawet poprosić go o pomoc. Nic nie było jednak w stanie odbudować ich relacji, zapewnić pokoju i od tak zmazać tych wszystkich negatywnych uczuć, jakie względem siebie żywili, było więc niemal pewnym, że Ozai nie uciekł tylko po to, by dokończyć swój żywot w jakimś cichym i miłym miejscu z dala od Kazanu, czy też całego Narodu Ognia. Nawet jeśli wielu zapewniało Władcę Ognia, że nie ma się czego obawiać, że do poszukiwań dołączył się również Król Ziemi Kuei, wodzowie obu Plemion Wody oraz sam Avatar, który osobiście nadzorował blokadę morską na terenie United Republic of Nations. Byli naiwni jeśli myśleli, że Lord Ozai połasi się o jakiekolwiek inne terytorium poza tym, które mu się należało, które powinno być jego własnością jeszcze przez długie lata aż do spokojnej i łagodnej śmierci w swoim królewskim łożu. Przez to wszystko Zuko zaczął zastanawiać się dlaczego jego ojciec nie został jeszcze ścięty na głównym placu, czy zamordowany w nieco bardziej dyskretny sposób, który następnie wyjaśniłoby się przed ludźmi nieznaną chorobą bądź zawałem. Miał naprawdę wiele okazji ku temu by zgładzić Ozaia i raz na zawsze pozbyć się problemu, jednak wola Aanga była dla niego czymś więcej niż zwyczajną prośbą, honor nie pozwalał mu nie uszanować zdania przyjaciela, który na dodatek był Avatarem. Ufał mu, ale wiedział, że gdy Ozai ponownie trafi za kratki to strach wcale nie zniknie, bo skąd można mieć pewność, że sytuacja z ucieczką się nie powtórzy? Zuko wiedział, że ktoś pomógł jego ojcu w wydostaniu się na zewnątrz, należało się więc zastanowić i zbadać kto to zrobił, ale tym zajmowali się już jego generałowie wraz ze swoimi najbardziej zaufanymi agentami, więc on mógł poświęcić się w pełni nieco innej kwestii. Był powiem przekonany, że wie gdzie może znajdować się jego ojciec, ale zachował tę informację wyłącznie dla siebie, bo pragnienie bezpośredniej konfrontacji skutecznie przysłoniło jego umiejętność logicznego rozumowania.
    Stolica była o tej porze opustoszała odkąd kilka dni temu ogłoszono godzinę policyjną w trosce o bezpieczeństwo mieszkańców, dla których groźny psychopata-uciekinier mógł stanowić oczywiste zagrożenie. Nikt nie był na tyle głupi by sądzić, że Ozai zacznie od tak atakować ludzi na ulicy, aczkolwiek należało zachować pozory panowania nad sytuacją i tworzenia państwa opiekuńczego. Zuko niemal bezszelestnie przesuwał się po ulicach i co jakiś czas zapalał lampiony wiszące przy okolicznych budynkach, by chociaż odrobinę oświetlić sobie drogę – księżyc był tego dnia przykryty chmurami, istniała więc bardzo duża szansa, że zaraz zacznie padać. W Narodzie Ognia deszcz padał bardzo rzadko, ale jeśli już, przypominał on istną ulewę, która zmuszała ludzi do pozostania w domach i pilnowania, by woda przypadkiem nie zalała ich mieszkań. Była to jedna z niewielu wad umieszczenia stolicy w wygasłym wulkanie, woda nie miała gdzie spływać, a poddani skarżyli się na ten fakt niemal przy każdej możliwej okazji. Nawet za czasów Ozaia, zupełnie tak jakby nie wiedzieli, że umysł ówczesnego władcy skupia się tylko i wyłącznie na prowadzeniu wojny, chociaż – jak się później okazało – znalazł również miejsce na coś bardziej przyziemnego, bo nakazał zbudowanie sieci kanałów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była to ironia losu, że ktoś niegdyś tak wielki i potężny jak Ozai ukrywał się w podziemiach miasta, jednak Zuko uznał to za bardzo rozsądne i sprytne posunięcie. Jego ojciec nie mógł zacząć działać od razu, pokazanie się w siedzibie New Ozai Society również nie wchodziło w grę, przecież było to pierwsze odwiedzone przez żołnierzy miejsce. W tym momencie mógł skryć się tylko tutaj, przynajmniej dopóki nie wymyśli czegoś innego, bo wiadomym było, że były władca nie wytrzyma zbyt długo w takich warunkach, nawet jeśli spędził ostatnich dziesięć lat w brudnej i zatęchłej celi pod pałacem niegdyś stanowiącym jego dom. Zuko musiał się więc pośpieszyć i żywił niebezpodstawne podejrzenia, że nie on jedyny wpadł już na pomysł odwiedzenia podmiejskich kanałów w celu odnalezienia Ozaia. Nie był tylko pewien dlaczego Mai postanowiła iść na podobną tej wyprawę zupełnie sama, bezbronna, na dodatek narażając nie tylko siebie, ale również ich dziecko! Był na nią wściekły, choć to jednak zmartwienie przeważało, bo chociaż jego narzeczona była świetną wojowniczką, to mimo wszystko nadal musiała zmierzyć się z niegdyś jednym z najpotężniejszych magów ognia na świecie. Jego ojciec nie ograniczał się mimo wszystko wyłącznie do polegania na swoich magicznych umiejętnościach, to on zaraził w nim miłość do podwójnych mieczy, ale były to wspomnienia na tyle wyblakłe, że Zuko nie był już pewien, czy jego otumaniony umysł po prostu ich sobie nie stworzył żeby poczuć się lepiej. Niezależnie jednak od tego jaki Ozai był kiedyś, teraz stanowił przykład zagubionego, groźnego człowieka, który ma dość swojej bezradności i pragnie coś z tym zrobić. Mai miała prawo sobie z nim nie poradzić, ale na pewno nie takiego widoku Zuko spodziewał się, gdy trafił do oświetlonej lampionami części kanałów, gdzie związana dziewczyna siedziała zwinięta pod ścianą.
      – Co ty sobie myślałaś... – wyszeptał nerwowo, a następnie ruszył w jej stronę. Szarpała się, jakby chcąc mu powiedzieć żeby ją zostawił, ale zignorował wszelkie podjęte przez nią próby niedorzecznej komunikacji i rozwiązał sznur krępujący jej ręce. Nie zdążył pomóc jej z ustami oraz nogami, gdyż nagły dźwięk kroków rozniósł się echem po pomieszczeniu. Zuko natychmiast uniósł głowę.
      – Doprawdy, byłem pewien, że zajmie ci to dłużej – powiedział Ozai, uśmiechając się przy tym złośliwie – Najwidoczniej jest jakaś prawda w tym, że człowiek mądrzeje z wiekiem, ale... właściwie twoje pojawienie się tutaj jest raczej oznaką głupoty, co zresztą wcale mnie nie dziwi.
      – Ucieczka – powiedział Zuko, gdy podniósł się z klęczek i mimowolnie zasłonił Mai przed jego widokiem – To ucieczka była głupotą.
      – Niczego się nie nauczyłeś, dalej tak samo bezczelny i naiwny – odparł Ozai, przestępując kilka kroków na przód, by jednak móc spojrzeć na dziewczynę – Dam ci dobrą radę, Zuko, pierworodny nie przyniesie ci niczego więcej poza zawodem oraz rozczarowaniem, więc pozbądź się problemu póki jeszcze możesz – mówił dalej, a uśmiech powoli znikał z jego ust – Chociaż prawdę mówiąc, na takie rzeczy nigdy nie jest za późno.

      Usuń
    2. W tym momencie Ozai rzucił się do przodu z wyciągniętym sztyletem, który do tej pory chował w warstwach swojego przybrudzonego, niepasującego władcy ubrania. Zuko z łatwością odparł ten atak, chociaż z niewiadomego sobie powodu nie użył do tego magii, jedynie odskoczył robiąc unik i odciągając szalonego mężczyznę od wciąż walczącej z węzłem Mai. Posłał jej wymowne spojrzenie, by czym prędzej stąd uciekała, ale wiedział, że to jedynie pobożne życzenie i w rzeczywistości wcale go nie posłucha, na co skrycie trochę liczył. Swoją wyprawą tutaj udowodniła mu bowiem nie tylko swoją lekkomyślność, ale także lojalność, przez co zaczął zastanawiać się czy uparte odmawianie obdarzenia jej chociaż cząstką zaufania na pewno było z jego strony rozsądnym zachowaniem. Zdradziła go i próbowała to naprawić, ale on był zbyt zaślepiony dokonanym czynem, by dostrzec jej działania. Inaczej być może by tutaj teraz nie byli, a Zuko nie musiałby martwić się o jej bezpieczeństwo oraz samopoczucie i mógłby w pełni skupić się na nierównej walce z ojcem, do którego niezrozumiały szacunek czuł z niemal taką samą intensywnością, jak gdy był zaledwie dziesięcioletnim chłopcem wychowanym w wierze, że Naród Ognia to najpotężniejszy kraj na całym świecie. Jak okrutnym kłamstwem to wszystko było!

      jakże waleczny Zuko

      Usuń
  25. Podczas gdy Zuko poświęcił ostatnie lata na doskonalenie się w sztukach walki, Ozai zmuszony był do ciągłego siedzenia w ciasnej celi bez możliwości wykonania jakiegokolwiek ruchu wykraczającego poza przejście kilku kroków wzdłuż, a to dało się zauważyć. Mimo wszystko, jakimś sposobem, to jednak były Władca Ognia zdawał się wychodzić zwycięsko z ich potyczki, która – gdyby nadal posiadał swoją magię – mogłaby przypominać tamten pamiętny agni kai. Zuko w niemal identyczny sposób wzbraniał się przed zadawaniem jakichkolwiek ataków, chociaż jeszcze na chwilę przed wejściem do kanałów był pewien, że z łatwością pokona Ozaia i zaciągnie go z powrotem do celi. Czuł rosnący niepokój i złość spowodowaną swoim zachowaniem, ale mimo ogromnych chęci nie potrafił skierować wiązki ognia w stronę swojego ojca, bronił się przed jego ciosami jedynie przy użyciu maczet, chociaż stawało się to coraz bardziej wymagające. Zuko z trudem powstrzymywał się przed odrzuceniem mieczy na bok i przyjęciem na siebie niezasłużonej porażki, jednak wiedział, że nie może na nowo poddać się praniu mózgu, które ten kraj mu zafundował. Musiał dbać o samego siebie, o swój naród, o Mai, która z trudem utrzymywała swoje ciało w pionie przez co stanowiła łatwy cel dla Ozaia. Musiał zauważyć, że jego niedoszła ofiara uwolniła się z węzłów, gdyż momentalnie zwalił Zuko z nóg i sam zajął się dziewczyną, która nie zdążyła sięgnąć po broń.
    – Nie! – krzyknął, ale było już za późno. Krew oblała brudnoczerwone, ceglane ściany, a po pomieszczeniu poniósł się złowieszczy śmiech i krzyk, oba z nich tak samo rozdzierające i przyprawiające Zuko o mdłości.
    – Każdy twój koszmar przestanie być jedynie wytworem wyobraźni, każda osoba, na której kiedykolwiek ci zależało skończy w taki sam sposób jak ona, a ty umrzesz w katorgach zapamiętany jako władca zhańbiony i niegodny tronu – mówił Ozai, ścierając palcem wskazującym krew Mai ze sztyletu. Zuko zacisnął zęby, a następnie odrzucił swoje miecze, gdy wstawał z ziemi podpierając się ścianą. Każde kolejne słowo wypowiadane przez tego człowieka sprawiało, że wszystkie powzięte w pałacu nauki, każda godzina spędzona w szkole, przeczytana w królewskiej bibliotece książka, wydany przez ojca rozkaz powoli zlepiały się w jedną całość, brudną i tak samo fałszywą. To nie tylko Azula zawsze kłamała. Okłamywało go wszystko dookoła tworząc paskudną iluzję zalegającą na jego umyśle przez zdecydowanie zbyt długi czas.
    Pomieszczenie wypełniło się falą gorąca, gdy Zuko wycelował w Ozaia posuwając się na przód z wyciągniętą pięścią. Były Władca Ognia nie spodziewał się tego, ale udało mu się wykonać unik, a wyraz zdziwienia na jego twarzy sugerował, że nie przewidział takiego scenariusza i ciężko było mu się obronić przed kolejnymi wiązkami ognia, tym razem rzucanymi w wyniku czystego i pozbawionego jakichkolwiek moralnych zasad ataku. Zuko pierwszy raz czuł tak ogromną potrzebę zranienia kogoś, więc pokonanie ojca nie zajęło mu dużo czasu, już po kilku minutach położył go na ziemi przyciskając stopą do podłoża. Pierwszy raz widział na jego twarzy takie zmęczenie – zmarszczki pokrywały jego czoło, kropelki potu spływały po skroniach, a wzrok pozostawał dziwnie nieobecny. Jak on mógł szanować takiego człowieka, ufać mu przez tyle lat, bać się go każdą czującą komórką swojego ciała?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Dalej, zrób to! Udowodnij mi, że nie jesteś takim tchórzem, za jakiego zawsze cię miałem, książę – rzucił rozzłoszczony Ozai, z trudem łapiąc oddech, gdy Zuko zwiększył nacisk na jego klatkę piersiową. Nawet nie próbował się wyrywać.
      – Władco Ognia – poprawił go, mrużąc oczy – I nie muszę ci niczego udowadniać – warknął, a następnie szybkim ruchem uderzył go w głowę, by stracił przytomność.
      Jeszcze przez kilka sekund wpatrywał się w ojca, jakby zastanawiając czy na pewno nie zakończyć definitywnie jego żałosnej męki na tym świecie, jednak po chwili oprzytomniał przypominając sobie o Mai. Przebiegł przez pomieszczenie i pochylił się nad nią ujmując jej podbródek, by sprawdzić czy nadal jest przytomna.
      – Mai, Mai słyszysz mnie? – zapytał, nieumiejętnie skrywając przerażenie. Jego buty trafiły na kałużę świeżej krwi, której zapach zdążył już wypełnić całe pomieszczenie i przesiąknąć przez większą część ubrania Mai. Zuko ściągnął pas spinający jego szatę, a następnie zawiązał go w jej pasie ciesząc się, że z jej ust wydobył się cichy jęk bólu, oznaczało to bowiem, że nadal jest świadoma i nie straciła czucia. – Będzie dobrze, miewałaś już gorsze rany, pamiętasz Ba Sing Se? Cóż za ironia, tam też byliśmy w kanałach. Zawsze pakujemy się w kłopoty w bardzo dziwnych miejscach – mówił, starając się ze wszystkich sił, by nie straciła świadomości. Prawda była jednak taka, że sam z trudem się trzymał, rana wyglądała okropnie, a ilość krwi, którą zdążyła stracić, mogła okazać się zgubna..
      Zacisnął jednak zęby starając się nie dać po sobie poznać strachu, a następnie wziął ją na ręce, by czym prędzej stąd zabrać i znaleźć jakąkolwiek pomoc. Musiał działać szybko.

      zmartwiony Zuko

      Usuń
  26. Rzeczywiście swego rodzaju sentyment nie pozwalał mu zapomnieć o stolicy Królestwa Ziemi, chociaż jego dziwne uczucia względem tego miasta składały się na bardzo wiele czynników i miały swoje podłoże w przeróżnych sytuacjach. Tam przeszedł duchową przemianę, która przyczyniła się do tego, jakim był w tym momencie mężczyzna, tam poznał smak życia zwyczajnego człowieka, takiego samego uchodźcy jak inni zastraszeni przez Naród Ognia, nauczył się również swobodnego funkcjonowania z dala od przywilejów oraz luksusów. Jednocześnie to tam zdradził swojego stryja i utracił szansę na odzyskanie honoru, przyczynił się do klęski Avatara i zaufał swojej psychopatycznej siostrze, czego do tej pory nie potrafił sobie wybaczyć. Mai stanowiła przyjemne ubarwienie tamtego miasta, gdy nie zdradziła Azuli miejsca jego pobytu i spędziła z nim trochę czasu, przez co otrzymali szansę otworzenia się na siebie i poznania swoich wzajemnych uczuć. Byli wówczas parą niepewnych jutra nastolatków, których los pokarał obowiązkiem ciągłego martwienia się o swoje życie, wykonywania odgórnych poleceń oraz pakowania się w kłopoty. Każde z nich z osobna przyjmowało na siebie multum problemów, razem stanowili więc magnes przyciągający wszelkie możliwe nieszczęścia. Zuko uważał to jednak za jeden z uroków ich pokręconego związku.
    – Po prostu nie wpadłem jeszcze na to, gdzie indziej mógłbym zabrać cię na randkę – odparł, przymykając na chwilę oczy, gdy jego dłoń momentalnie pokryła się krwią z jej szaty – Kanały ci się nie podobają? Mógłbym przysiąc, że brak tłumów, mrok i zapach stęchlizny ci się spodoba...
    Ostatni raz spojrzał na nieprzytomnego Ozaia, a następnie uderzając piętą o podłoże wzniecił ogień tuż przy wejściu, by jego ojciec nie miał po przebudzeniu żadnej możliwości ucieczki. Zuko nie ufał losowi i wolał nie zostawiać tego człowieka bez opieki, ale zdrowie Mai było w tym momencie ważniejsze, zwłaszcza że zaczynał czuć, jak jej uścisk powoli słabnie, a oddech staje się coraz cichszy. Przyśpieszył, niemal biegnąc, a po wydostaniu się z kanałów krzyknął z myślą, że zwróci to uwagę kogokolwiek mieszkającego w pobliżu. Jego nadzieja nie była złudna, już po chwili z jednego z domów wypadły dwie zwabione dźwiękiem kobiety, które na widok zakrwawionej Mai i Zuko otworzyły szeroko oczy w geście przerażenia. Nie był pewien, czy go poznały, ale w tym momencie było to raczej bez znaczenia, nie był Władcą Ognia, a zdenerwowanym i zmartwionym mężczyzną, który właśnie trzymał na rękach umierającą kobietę, którą kochał ponad wszystko inne na świecie.
    – Ona potrzebuje pomocy – powiedział bezradnie, ale nie postąpił kroku na przód, nie chcąc ich przypadkiem przestraszyć. Jego rodacy byli narodem raczej nieufnym, odrobinę pozbawionym empatii przez okrutną i krwawą Wojnę Stuletnią, przez co Zuko nie był pewien, jak jego słowa zostaną odebrane.
    – Oczywiście... tak, oczywiście! Yela, biegnij po doktora – starsza kobieta zwróciła się do nastolatki, która ruszyła biegiem w stronę jednego z domów. Zuko odetchnął z ulgą i spojrzał na twarz Mai.

    </3

    OdpowiedzUsuń
  27. Zuko przesiadywał przy łożu Mai ze zdecydowanie zbyt dużą częstotliwością, jak na gust doradców, których zdanie miał zwyczajowo w głębokim poważaniu. Nie potrafili zrozumieć jego motywacji nawet po tym, gdy wieść o ciąży rozniosła się po całym pałacu, bo badający dziewczynę lekarz został wprost poproszony przez Władcę Ognia o sprawdzenie, czy z dzieckiem wszystko w porządku. On nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, ale sprowadzona z Północnego Plemienia Wody uzdrowicielka zapewniła wszystkich, że zarówno narzeczona jak i dziecko Władcy Ognia mają się dobrze. Mai nie wyglądała jednak najlepiej, pozostawała nieprzytomna od bardzo wielu dni, zupełnie tak jakby zapadła w śpiączkę, jednak Herya zapewniała Zuko, że jej organizm potrzebuje po prostu trochę czasu na zregenerowanie się. Postanowił zaufać kobiecie, ale nie oznaczało to wcale, że miał zamiar opuszczać swoją narzeczoną chociażby na krok, nawet jeśli ciągle utrzymywał, że wszystko co ich łączy opiera się na dziecku oraz formalnościach.
    Tylko na jedną chwilę odszedł od jej łoża, a było to w momencie, w którym Ozai powrócił do swojej celi, a Zuko zapragnął spojrzeć na ojca przez kraty, za którymi siedział. Nie powiedzieli sobie nawet jednego słowa, ale napięcie i wzajemne rozgoryczenie było wręcz namacalne, przez co nawet stojący na warcie strażnicy wymieniali między sobą zaniepokojone spojrzenia.
    Poza tym Zuko pracował w swojej sypialni, tutaj czytał księgi, podpisywał dokumenty, jadł wszystkie swoje posiłki. Nie przyjmował w tym czasie żadnych gości i odmówił udzielania audiencji z nadzieją, że poddani zrozumieją kierujące nim motywy, w końcu rozchodziło się tutaj o dobro ich przyszłej Władczyni Ognia oraz małego dziedzica. Zuko nie przez taki pryzmat patrzył jednak na to wszystko, chciał jedynie ujrzeć swoją rodzinę całą i zdrową, bo wiedział, że to zdarzenie nie miałoby miejsca, gdyby nie jego chore ambicje oraz uparte odrzucanie Mai. Powinien był jej zaufać, przyjąć do siebie, opowiedzieć o swoich prawdziwych uczuciach, ale zamiast tego wybrał dystansowanie się, przez co miłość jego życia leżała nieprzytomna na łożu i mogła się już nigdy nie obudzić. Kiedyś również on pozostawał we śnie przez tak długi czas, a ona czuwała przy nim bez względu na wszystko, teraz nadeszła jego kolej na zmartwienie, bo los naprawdę nie miał zamiaru ich obojga oszczędzać.
    Minął jakiś miesiąc odkąd ostatni raz rozmawiał z Mai mogąc patrzeć w jej otwarte, pełne życia oczy. Teraz mówił do niej nie będąc pewnym czy w ogóle go słyszy, chociaż Herya kładła mu rękę na ramieniu i zapewniała, że nawet jeśli w tym momencie jej umysł nie jest w stanie odebrać żadnego bodźca z zewnątrz, tak za jakiś czas Zuko będzie mógł powiedzieć Mai wszystko co chciał, bo dziewczyna w końcu się obudzi. Ale ile mogło to trwać i dlaczego tak długo? Był zmęczony i rozdrażniony przez czekanie, ale wycieńczenie pozwalało mu znacznie szybciej zasypiać, a koszmary nie nękały go już tak często. Być może przez to, że przestał spożywać posiłki przed snem, co pięćdziesięcioletnia Herya matczynym tonem wytknęła mu jako bardzo niezdrowe i niewłaściwe.
    Gdy po pokoju poniósł się cichy, niespodziewany szept, Zuko momentalnie otworzył oczy. Zawsze sypiał w taki sposób, że nawet najmniejszy szmer był w stanie go obudzić, co stanowiło najpewniej przekleństwo każdego wojownika, bądź żyjącego w wiecznym strachu człowieka.
    Rozejrzał się uważnie nie dostrzegając niczego niepokojącego, a następnie jego zaspany wzrok padł na Mai, której blada ręka... błądziła po pościeli. Rzucił się do przodu i przysiadł na skraju łóżka, by móc się nad nią pochylić.
    – Mai, słyszysz mnie? Jak się czujesz? – zapytał, a następnie chwycił jej dłoń, którą przytrzymał w czułym geście. Miał ogromną nadzieję, że to jednak nie jest jakiś parszywy sen, a dziewczyna faktycznie w końcu się obudziła – Pamiętasz co się stało? Mój ojciec, zaatakował cię, byłaś nieprzytomna przez jakiś czas – wyjaśnił, a następnie przejechał palcami po jej twarzy, by odgarnąć niesforne kosmyki, które opadły na jej czoło.

    OdpowiedzUsuń
  28. Nareszcie czuł się spokojny, skupiony, nie tak czujny, jak przez ostatnie dni, bo wiedział, że nareszcie może pozwolić sobie na zasłużony odpoczynek. Chociaż dziś, zaledwie przez kilka cennych godzin, bo jutro na nowo zacznie wykonywać swoje zwyczajowe obowiązki, rzecz jasna tym razem z dała od sypialnej komnaty. Czuł oczywistą niechęć na samą myśl o tym, że zostawi Mai samą, ale obecność stojących pod drzwiami najlepiej wyszkolonych strażników w całym Narodzie Ognia musiała wystarczyć by zapewnić jej bezpieczeństwo i go uspokoić. Teraz jednak był przy niej, potrzebował tego, chciał czerpać z jej obecności ze świadomością, że ona robi to samo. Był już tak zdesperowany oczekiwaniem na tę chwilę, że nie mógł pozwolić jej ponownie zasnąć, nawet jeśli o poranku ponownie miałby szansę usłyszeć jej głos. Teraz pragnął patrzeć w otwarte oczy Mai jeszcze chociaż przez chwilę, by w pełni i ostatecznie pozbyć się zaniepokojenia. Jednocześnie trzymał dłoń na jej głowie, którą głaskał wolno, zastanawiając się przy tym, jak powinien odpowiedzieć na zadane pytanie. Ozai zaatakował ją i skrzywdził pozbawiając przytomności na długie dni, niemal odbierając Mai życie, a ona zapytała czy to Zuko nic się nie stało. To sprawiło, że znajome ciepło rozlało się po jego żołądku, jak było zresztą za każdym razem, gdy Mai w drobnych gestach i niepozornych pytaniach zapewniała go o swoich uczuciach.
    — Zranił cię — odparł, nie potrafiąc ukryć złości. Wciąż czuł na swoich dłoniach krew Mai, miał w nozdrzach ten metaliczny zapach przesiąkający przez jej ubrania, słyszał przeraźliwie słabnący oddech i pamiętał o własnej bezradności, gdy nie potrafił jej obronić. Wiedział już więc czego będą dotyczyć jego kolejne koszmary, gdy już powrócą, bo powrócą na pewno, i bał się nadejścia tego momentu. Do tej pory nie chciał nawet myśleć co uczyni, gdy Mai postanowi się jednak nigdy nie obudzić, chociaż był pewien, że jego umysł stworzy naprawdę kreatywne scenariusze uwidaczniające jego rozpacz. W tym momencie istotna była jednak tylko rzeczywistość, namacalna, ciepła, pokrzepiająca, więc to na tym miał zamiar się skupić.
    — Minęło trochę czasu, potrzebowałaś odpoczynku, straciłaś naprawdę dużo krwi, bo rana okazała się być poważna — zaczął spokojnie, jakby chcąc ją przygotować na to, co powie dalej — Minął miesiąc, Mai.
    Jego ręka zatrzymała się, teraz spoczywając na jej ramieniu, które zadrżało, gdy zacisnął na nim lekko swoją dłoń. Nie pamiętał już kiedy ostatnio dotykał jej w tak czuły sposób, tylko dla samego dotykania, by poczuć pod palcami znajomą fakturę zwyczajowo bladej, zawsze gładkiej skóry, której każdy skrawek zdążył poznać już wiele lat temu.
    — To moja wina — powiedział nagle, nie mogąc dłużej mierzyć się z tą myślą w pojedynkę — Poszłaś tam przeze mnie, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  29. – Tak, z dzieckiem wszystko w porządku – zapewnił ją uspokajającym tonem i odruchowo spojrzał na miejsce, w którym pościel oraz szata opinały jej nieznacznie zaokrąglony brzuch. Świadomość, że za kilka miesięcy na świat przyjdzie ich dziecko stawała się coraz bardziej prawdziwa, teraz już wręcz namacalna, całkowicie żywa i nieco wzruszająca. Oczywiście nie rozckliwiał się nad tym, ale nie mógł zaprzeczyć, że było w tym wszystkim coś niezaprzeczalnie niesamowitego, coś na co nie był przygotowany, a co w jego wyobrażeniach zdawało się być jednak mniej magiczne. Mai była matką jego dziecka, narzeczoną, kobietą z którą miał spędzić resztę swojego życia i nawet perspektywa wiecznie toczonych kłótni, spierania się o wychowanie ich potomka, odmienne decyzje podejmowane w sprawach państwowych, to wszystko napawało go optymizmem. Nie mógłby egzystować przy boku innej kobiety równie swobodnie, tak samo szczęśliwy i spokojny, nawet jeśli istniała duża szansa, że po dojściu do siebie Mai znów będzie rzucać w niego talerzami bądź shurikenami uwidaczniając swoje niezadowolenie w jakiejś sprawie. Jeszcze jakiś czas temu nie spodziewał się by mogli wrócić do tamtych czasów, jednak jego poglądy w tej sprawie zmieniały się stopniowo, zwłaszcza po tym co Mai powiedziała chwilę później.
    Ich spojrzenia momentalnie się spotkały, a Zuko nie był w stanie ułożyć żadnej logicznej odpowiedzi, która złożyłaby się na wszystko, co pragnąłby jej teraz przekazać.
    – Następnym razem po prostu powiedz mi, że masz ochotę iść na spacer – poprosił po kilku sekundach milczenia, zmuszając się przy tym do lekkiego uśmiechu. Gest zniknął jednak z jego twarzy, gdy powoli kontynuował: – Wiem, że życie w pałacu jest ciężkie, ale... jestem pewien, że nadejdzie dzień, w którym pokochasz to miejsce, które jest teraz dla ciebie domem. Możesz czuć się tutaj swobodnie, niezależnie od wszystkiego, co udaje ci się podsłuchać na korytarzach.
    Zuko wiedział, że Mai nie była lubiana wśród niektórych państwowych urzędników, ale cieszyła się za to ogromnym szacunkiem wśród generałów oraz Ministra Wojny, przemianowanego teraz na Ministra Obrony, którzy jako pierwsi przyszli złożyć mu gratulacje z okazji spodziewania się dziecka. Mai nie wiedziała jeszcze, że cały pałac zdążył poznać już ich mały sekret, przez co teraz jej postrzeganie na dworze może się za jakiś czas diametralnie zmienić, a to im wszystkim powinno wyjść na dobre. Służba, doradcy i poddani nie mają już bowiem innego wyjścia, muszą przywyknąć do faktu, że Mai zostanie Władczynią Ognia i zapisze się na kartach historii ich narodu najpewniej jako wielka przywódczyni. Zuko właśnie taką wróżył im obojgu przyszłość, nawet jeśli echa wiecznie stojącej za jego plecami przeszłości co rusz ostudzały jego zapały przypominając o tragicznej historii i ciążącej nad jego rodziną fatum. Fatum, które musiało zostać w końcu przerwane.
    – Kocham cię, Mai – powiedział w końcu, czując głęboką potrzebę zapewnienia jej o tym. Kiedy ostatni raz wypowiedział te słowa na głos? Nie pamiętał już tamtego momentu, ale przez krótki moment wierzył, że był on takim ostatnim. Jego uczucia względem niej okazały się być jednak znacznie silniejsze od dumy, złości, rozgoryczenia, a chociaż jej czyn zostanie zapamiętany przez niego na zawsze, to stracił on nagle na znaczeniu. Wszystko co robili, zawsze robili dla siebie nawzajem, niezależnie od tego, jakich wymagało to wyrzeczeń.

    OdpowiedzUsuń
  30. Zuko w milczeniu wpatrywał się w Mai, w jej zaczerwienione przez pocałunek usta, zaróżowione policzki, słyszał jej nieco przyśpieszony oddech i widział charakterystyczny błysk w oku, który pojawiał się tam za każdym razem, gdy wieczne znudzenie opuszczało ją chociaż na chwilę zastępowane skrajnie innym uczuciem. Poza tym ten jej uśmiech! Prawdziwy, piękny, szczery, przez co i on odruchowo uniósł kącik ust ku górze, co ostatecznie zaprzeczyło teorii, iż żadne z nich nie potrafiło czerpać przyjemności z życia, co zresztą sami usiłowali innym bezustannie wmówić. W samotności, przy sobie, nie musieli jednak udawać, nie musieli ukrywać swoich prawdziwych uczuć oraz myśli – mogli robić cokolwiek tego chcieli, bo głównie na tym opierał się przecież ich związek. Zuko nie potrafił przywołać w myślach żadnej innej osoby, przy której czuł się równie swobodnie i lekko.
    – Ja też za tobą tęskniłem – przyznał, a następnie odsunął się od dziewczyny, jakby nie mogąc dłużej przeciągać tej chwili. Wstał z łóżka tylko jednak po to, by obejść pomieszczenie i położyć się na miękkim materacu z drugiej strony, a następnie delikatnie, z uwagi na jej ranę, przyciągnąć Mai do siebie i objąć ramieniem. Obowiązki mogły poczekać jeszcze jeden dzień, Zuko wiedział, że powinien teraz pozostać przy niej, wesprzeć ją i zapewnić, że już nigdy więcej nie będzie musiała za nim tęsknić. O ile oczywiście los znów nie postanowi z nich zadrwić.

    ***

    Dni mijały swoim zwyczajowym, monotonnym ciągiem, a pałac stopniowo stawał się miejscem coraz spokojniejszym, chociaż od ucieczki Ozaia po korytarzach bezustannie krążyli strażnicy mający za zadanie nie dopuścić do kolejnej takiej sytuacji. Zuko rozważał przez pewien czas wysłanie ojca na Wrzącą Skałę, jednak więzienie pozbawione było osobnej, umieszczonej w głębi celi, a umożliwienie Ozaiowi wejścia w interakcję z innymi przestępcami mogło doprowadzić wzniecenia buntu, w końcu były Władca Ognia był doskonałym mówcą, który z łatwością przekonywał innych do swojego zdania. Dlatego musiał pozostać tutaj, przynajmniej na razie, dopóki nie wymyślą lepszego rozwiązania, nad którym Zuko myślał bardzo intensywnie przez okres ostatnich kilku dni. Nie chciał by jego ojciec znajdował się w pobliżu jego dziecka, nawet jeśli to nie zdążyło jeszcze przyjść nawet na świat. Sam również czuł przecież strach, aczkolwiek ten drobny szczegół utrzymywał w tajemnicy przed doradcami, tak jakby rzeczywiście obawiał się, że stracą do niego szacunek przez to, że okazuje ludzkie, zupełnie naturalne uczucia. Po części właśnie tak było, Zuko zaczął żywić głębokie przekonanie, że jako Władca Ognia nie ma prawa okazywać słabości, jakim wówczas okazałby się przywódcą?
    Jedyną osobą, która wiedziała, była Mai, chociaż nie powiedział jej tego wprost. Chcąc nie chcąc, na nowo zmuszona była wybudzać go z koszmarów i uspokajać, że to tylko zwyczajne sny, bo czasem zdarzało mu się mylić rzeczywistość z fikcją, gdy pragnął wszcząć alarm ostrzegając poddanych przed nadchodzącą wojną. Już raz udało mu się prawie doprowadzić do starcia z Królestwem Ziemi, a to wszystko w wyniku misternie zaplanowanego spisku, więc obawiał się momentu, w którym na nowo ktoś nie postanowiłby zaprosić go na partyjkę podobnej gry. Niestety, to co nastąpiło później nie było efektem kolejnego koszmaru, a najprawdziwszym zdarzeniem, z którym niechętnie musiał się zmierzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Szanowny Władco Ognia – zaczął Zuko, gdy wyszedł do ogrodu, zastając tam swoją narzeczoną skrytą w cieniu jednego z drzew. Nie patrzył jednak na Mai, a na list, który zdążył przeczytać już dwa razy, chociaż pieczęć rozerwał zaledwie kilkanaście minut temu – W wielkim żalu oraz smutku zawiadamiamy, że wielkie miasto Omashu stanowiące część niepodległego Królestwa Ziemi, zostało zeszłej nocy pozbawione króla, którego zamordowano w sposób okrutny i bezwzględny. Zbrodni dokonano w niewyjaśnionych dla nas okolicznościach, do królewskiej komnaty dostano się bowiem przez sekretne przejście znane jedynie mieszkańcom... – tu zrobił przerwę, udając zamyślonego – W związku z potencjalnym zagrożeniem rada Republic City zaprasza przywódców wszystkich państw na specjalne zebranie, podczas którego przedyskutowane zostanie... dużo różnych rzeczy, których nie będę ci teraz odczytywał.
      Zuko przeszedł przez idealnie przycięty trawnik, jednocześnie ściskając nasadę nosa palcem wskazującym oraz kciukiem, jak robił zawsze, gdy czuł się zdenerwowany bądź zirytowany. W tym przypadku również zaniepokojony, chociaż ironiczny ton jego głosu mógł wcale na to nie wskazywać, w rzeczywistości była to jednak pewna forma obrony przed przyswojeniem otrzymanych informacji. Dopiero gdy ochłonął nieco, podniósł głowę i wydał z siebie westchnienie tak żałosne, że nawet siedzący trochę dalej na placu Druk skierował łeb w ich stronę. Na szczęście w pobliżu nie było nikogo innego, straże stali wystarczająco daleko, by nikt nie mógł usłyszeć ich rozmowy.
      – Odpowiedz mi na dwa pytania, Mai – poprosił, gwałtownie rzucając list na niski stolik, przy którym siedziała – Dlaczego to właśnie twój ojciec zamordował króla Omashu i jak mam skłamać przed radą, że nie znam sprawcy?

      Usuń
  31. Zuko nie miał najmniejszych wątpliwości, że zamachem stoi ojciec Mai, chociaż ona wcale nie wyglądała na przekonaną. Potrafił to zrozumieć, w końcu z jakiegoś powodu nadal widziała w nim szanowanego i honorowego człowieka, któremu w chwili zagrożenia należał się ratunek, niezależnie od tego, jaką miała zapłacić za to cenę. Zuko sam nigdy nie potrafiłby tego zrozumieć, udowodnił już przecież samemu sobie, że byłby w stanie pozbawić Ozaia życia, gdyby tylko ten zagroził jego najbliższym, więc jego wewnętrzny strach zelżał, gdy okazało się, że istniał głównie za sprawą głęboko skrywanej niepewności. Niepewności, czy w przypadku bezpośredniego starcia Zuko nie upadłby na kolana prosząc ojca o wybaczenie, że ośmielił się odezwać na naradzie wojennej i zhańbić dobre imię królewskiej rodziny. Odnalazł jednak w sobie siłę i miał zamiar pomóc Mai w zrobieniu tego samego, chociaż doprowadzenie do kolejnej kłótni było ostatnim czego pragnął, jego temperament bywał jednak czasem nieokiełznany.
    – Na pewno przeczytałaś ten list do końca? To nie jest zaproszenie, to wręcz nakaz przyjazdu – zauważył, wskazując na świstek papieru przesuwający się teraz po stoliku w wyniku podmuchu ciepłego, letniego wiatru – Oni mnie podejrzewają. Omashu stanowi dawną kolonię Narodu Ognia, a to oznacza, że ktoś z byłych ludzi Ozaia stacjonujących w rejonie już dawno mógł podzielić się ze mną informacją dotyczącą struktury pałacu.
    Być może był odrobinę przewrażliwiony, gdy próbował wytłumaczyć jej swój punkt widzenia, jednak czy można go było za to winić? Naród Ognia poświęcił zbyt wiele lat na toczenie bezsensownych wojen, a ostatnim czego pragnął Zuko było wplątywanie swojego kraju w kolejną walkę. Król Ziemi Kuei był już na niego wystarczająco cięty, przez co stosunki między tymi dwoma państwami pozostawały raczej chłodne, jednak póki co nadal daleko było im wszystkim do chociażby myślenia o przygotowywaniu kolejnych bitew. Zabójstwo króla Omashu mogło jednak wszystko zmienić, bo nawet dobre słowo Aanga czy wodza Południowego Plemienia Wody nie stanowiło stuprocentowo pewnego zabezpieczenia. Zuko nie miał więc paranoi, chciał po prostu być przezorny.
    – Obiecał ci? – zapytał nagle, a następnie machnął ręką – Ach, w takim razie możemy być spokojni! Mogłaś od razu mówić, że ci obiecał, przecież to wszystko zmienia! – rzucił ponuro, z lekką dozą ironii, a następnie prychnął pod nosem w politowaniu dla jej naiwności. Nie przepuszczał nawet, że Mai wykaże się tak godną pożałowania głupotą, gdy uwierzy w słowa mężczyzny będącego dla niej takim samym ojcem, jakim Ozai był dla Zuko. Być może Ukano nie wypalił swojej córce blizny zajmującej pół twarzy, ale wykorzystywał ją i nie szanował w dokładnie taki sam sposób, chociaż ona nadal była wobec niego tak samo lojalna. Z jednej strony można było uznać to za upór godny podziwu.
    – Przepraszam, Mai, ale nie podzielam twojej pewności – powiedział oschle – I musimy wymyślić logiczne wyjście z tej sytuacji, bo nie mam zamiaru zapłacić za – Zuko zawahał się, początkowo chcąc powiedzieć za twoje błędy – za jego błędy swoją własną głową albo bezpieczeństwem naszego narodu.
    Wyminął ją, by samemu przysiąść na ławce i kolejny raz wziąć do rąk list, który chwilę później spłonął w jego dłoni. Na całe szczęście tym razem poczta trafiła bezpośrednio do niego, a żaden ciekawski doradca nie mógł teraz dopytywać czego dotyczył i od kogo pochodził, zupełnie tak jakby Zuko nie miał prawa do prowadzenia prywatnej korespondencji. Był zmęczony ich podejrzliwością, swoimi problemami, brakiem spokojnego snu, codziennymi spotkaniami oraz ciągłym planowaniem. Prawdopodobnie dlatego bywał dla Mai taki nieprzyjemny, ale w tym jednym przypadku powinna była go zrozumieć – Zuko mimo ogromnych chęci nie potrafił pozbyć się świadomości, że jego narzeczona zdradziła go w taki sposób i wypuściła jego niedoszłego mordercę na wolność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę starał się o tym nie pamiętać, jednak wychodziło mu to raczej marnie, o czym jednak nie miał zamiaru jej nigdy powiedzieć, obawiał się tylko, że kiedyś podczas kolejnej kłótni jednak nie zapanuje nad swoimi słowami.
      Wyciągnął dłoń i chwycił ją za rękę, gdy zrozumiał w końcu, że złość na nic się tutaj nie zda. Sprawę należało rozwiązać, ale jak Mai mogła mu właściwie pomóc? Cóż... właściwie istniał jeden sposób.
      – Pojedziesz ze mną do Republic City.

      mega dumny z twojego odpisywania, Zuko <3

      Usuń
  32. – Masz rację – rzucił Zuko, gdy tok myślenia Mai zaczął nagle do niego przemawiać. Po chwili wstał z niewygodnej ławki i powtórzył, tym razem głośniej i ze znacznie większym zacięciem: – Masz rację! Nie mogą taktować mnie w ten sposób, obwiniać za rzeczy, z którymi nie miałem nic wspólnego tylko dlatego, że jest im to na rękę! Muszę się postawić, nie zniosę dłużej tego poniżenia i ciągłego zgadzania na ustępstwa, przez które mój naród jedynie traci! To twa już zdecydowanie zbyt długo.
    Do tej pory bywał raczej bierny. Na spotkaniach głów państw po prostu przytakiwał godząc się na każdy pomysł, bez zastanowienia oferował pomoc finansową i militarną, a każde przypomnienie dotyczące szkód wyrządzonych przez Naród Ognia traktował jak cenną radę oraz przestrogę. Ile czasu mógł być jednak takim władcą? Kiepskim, pozbawionym szacunku innych, skazanym na noszenie brzemienia przeszłości? Rzecz w tym, że do tej pory niczego nie zauważał, dopiero Mai zwróciła uwagę na ten jakże istotny fakt, przez co otworzyła mu oczy rzucając świeże spojrzenie na sprawę. Nie potrafił więc dłużej utrzymywać swojej irytacji, nie gdy tak wiele nowych planów oraz możliwości zaczęło kreować się w jego głowie.
    – Nie będzie takiej konieczności, nikt nie poniesie żadnej kary – rzucił przekonany, ciągnąc ją za sobą wzdłuż niemal pustego ogrodu. Nie pamiętał kiedy ostatnio po nim spacerowali, Zuko zdążył już zapomnieć jak wygląda zwyczajne popołudnie spędzone z ukochaną osobą, chociaż nawet kilkanaście lat temu, gdy mieli znacznie więcej wolności, nie oddawali się zbyt wielu rozrywkom poza sprawdzaniem wytrzymałości służby oraz chodzeniem na pikniki, by móc zjeść w spokoju coś nieprzyzwoicie ekstrawaganckiego nie musząc przy tym patrzeć na żadnego innego człowieka. Ich mizantropia oraz ogólna ponurość zdążyły zelżeć przez lata, jednak Zuko nadal uważał nienawiść Mai do świata za niezwykle pociągającą, a ona najpewniej już wiele lat temu przyzwyczaiła się do jego wiecznego narzekania oraz braku cierpliwości. To, wbrew pozorom, był związek idealny.
    – To będzie przełom, Mai – powiedział nagle, starając się opanować podekscytowanie i na nowo przybrać poważny ton, by nie uznała jego słów za jedynie chwilową fanaberię – Pokażemy im, że pomimo zagwarantowanego pokoju Naród Ognia nie jest krajem, z którym można pogrywać w ten sposób. Król Ziemi może przywoływać imię mojego ojca ile tylko chce, tym razem będę nieugięty – powiedział, zupełnie tak jakby składał przed nią obietnicę. Po części właśnie tak było.
    Zuko chciał stworzyć państwo, w którym jego dziecko będzie czuło się bezpieczne, takie które za kilkadziesiąt lat nowy Władca Ognia przejmie nie musząc borykać się z żadnymi problemami oraz konsekwencjami wynikającymi z działań podjętych przez poprzedników. Chciał by do tego czasu ludzie przestali patrzeć na Naród Ognia jak na zbrodniarzy wojennych i zapomnieli o dawnych waśniach, bo prowadzona od dziesięciolecia polityka ich kraju nigdy nie stanowiła dla nikogo zagrożenia. Uległy, propagujący pacyfizm Władca Ognia mimo wszystko nie wystarczał, a Zuko żałował, że przekonał się o tym dopiero teraz.
    – Stryj Iroh ucieszy się, gdy usłyszy, że nie będzie dłużej zasiadał po mojej prawicy w czasie wyjazdowych narad – przyznał po chwili zastanowienia, a następnie zatrzymał się, by posłać Mai lekki uśmiech – Ty będziesz.

    OdpowiedzUsuń
  33. To nie był kolejny pomysł, który za kilka dni miał opuścić jego głowę zastąpiony przez następną myśl, chociaż nie był przekonany skąd ta pewność, skoro już wcześniej wielokrotnie próbował utrzymywać swoją determinację bez wyraźnego skutku. Najpewniej musiał zawdzięczać to Mai, która pierwszy raz od dawna zamiast wzruszyć ramionami bądź obojętnie przytaknąć, z zaangażowaniem podsycała jego myśl i wręcz zachęcała do podjęcia kroku w poruszanej sprawie. Nadal to ona była tutaj jednak rozsądniejsza, przez co Zuko zmuszony był odrobinę ostudzić własne zapały, by przypadkiem nie doprowadzić do wybuchu kolejnej wojny, gdy jako Władca Ognia będzie próbował przypomnieć wszystkim, że powinni się z nim i jego narodem liczyć. Właśnie dlatego Mai była mu potrzebna, zawsze służyła dobrą radą i jako jedna z niewielu osób na świecie nie bała się uderzyć go po głowie, gdy zaczynał przesadzać, robił się zbyt złośliwy, agresywny lub ironiczny. Potrafiła bez zawahania zwrócić mu uwagę przy wszystkich zgromadzonych na sali, a on nie odgrywał wówczas roli urażonego i dumnego mężczyzny niemogącego znieść, że kobieta ośmiela się odezwać do niego w ten sposób. Zazwyczaj zamyślał się na kilka sekund, by ostatecznie uznać, że Mai ma rację i powrócić do przerwanej rozmowy, tym razem znacznie spokojniej. Doradcy nie mogli znieść tego, jak ogromny wpływ miała na ich władcę ukochana narzeczona, której nie byli w stanie kontrolować mimo ogromnych chęci oraz wielokrotnie podejmowanych prób.
    – Przemyślę to, nie zrobię niczego pochopnie – zapewnił ją, naprawdę w to wierząc – Ale to nadal nasza gra, Mai, to my ustanawiamy zasady i tym razem nie pozwolę sobie na przegraną – ciągnął dalej, przymykając lekko oczy, gdy niespodziewany podmuch wiatru poruszył koronami drzew niszcząc idyllicznie statyczną i nieruchomą wizję spokojnego otoczenia. Zmienił się również głos Zuko, ponownie przybierając nieco ponurą i zniecierpliwioną barwę – Aang się nie ucieszy, ale zbyt wiele już dla niego poświęciłem.
    Nie pamiętał kiedy ostatni raz przełożył własne potrzeby nad potrzeby przyjaciół, ale ufał mimo wszystko, że zrozumieją, musieli zrozumieć. Chodziło tutaj przecież o dobro jego kraju, Zuko nie chciał bowiem, by cały jego dorobek składał się na pamięć o pomocy przy zakończeniu Wojny Stuletniej oraz zbudowania United Republic of Nations. Chciał więcej, musiał zrobić znacznie więcej, ale czuł się tak jakby jego własne ręce były wiecznie skrępowane za jego plecami przez kajdany zrobione z ziemi oraz lodu, z których nie potrafił się uwolnić. Do teraz.
    – Wyruszamy jutro, bo choć zaproszenie wyraźnie wskazuje na piąty dzień miesiąca, to uważam jednak, że powinniśmy przybyć wcześniej – zasugerował, a następnie odwrócił wzrok wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt i dodając, trochę nieobecnym głosem: – Poza tym chciałbym przespacerować się po moim mieście.
    Odkąd w Republic City zaczął działać anarchistyczny ruch Equalistów Zuko martwił się niebezpodstawnie o bezpieczeństwo oraz dobro mieszkających tam ludzi. Uważał poglądy buntowników za skrajnie niedorzeczne, w końcu ludzie pozbawieni magii nie byli w żadnym stopniu gorsi od tych posługujących się w życiu codziennym jakimś żywiołem. Mai była tego przykładem, bo dzięki treningowi oraz niezłomnym ambicjom potrafiła radzić sobie lepiej niż niejeden mag, co zresztą wielokrotnie zdążyła mu już udowodnić. Najpewniej właśnie dlatego w jego głowie momentalnie zrodził się dość niedorzeczny pomysł.
    – Powinnaś wystąpić przed ludźmi. Przyszłaś na świat bez magii, a niedługo będziesz rządzić najpotężniejszym krajem świata! – rzucił, obejmując ją w pasie, gdy przechodzili obok fontanny, w której oboje wylądowali niegdyś jako dzieci – Nie nalegam, bo już wiem co myślisz, ale zastanów się nad tym.

    <3

    OdpowiedzUsuń
  34. Zuko nigdy nie podejrzewał, że miasto, które pomagał budować gołymi rękami od samego początku, będzie do niego nastawione równie wrogo i niechętnie. Ludzie kłaniali się przed nimi, wymieniali uprzejmości, ale tony ich głosów pozostawały chłodne oraz zdystansowane, czego nawet nie próbowali ukryć. Do ludzi dotarła już bowiem wieść o tym, że Władca Ognia nie przybywa tutaj, by się przed nimi korzyć, a po to by zacząć wcielać w życie zupełnie nową, niepraktykowaną od dawna politykę. A chociaż Zuko z całych sił starał się trzymać swoje nerwy na wodzy a wypowiadane słowa dobierał naprawdę ostrożnie, tak nikt nie miał żadnych wątpliwości, że niezależnie od poruszonego tematu, pozostanie nieugięty. Miał zamiar wrócić do kraju, stanąć przed ludem i ogłosić, że przegłosowane reformy działają na ich korzyść, że od tego momentu będą kłaniać się przed władcą silnym i stanowczym, a ziemia, na której dumnie stoją, stanowi część najpotężniejszego kraju na całym świecie. Naród Ognia odzyska swoją dawną potęgę nie dzięki strachowi oraz terrorowi, a dzięki uporowi i doskonale prowadzonej polityce, nawet jeśli prowadzona gra miała być nieczysta. Zuko nie miał przed Mai żadnych tajemnic, każdego wieczora zasiadali więc przy oknie królewskiego apartamentu i wymieniali się uwagami na temat nadchodzących wydarzeń, planowali strategię i zapewniali wzajemnie, że to co robią, to co chcą osiągnąć niezależnie jak wielkim kosztem, jest dobre. Hamowała jego zapędy, wyjaśniała irracjonalność niektórych decyzji, zachowywała spokój, gdy się z nią nie zgadzał, ale bardzo skutecznie pełniła rolę kotwicy, oparcia, partnerki, wraz z którą – nie miał już żadnych wątpliwości – mógł zawojować świat, gdyby tylko chciał. Jeśli Zuko nadal znajdowałby się pod wpływem Ozaia a Mai zostałaby jego małżonką w czasie wojny, to można było być pewnym, że Wojna Stuletnia musiałaby zmienić swoją nazwę. Na całe szczęście dla świata, nie mieli zamiaru popełniać błędów swoich poprzedników, nawet jeśli rada ciągle wystawiała ich nerwy na próbę.
    – Przysięgam, jeśli jeszcze raz ktoś mi przerwie wpół słowa, to każę Drukowi zeżreć ich wszystkich na kolację – mruknął zirytowany, gdy Mai pomagała mu zawiązać wstęgę z tyłu jego królewskiej szaty. Za kilkanaście minut miało zacząć się kolejne spotkanie, najpewniej to najważniejsze, podczas którego Król Ziemi miał oficjalnie odczytać oskarżenie wobec Narodu Ognia – Nie mogę pozwolić im na okazywanie mi tak jawnego braku szacunku, dla ciebie są zresztą wcale nie lepsi. Twoje słowa są lekceważone, a moje ignorowane – ciągnął, mrużąc przy tym oczy, gdy słońce przedarło się przez chmury w taki sposób, że jego promienie gwałtownie wpadły do pomieszczenia o otwartym balkonie. Z zewnątrz dobiegały ich strzępki rozmów służby, która głowiła się nad tym, jak bardzo schłodzone napoje powinni podać podczas dzisiejszego spotkania, jednocześnie zastanawiali się nad tym, ile czasu ono potrwa. Ostatnie zajęło tylko dziesięć minut, bo zdenerwowany Zuko wyszedł trzaskając drzwiami, a bez niego nie mogli kontynuować rozmów dotyczących wysłania kilku tysięcy żołnierzy United Forces na tereny dawnych kolonii na Biegunie Północnym w celu obrony przed domniemanym zagrożeniem, które w tym momencie absolutnie nie znajdowało się w centrum jego zainteresowania.
    Kolejna rada zaczęła się wraz z ich przybyciem, bo wszyscy inni znajdowali się już na sali. Zuko wyłapał zmartwione spojrzenie Katary, zacięty wzrok Aanga i nieobecny wyraz twarzy Toph, która w niemal niewidoczny sposób przesuwała nogami po marmurowej posadzce. Brakowało jedynie Sokki, który zazwyczaj siedział po prawej stronie Króla Ziemi, chociaż dzisiaj musiał pilnie wyjechać, gdy okazało się, że jego ojciec zaniemógł, chociaż podobno nie było to nic poważnego. Jednego widza mniej, pomyślał Zuko, ostatni raz wymieniając z Mai porozumiewawcze spojrzenia zanim Kuei sięgnął po zapieczętowany zwój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ***
      Zuko siedział na schodach przed stacją kolejową od dobrych trzech godzin. Ostatni pociąg odjechał o dwunastej w nocy, prosto w stronę Sekitan, jednego z najbardziej wysuniętych na południe miast Królestwa Ziemi, więc mógł swobodnie ściągnąć kaptur. Wpatrywanie się we własny pomnik sprawiało, że miał ochotę zwymiotować, zwłaszcza przez podpis, który znajdował się tuż pod wielką, mosiężną statuą. „Aby Naród Ognia pozostawał silnym i wspaniałym krajem rządzonym sprawiedliwie, inteligentnie oraz pokojowo, aby istniał tak długo, jak długo płomień w dłoni Władcy Ognia będzie oświetlał ludziom drogę.” Dłoń pomnika pierwszy raz od jego powstania była jednak pusta, bo zirytowany Zuko pozbył się ognia jakiś czas po tym, gdy z pola widzenia zniknęli ostatni spacerowicze. Postać wynurzająca się z ciemności była pierwszą, którą zobaczył więc od bardzo dawna, ale jedyną, na której widok nie musiał ponownie naciągać na głowę swojego prowizorycznego przebrania.
      – Doprowadzę nasz kraj do ruiny, Mai. Wszystko na to wskazuje.

      Usuń
  35. Czy ją obwiniał? Nie dało się ukryć, że po części, zupełnie mimowolnie, faktycznie zrzucał na nią część winy, chociaż gdyby kolejny raz ośmielił się wypowiedzieć te słowa na głos, to najpewniej z trudem powstrzymałby się przed przyłożeniem samemu sobie w twarz. Nie chciał jej ranić, nie po tym ile dla niego zrobiła, ale co mógł poradzić na to, że każda sytuacja ciągle przypomina mu o minionym wydarzeniu oraz jej zdradzie? Kochał Mai najbardziej na świecie, a jej obecność sprawiała, że jego egzystencja na tym świecie ponownie miała sens, ale ich związek nie był idealny i oboje o tym wiedzieli. Kuei, Aang i reszta członków rady również, bo nikt nie wahał się przed rzucaniem okrutnych oskarżeń dotyczących tego, że Władca Ognia nie jest w stanie upilnować własnej żony. Jedynie Toph pozostawała milcząca, co jakiś czas nieznacznie kręcąc głową, gdy Król Ziemi dawał się ponosić emocjom i prześcigał w niedorzecznościach.
    – Chcą mnie sprowokować– syknął – Pragną mojej złości, która doprowadziłaby do ogromnej pomyłki. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się... – zawahał się, przejeżdżając ręką po swoim karku – Wydaje mi się, że Kuei próbuje wymusić na mnie wojnę, ale obawia się jej bezpośredniego wypowiedzenia i czeka na mój ruch.
    Nie było pewnym kiedy Król Ziemi z poczciwego i naiwnego człowieka przeistoczył się w mężczyznę tak bezmyślnie okrutnego, ale to nie było w tym momencie ważne. Zuko wielokrotnie pragnął wykrzyczeć Kueiowi, że podczas gdy on nieświadomy dziejącego się poza murami chaosu otaczał się luksusami, to inni musieli walczyć o przetrwanie opuszczając rodzinne strony i desperacko poszukując schronienia. Obawiał się jednak, że wówczas zostałby przygnieciony argumentem, że to przecież JEGO kraj i rządy JEGO poprzedników doprowadziły świat do takiego stanu. Obrona przed czymś takim nawet nie miałaby sensu.
    – Musisz zniknąć, Mai – powiedział nagle, głosem wyzbytym z wszelkich emocji. Wyswobodził palce z jej uścisku i odwrócił wzrok, tym razem wpatrując się w księżyc nisko zawieszony nad zatoką. Czuł się słaby nie tylko przez odbierającą magii siłę nocy, ale również przez decyzję, którą podjął zaledwie kilka minut przed przybyciem swojej narzeczonej, zupełnie tak jakby spodziewał się tego, że go znajdzie. Zawsze go znajdywała. – Nie mogę narażać cię na takie niebezpieczeństwo, nie teraz, gdy ich ataki są wycelowane nie tylko we mnie, ale również w ciebie. To zaledwie kwestia czasu zanim wystosują oskarżenie, musisz wracać do Narodu Ognia, a ja w tym czasie podpiszę dekret zrywający stosunki dyplomatyczne z Królestwem Ziemi oraz United Republic of Nations, bo tylko dzięki temu staniesz się dla nich nietykalna.
    Wiedział, że jest to krok dosyć... radykalny, ale nie sądził, by istniał lepszy sposób na zapewnienie Mai ochrony. Zuko wiedział lepiej niż ktokolwiek inny, że jego ukochana potrafi o siebie zadbać zupełnie sama, ale czy to oznaczało, że miał pozwolić jej na bycie wtrąconą do aresztu, a później ucieczkę? Jak zdrajczyni pozbawiona honoru, którą przecież nigdy nie była. Nie zasłużyła na takie traktowanie, na obarczanie jej winą i na płacenie za błędy swojego ojca oraz kiepską politykę prowadzoną przez przyszłego męża.
    – Wiem, że zanegujesz moją prośbę – dodał, ostrożnie wstając ze schodów. Przeszedł kilka stopni w dół i stanął do niej plecami, by nie mogła obserwować zmieniających się na jego twarzy emocji, chociaż ton głosu starał się utrzymywać identycznie stonowany oraz obojętny. Zupełnie tak, jakby podjęta decyzja nie zrobiła na nim żadnego wrażenia, zupełnie tak, jakby jego serce nie rozrywało się właśnie na miliony kawałeczków. – Powinniśmy odłożyć również decyzję o ślubie. Znów. W tym momencie nie jest to rozsądne, nie gdy wisi nad nami widmo wojny – przyznał. Dopiero po kilku sekundach milczenia przekrzywił głowę na bok, w ten sposób, że jego skalana blizną część twarzy mogła na nią spojrzeć.
    – Nie mogę skazać cię na to samo, na co mój ojciec skazał Ursę.

    OdpowiedzUsuń